"Piraci" i słaby Kubica

Prezydent Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) Max Mosley nie zamierza podać się do dymisji po tym, jak Związek Zespołów Formuły 1 (FOTA), w skład którego wchodzi osiem największych teamów - Ferrari, McLaren, BMW-Sauber, Renault, Toyota, Red Bull, Toro Rosso i Brawn GP, ogłosił zamiar stworzenia nowego, własnego cyklu zawodów o mistrzostwo świata.

"To ludzie w FIA mnie przekonali do tego, bym pozostał na stanowisku. Podchodzą do mnie i proszą, bym nie zostawiał ich w tak trudnej sytuacji" - powiedział 69-letni Brytyjczyk.

Reklama

"Pirackiej serii" Formuły 1 Mosley nie daje wielkich szans. "To imaginacje i fantazje. Wszyscy przecież wiemy, że to nie może się udać. Oni chcą władzy nad całym sportem i pieniędzy. Nie dopuszczę do tego, by coś takiego się stało" - oznajmił. FIA zapowiedziała, że podejmie odpowiednie kroki prawne, a już na początku tygodnia sprawa trafi do sądu.

W kwalifikacjach przed wyścigiem o Grand Prix Wielkiej Brytanii. Robert Kubica nie awansował do czołowej "10". Z pierwszego pola wystartuje już po raz czwarty w karierze Sebastian Vettel.

Ciekawe jak wypadnie podczas wyścigu... Jak sądzisz?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prezydent | FOTA | mosley | max mosley | piraci | fia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy