Lopez zaskoczony postawą Heidfelda

Nick Heidfeld wyleciał ze składu Lotus - Renault w niedzielnym wyścigu o GP Belgii i będzie dochodził swoich praw w sądzie. Jenson Button z McLaren stawia warunki swoim pracodawcom, podpisze nową umowę, ale tylko na rok.

Nick Heidfeld (Lotus - Renault), o tym, że nie wystartuje w GP Belgii dowiedział się kilka dni przed oficjalnymi treningami. Jego miejsce zajął rezerwowy Bruno Senna.

Niemiec, który według podpisanego kontraktu z teamem z Enstone miał zagwarantowane występy w Lotus - Renault, aż do powrotu Roberta Kubicy, po decyzji zespołu złożył do sądu sprawę, w której domagał się wypełnienia kontraktu.

Sędzia odrzucił jednak jego roszczenia i stwierdził, że Bruno Senna może zastąpić Quick Nicka w dwóch kolejnych wyścigach, począwszy od GP Belgii. Odwołaniem Heidfelda do "Temidy" zaskoczony był Gerard Lopez właściciel Lotus - Renault, który twierdzi, że zespół miał prawo zastąpić słabo spisującego się ostatnimi czasy Niemca.

Reklama

"Byłem zaskoczony. Myślę, że zareagował emocjonalnie. Jego osiągi nie były wystarczające, więc musimy sprawdzić innych kierowców. Nick zawsze był dobrym kolegą, jednak powiedzieliśmy mu, że nie spełnił naszych oczekiwań. Zawsze był traktowany z szacunkiem i nadal tak będzie, gdyż wciąż jest członkiem naszego zespołu" - powiedział Lopez dziennikowi Tageblatt Luxembourg.

Po najbliższym GP Włoch, sąd ponownie rozpatrzy sprawę Nicka Heidfelda.

Tymczasem swoje problemy z kontraktem ma także mistrz świata z 2009 roku - Jenson Button z McLaren. Anglik chce reprezentować barwy teamu z Woking także w kolejnym sezonie, jednak nie chce się wiązać długoterminowo z McLaren. Nacisk byłego mistrza świata na jednoroczną umowę może mieć związek z plotkami, jakoby Brytyjczyk mógłby przejść do Ferrari, gdzie zastąpiłby Felipe Massę.

"Wszystko, co Martin musi powiedzieć to "tak", ja również powiem "tak", gdyż chcę tutaj być w przyszłym roku" - powiedział Jenson Button.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy