17-latek w bmw zabił kolegę

Około godz. 1.45 w nocy z 24 na 25 grudnia na ul. Kutnowskiej w Płocku bmw prowadzone przez nietrzeźwego nastolatka uderzyło w drzewo. Jeden z pasażerów zginął na miejscu, inny w ciężkim stanie został odwieziony do szpitala.

17-letni sprawca i jeszcze jeden pasażer trafili do policyjnego aresztu. Długo upierali się, że ofiara wypadku w ogóle z nimi nie jechała.

- Jak wynika ze wstępnych ustaleń, za kierownicą auta siedział 17-letni płocczanin - mówi dyżurny płockiej komendy policji kom. Robert Koper. - Z nieustalonych dotąd przyczyn zjechał na lewą stronę i uderzył w przydrożne drzewo. Oprócz niego w bmw byli jeszcze trzej pasażerowie, mężczyźni.

Jeden z nich zginął na miejscu, przez wiele godzin policjanci pracowali nad ustaleniem jego tożsamości. Drugi jest ranny - karetka odwiozła go do szpitala. - To 19-letni chłopak, stwierdzono u niego obrażenia głowy i urazy wielonarządowe - uzupełnia dyżurny Dariusz Jarosiński. - W szpitalu pobrano od niego krew do badań.

-Trzeciemu pasażerowi, 18-latkowi, i samemu kierowcy nic się nie stało. Na miejscu policjanci zbadali 17-latka alkotestem, wyszło 1,3 promila alkoholu w organizmie. Jego o rok starszy kolega miał ponad 1,4 promila. Obaj trafili do policyjnego aresztu.

Prowadzący tę sprawę st. asp. Piotr Tutkaj z dochodzeniówki mówi, że cała czwórka to mieszkańcy płockiego Radziwia i leżącego tuż za granicą miasta Popłacina. - Trzej z nich spotkali się na stacji benzynowej z zamiarem pójścia na pasterkę - opowiada Piotr Tutkaj. - Ale tu zmienili plany, razem wypili butelkę wódki. W drodze powrotnej spotkali jadącego bmw 17-latka, który miał ich rozwieźć do domów, ale postanowili jeszcze podjechać na stację po piwa. Kiedy stamtąd już wracali, doszło do wypadku...

Stan rannego chłopaka lekarze oceniają jako ciężki. Natomiast kłopoty z identyfikacją wynikły dlatego, że podpici kierujący i jego kolega, którym nic się nie stało, doznali szoku i twierdzili, że jechali autem tylko we trzech. Wbrew oczywistym faktom upierali się, że tego, który zginął, w ogóle z nimi nie było. Dopiero dziś, w czwartek po południu przypomnieli sobie o jeszcze jednym towarzyszu.

- Ofiara to 18-latek z płockiego Radziwia - dodaje Piotr Tutkaj. (a)

Policja
Dowiedz się więcej na temat: koledzy | zginął | drzewo | zabójstwo | BMW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy