Kierunkowskazów mistrzowie kierownicy nie używają

Trudno o banalniejszy element wyposażenia każdego samochodu niż kierunkowskazy. Sposób ich wykorzystania nie jest już jednak tak oczywisty...

Zgodnie z art. 22. pkt. 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym "Kierujący pojazdem jest obowiązany zawczasu i wyraźnie sygnalizować zamiar zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu oraz zaprzestać sygnalizowania niezwłocznie po wykonaniu manewru." To teoria. Praktyka bywa różna.

Jedni nie używają kierunkowskazów w ogóle. Mieszkańcy wsi nie włączają ich, wychodząc z założenia, że miejscowi doskonale wiedzą, gdzie kto mieszka, a zatem, kiedy i gdzie będzie skręcać. Nie ma zatem powodu, by ich o tym dodatkowo informować. Tylko niepotrzebnie zużywa się żarówki i prąd. A przyjezdni i przejezdni? Cóż, to ich problem...

Migaczy notorycznie nie używają także mistrzowie kierownicy. Z nonszalancji i z przekonania, iż są przecież tak szybcy, tak błyskawicznie zmieniają pasy ruchu, że inni użytkownicy dróg i tak nie zdążyliby zareagować na jakąkolwiek sygnalizację. Bardzo dyskusyjne jest widniejące w cytowanym przepisie słowo "zawczasu". Jedni włączają kierunkowskaz kilometr za wcześnie. Na wszelki wypadek. Mają bowiem zamiar skręcać, ale nie wiedzą dokładnie, w którym konkretnie miejscu owo skręcanie nastąpi. Nie rozumieją, że mijając z pracującym migaczem kilka przecznic stwarzają poważne zagrożenie.

Reklama

Inni kierowcy - co ciekawe, szczególnie często postępują tak kobiety - włączają kierunkowskaz dopiero w chwili skrętu. Tak, jakby obawiali się, że czyniąc to "zawczasu" wprowadzą na drodze niepotrzebne zamieszanie. Z nakazem, by "zaprzestać sygnalizowania niezwłocznie po wykonaniu manewru" też bywa rozmaicie. Niektórzy po prostu o tym zapominają, inni zbytnio ufają automatom, samoczynnie wyłączającym kierunkowskaz wraz z powrotem kierownicy do neutralnego położenia.

Na autostradach upowszechnia się "włoski" zwyczaj wyprzedzania pojazdów ze stale włączonym lewym migaczem, nawet jeżeli już dawno zakończyliśmy manewr zmiany pasa ruchu ze środkowego czy prawego na lewy.

Wiele kontrowersji i nieporozumień wywołują zasady sygnalizacji przed rondem, na rondzie i przy zjeździe z niego, ale to już odrębna historia.

Zastanawiająca jest wszechstronność kierunkowskazów, używania ich do różnych celów, zwłaszcza w funkcji świateł awaryjnych. W fotelach samochodowych można siedzieć, czasem na nich się przespać, ewentualnie spłodzić potomka. Kierownica, hamulce, reflektory, sprzęgło, radio itd. to już elementy ściśle wyspecjalizowane.

"Awaryjne" włączamy, gdy chcemy ostrzec jadących za nami kierowców przed niebezpieczeństwem. W niektórych samochodach dzieje się to automatycznie, po mocnym naciśnięciu hamulców. "Awaryjnymi" dziękujemy innym użytkownikom dróg za uprzejmość, na przykład ułatwienie włączenia się do ruchu. Zwyczaj miły, ale w krajach, gdzie podobne gesty są codziennością, nieznany. Przypomina trochę oklaski po rutynowym lądowaniu samolotu czarterowego, wiozącego turystów na wakacje.

"Awaryjnymi" usprawiedliwiamy łamanie przepisów. Chcemy zatrzymać się w niedozwolonym miejscu, by wysadzić pasażerów lub rozpakować bagażnik? Naciskamy czerwony przycisk i po sprawie... Nagminnie czynią tak kierowcy samochodów dostarczających towar do sklepów.

Ciekawe, czy znacie jeszcze inne, nietypowe zastosowania kierunkowskazów bądź świateł awaryjnych?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mistrz kierownicy | kierunkowskazy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy