Autobusem na bosaka!

Podczas pobytu w Indiach nasz reporter przyglądał się tamtejszej motoryzacji. Szczególnie tuk-tukom, zwanymi tam rikszami, które są wszędzie i na każde zawołanie.

Na tylnym siedzeniu tuk-tuka - bo trudno tę półkę nazwać kanapą - mieszczą się dwie pełnowymiarowe osoby. Nie ma tu pasów bezpieczeństwa, stref kontrolowanego zgniotu, poduszek powietrznych, aktywnych zagłówków i innych tym podobnych wynalazków cywilizowanej motoryzacji.

Podróżni muszą zawierzyć swój los opiece Ganeszy, czyli boga (o głowie słonia) wszelkiego szczęścia, którego wizerunki gęsto zdobią przednią szybę motorikszy, i umiejętnościom kierowcy. Przyznajmy - doskonałym. Kierowcy prowadzą riksze niezwykle sprawnie, zręcznie lawirując między innymi pojazdami.

Taki pojazd, produkowany w Indiach, a obecny w wielu azjatyckich krajach, kosztuje 3-4 tys. dolarów; pieniądze, jak na miejscowe warunki, naprawdę duże.

Drugi podstawowy środek transportu w miastach Indii stanowią autobusy. Bardzo często zdezelowane, pozbawione szyb w oknach, niemiłosiernie dymiące. I zatłoczone. Te w nieco lepszym stanie, z klimatyzacją, zarezerwowane są dla zagranicznych turystów.

Kierowcy, ku zdumieniu przybyszy z innych stron świata, bardzo często prowadzą autobusy boso. Za to w towarzystwie specjalnych pomocników, których zadaniem jest pilotowanie pojazdu przy trudniejszych manewrach, sprzątanie wnętrza, bieganie po drobne zakupy dla szefa itp.

Reklama

Na ulicach panuje chaos i hałas. Nikt nie przyjmuje się zbytnio przepisami ruchu drogowego, ale za to non stop używany jest klakson. Na co kierowcy tuk tuków, samochodów i ogromnej ilości wszelkiej maści jednośladów bez przerwy trąbią nie udało się nam dowiedzieć. Ale widać nikomu to nie przeszkadza. O dziwo przez kilka dni pobytu w Indiach nie zauważyliśmy żadnych stłuczek.

Duże zagrożenie stwarzają za to nieoświetlone tuk-tuki, krowy oraz kozy maszerujące środkiem szosy (można je spotkać o każdej porze dnia i nocy), liczne psy, wylegujące się na asfalcie, tłumy pieszych na poboczach.

Szokują także motoryzacyjne zwyczaje. Zaparkować auto blokując całkowicie przejście dla pieszych? Autobus na górskiej serpentynie? Wyprzedzać na ostrym zakręcie wyładowaną drewnem ciężarówkę? Ależ bardzo proszę...

Dodajmy do tego lewostronny ruch. Nic dziwnego zatem, że turyści rzadko decydują się na samodzielne podróżowanie samochodem po tym ogromnym, pełnym kontrastów kraju...

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy