Szrot, który objeżdża wszystkich!

Postawiliśmy obok siebie dwa volkswageny polo, aby sprawdzić, który będzie szybszy. Z jednej strony pachnące nowością GTI, z drugiej - nastoletni rzęch kupiony za symboliczne jedno euro.

Wynik testu miał być prosty i oczywisty, ale od początku wszystko szło inaczej, niż można było się spodziewać...

Motoryzacja jest częścią naszej kultury, zakorzeniła się w naszej codzienności i nawet osoby mało interesujące się nią mają jako takie pojęcie o autach. Pewne ogólne reguły dotyczące samochodów należą do kanonu wiedzy powszechnej. Na przykład to, że samochód potrzebuje paliwa, aby jechać, że ma zwykle cztery koła, kierownicę i silnik, albo że stare maluchy jeżdżą wolno, a nowe sportowe auta jeżdżą szybciej.

Reklama

Ale w prawie czterdziestomilionowej społeczności znalazł się twardy pasjonat, który postanowił łamać wszelkie zasady. Konstruowanie dowodu na to, że małe, stare i niepozorne auto również może być szybkie zajęło mu każdy weekend przez ostatni rok. Operacja o kryptonimie "szok i niedowierzanie" skierowana przeciwko dumnym kierowcom drogich sportowych fur zakończyła się pełnym sukcesem. Powstał samochód, który potrafi zepsuć humor każdemu napotkanemu na światłach zawodnikowi.

Plan był prosty i niewykonalny - wmontować silnik 1.8T do możliwie najlżejszego i najtańszego auta z koncernu VW. Trafiło na polo fox generacji 86C. Fabrycznie to auto miało dychawiczną pompkę o pojemności jednego litra. Lekka korozja na nadwoziu może sugerować, że z seryjnych 45 koników, spora część poszła się bujać (na biegunach). Krótko mówiąc, stare polo nie wygląda na groźnego przeciwnika w wyścigu spod świateł, no chyba że chciałby się z nim zmierzyć jeździec na hulajnodze.

W oczach kierowców nowoczesnych aut z zacięciem przynajmniej lekko sportowym, stare polo po prostu nie istnieje. Większego lekceważenia wyobrazić sobie już chyba nie można. Ale talent, zapał i ciężka praca sprawiły, że niegdysiejszy słabeusz ma teraz 180 koni, które przenosi na asfalt wystarczająco dobrze, by na prostej i równej drodze wykorzystać bardzo korzystny stosunek mocy do masy. 230 koni mechanicznych na tonę plasuje to auto w tabelach dokładnie w połowie pomiędzy imprezą WRX STI a porsche carrerą S...

Nie, to nie może być jogurt - trzeba było zweryfikować te doniesienia. Zdecydowaliśmy się na stosunkowo proste porównanie - stare auto kontra nowe polo GTI. Małe Gran Turismo Iniezione najmłodszej generacji jest bardzo sympatycznym autem. Ładnie wygląda, jest przyjemne w użytkowaniu, dobrze wyposażone, świetnie się prowadzi, ma wystarczająco "wygodne" zawieszenie, piękny dźwięk i oczywiście turbinę, która wskrzesza spore stado koni mechanicznych zawsze, gdy zechce tego kierowca. Szyber, klima i komputer, tankować, jeździć i nie umierać.

Wstydu spod świateł nie ma, bo odpowiednio dobrze użyty 1.8T zostawia resztę samochodów daleko z tyłu już w momencie, gdy na jedynce obroty silnika dobijają do czerwonej kreski. Nieco ponad 8 sekund do setki to w codziennym ruchu drogowym wynik ponadprzeciętny, co czyni z GTI bardzo atrakcyjne auto dla kierowców młodych duchem. W zakrętach pełna kontrola, wszystko klei się tak, jak można tego oczekiwać po sportowym aucie. W razie czego można też oczywiście liczyć na pomoc układów ABS i ESP, które niejednego wyciągnęły z drogowej opresji. Do środka polo GTI zmieścimy znajomych, ich bagaże, sprzęt narciarski i wygodnie pojedziemy na weekend w góry, po drodze delektując się muzyką z płyt CD.

Stare polo w wersji "1.8T Sleeper" to zupełnie inny świat. Małe pudełko, kanciaste z zewnątrz, wizualnie zaniedbane. Gdyby nie nieco większy niż w serii rozstaw kół i opony semi-slick, nie wzbudzałoby żadnych podejrzeń nawet u wytrawnych znawców motoryzacji. Nawet przedni zderzak, pochodzący od nowszego modelu i niedbale dopasowany, wpisuje się w styl "zwykły szrot sklecony z byle czego". A tu niespodzianka - zderzak zakrywa duży intercooler.

Spod świateł nowe polo GTI dostaje od swojego starszego rodzeństwa tęgie baty. Wynik testu był bezlitosny. Stary - "sleeper" dobija do setki w mniej niż 6 sekund. To ponad 2 sekundy szybciej niż polo GTI. To duża, a nawet przepastna różnica. Pięć sekund z groszami do setki to czas będący poza zasięgiem wielu bardzo dobrych aut sportowych. Tym samym wkraczamy w strefę zarezerwowaną dla VIP-ów - lancera EVO, imprezy STI, BMW 335Ci, porsche caymana, nissana 350Z i dla wielu innych. Dostąpienie możliwości nawiązania równorzędnej walki z autami tej klasy to dla kierowcy małego polo foxa prawdziwa przyjemność, a widok zdziwionych kierowców oglądanych we wstecznym lusterku jest absolutnie bezcenny.

Ośmieszanie ludzi jeżdżących zabawkami za setki tysięcy złotych jest zabawą zarezerwowaną dla bardzo nielicznych. Rzadziej zdarza się, że stary rzęch wyprzedza drogie sportowe auta, niż że kierowca sportowego auta wyprzedza wszystko jak leci. Jest to ten subtelny szczegół całej zabawy. Nie sztuką jest jeździć szybko w drogim aucie, prawdziwą sztuką jest jeździć bardzo szybko w skromnym aucie, które wygląda, jakby już od dawna nie było w stanie poruszać się o własnych siłach.

Wszystko ma jednak swoją cenę. Na prostej i w miarę gładkiej drodze za kierownicą czuć prawdziwą adrenalinę. Tak mała puszka, odpychająca się z taką siłą, robi niesamowite wrażenie. Prędkość i przeciążenia czuć dużo bardziej intensywnie, niż w cywilizowanym aucie o podobnych osiągach. Wraz z napotkaniem pierwszego zakrętu atmosfera gęstnieje i sprawy nabierają powagi. Swap 1.8T do Polo wymusił budowę ramy pomocniczej i stworzenie całego zawieszenia w zasadzie od nowa. Auto niestety dość mocno wychyla się w zakrętach i ma bardzo zachwiane proporcje rozkładu mas. Opanowanie go na krętej drodze wymaga stoczenia zaciętej walki z kierownicą. Odpowiednio dobrane hamulce radzą sobie za to nawet podczas agresywnej jazdy, ale nie ma co liczyć na ABS, a tym bardziej ESP - po prostu trzeba bardzo dobrze umieć jeździć.

Na postoju wnętrze tego auta może szokować: kokpit wygląda jak kabina starej B-grupowej rajdówki poskładana przez szalonego inżyniera. Tylko osoby z doświadczeniem w rajdach lub wyścigach torowych będą czuły się tutaj jak w domu. Zniknęło ogrzewanie kabiny, radio, oryginalne wskaźniki i większość wygłuszeń. W zamian za to załoga ma do dyspozycji zegary z audi TT, fotele kubełkowe, szelkowe pasy i prawdziwą rajdową wajchę hamulca ręcznego. Nowy system nagłośnienia serwuje donośny świst turbiny i warkot przelotowego układu wydechowego, przez co prowadzenie rozmowy w czasie jazdy graniczy z niemożliwością. Zbiornik paliwa zabudowano w kole zapasowym, aby nieco poprawić rozkład masy samochodu.

Tym autem nie da rady pojechać na wakacje, nie bardzo nadaje się do tego, by odwieźć koleżankę po randce, nawet codzienna jazda na trasie dom - praca byłaby męczarnią.

Ale ponieważ w życiu i tak piękne są tylko chwile, dwustukonny sleeper na bazie starego polo broni swojej racji bytu. Gdyby volkswagen polo 86C 1.8T było środkiem farmakologicznym, musiałoby być wydawane wyłącznie na receptę. Należy je stosować w umiarkowanych dawkach, zwłaszcza, że właściciel (a zarazem konstruktor auta) zamierza zwiększyć jego siłę działania. W tej chwili jednostka napędowa jest w konfiguracji całkowicie fabrycznej - dokładnie taki, jaki został wymontowany z Audi TT w wersji 180 KM. Nie jest tajemnicą, że dość banalne modyfikacje wystarczą, by wykręcić z tego młynka grubo ponad 200 koni. Ale i bez tego jest piekielną maszynką dla prawdziwych twardzieli.

Zjedź na pobocze.

Maxi Tuning
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen Polo | GTI | auto | Auta | polo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy