Egzaminator piratem drogowym!

Egzaminator łódzkiego WORD-u w drodze powrotnej z egzaminu w mieście złamał kilka różnych przepisów drogowych. Policjanci wycenili jego jazdę na 20 punktów karnych i mandat w wysokości tysiąca złotych.

Egzaminator m.in. prowadził trzymając w ręce telefon komórkowy, przekroczył prędkość oraz wyprzedził na przejściu dla pieszych.

Chociaż to wszystko znalazło się na nagraniach samochodowej kamery, nie ma możliwości zdyscyplinowania czy zwolnienia mężczyzny.

Wszystko przez przepisy. Dyrektor łódzkiego ośrodka chciał wręczyć szalejącemu na ulicach Łodzi egzaminatorowi naganę, ale pracownik jest na zwolnieniu od 3 miesięcy.

-Mam możliwość dania mu nagany tylko w ciągu trzech miesięcy od nagannego zachowania- wyjaśnia dyrektor Zbigniew Skowroński. Nie można nagany przesłać pocztą, ani też wręczyć jej, kiedy pracownik jest na zwolnieniu lekarskim - dodaje.

Reklama

Skowroński zwrócił się też do pracowników Urzędu Marszałkowskiego, nadzorujących egzaminatorów, by sprawdzili umiejętności tego egzaminatora lub skreślili go z listy uprawnionych do sprawdzania przyszłych kierowców. Niestety w odpowiedzi, którą dostałem, jest, że wykroczenia zostały popełnione po zakończeniu egzaminu. Urzędnicy uznali błąd zdającego za zakończenie egzaminu - mówi.

Szef WORD-u nie złożył broni i chce, żeby Ministerstwo Infrastruktury rozstrzygnęło, czy powrót do ośrodka po błędzie zdającego to jeszcze egzamin i czy egzaminator ma prawo łamać przepisy, przestrzegania których jeszcze przed chwilą wymagał od zdającego. Teraz, ponieważ nie można ukarać egzaminatora za skandaliczną jazdę, przepisy pozwalają egzaminującym na prawo jazdy na wszystko.

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: egzamin | w drodze | WORD | pirata drogowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy