Hołowczyc i Subaru we Wrocławiu

25 maja 2001 odbyła się impreza 10-lecia firmy zajmującej się handlem akcesoriami komputerowymi LAMBDA. Pośród wielu atrakcji była prezentacja samochodów Subaru Impreza. Na zaproszenie prezesów LAMBDY z Krakowa przywieziono trzy egzemplarze Subaru, a z Targów Poznańskich miał dojechać Krzysztof Hołowczyc. Do dokładnego obejrzenia z jazdą włącznie, przeznaczono dwa samochody Imprezę seryjną i pojazd, którym jeździ się treningowo objeżdżając OS-y przed rajdem. Pokaz miał miejsce na autodromie Na Niskich Łąkach.

25 maja 2001 odbyła się impreza 10-lecia firmy zajmującej się handlem akcesoriami komputerowymi LAMBDA. Pośród wielu atrakcji była prezentacja samochodów Subaru Impreza. Na zaproszenie prezesów LAMBDY z Krakowa przywieziono trzy egzemplarze Subaru, a z Targów Poznańskich miał dojechać Krzysztof Hołowczyc. Do dokładnego obejrzenia z jazdą włącznie, przeznaczono dwa samochody Imprezę seryjną i pojazd, którym jeździ się treningowo objeżdżając OS-y przed rajdem. Pokaz miał miejsce na autodromie Na Niskich Łąkach.

O godzinie 19 przyjechał K. Hołowczyc z targów, po obowiązkowej fotce z gronem pań i odświeżeniu się przyjechał na tor. Samochody objeżdżał inny kierowca rajdowy Bartłomiej Baniowski. Seryjny samochód Subaru miał tylko zmienione ogumienie na wyczynowe. Po paru pierwszych okrążeniach po których niektóre panie zrezygnowały z przejażdżki, a traktowanie samochodu przyprawiłoby przeciętnego właściciela o zawał, pan z obsługi gdy stwierdził, że nie może dotknąć opony, a do kierowcy powiedział: opony są już rozgrzane, możesz jeździć szybciej.

Reklama

Wsiadłem do wyczynowego samochodu, oczywiście na prawe siedzenie i zweryfikowałem parę swoich poglądów. To co do tej pory uważałem za samobójczą jazdę jest dziecinną igraszką. Pierwsza prosta 100m do zakrętu mamy ponad 100km/h i przyspieszamy, 50m do zakrętu nadal przyspieszamy, 20m gwałtowne hamowanie, jeden lub dwa biegi w dół, nie zauważyłem i zakręt 90 stopni pokonujemy z prędkością niewiele mniej niż 100km/h, bez poślizgu szarpani dużą siłą odśrodkową. I to co w pierwszym momencie zapiera oddech staje się standardem, po kilku zakrętach z niewiarygodną szybkością, dochodzimy do wniosku, że przy tych umiejętnościach kierowcy tego auta nie da się wywrócić, czy wyrzucić z toru.

Przesiadamy się na samochód seryjny, wyposażony w hamulec pomocniczy, ręczny hamulec pozwala na jazdę z poślizgami, a naprawdę trzeba się postarać aby zerwać przyczepność w tym napędzanym na obie osie samochodzie. Pierwsze zaskoczenie, auto seryjne nie ma wiele mniejszej mocy od wyczynowego, a największa różnica to siedzenia, przy takiej jeździe muszę się trzymać uchwytu nad drzwiami. Pan Baniowski wydawał się najbardziej rozgrzaną częścią samochodu i tak wdzięcznie pokazywał poślizgi, że po godzinnej jeździe pokazały się z opon druty.

Gdy zaproponowałem panu Hołowczycowi wywiad ten po trzydniowym pobycie na Targach Poznańskich błagalnie zapytał: czy może na dzisiaj dać już sobie spokój z pracą, jednak z kolegą byliśmy bezlitośni. Hołowczyc we Wrocławiu to za duża atrakcja do odpuszczenia, a nasz rozmówca jak przystało na profesjonalistę dbającego o swój wizerunek, cierpliwie udzielał wywiadu, który z biegiem czasu bardziej przypominał luźną rozmowę. Po wywiadzie pojechaliśmy do domu, a jak mi przekazał prezes LAMBDY pan Nowicki, podczas jazdy Hołowczyca rozsypała się skrzynia biegów w Subaru treningowym, co ja osobiście przyjąłem ze zdziwieniem, że tak późno, bo odgłos zmiany biegów przypominał uderzenia wielkim młotem w zespół napędowy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy