Samochód na zezwolenie?

Każdemu wolno jednak mieć co najmniej równie groźnego nissana 300ZX. Ten egzemplarz wygląda tak bojowo, że zastanawiamy się, czy jednak nie potrzeba na niego zezwolenia...

Zawsze miło jest dostać z rana telefon - "auto gotowe, przyjeżdżaj!". Zwłaszcza kiedy wcześniej doglądało się prac nad furą i mogło zaobserwować, jak ze zwykłego 300ZX-a - o ile ten model w ogóle można nazwać "zwykłym" - auto przeistacza się w wypasiony tuningowy projekt. Nie należało marnować czasu - aparat w dłoń, statyw w drugą, i do dzieła!

Reklama

Spoilery? Nie, dziękujemy... Największy z gamy sportowych Nissanów został zaprojektowany w sposób ponadczasowy, podobnie jak większość japońskich samochodów z wyższej półki. Nieważne czy spojrzymy na 300ZX, toyotę suprę czwartej generacji, czy też może rzadko spotykaną hondę NS-X - każde z tych aut doskonale ukrywa swój kilkunastoletni wiek i nawet przywrócenie ich do produkcji w obecnej formie nie powodowałoby szczególnego dysonansu. Dlatego też Radek - właściciel nissana - słusznie uznał, że jakiekolwiek spoilery i inne zakłócenia idealnej linii zepsułyby wygląd fury w sposób nieodwracalny. Na aucie nie ma żadnych barokowych dokładek, odkładek, tuningowych zderzaków, czy skrzydeł na tylnej klapie, a ostateczny efekt udowadnia, że tuning stylistyczny idealnie obywa się bez tego typu kontrowersyjnych upiększeń.

Prace nad samochodem wykonano w zakładzie Barbus Car Audio & Tuning, który zgodnie z nazwą zajmuje się tym, co lubimy najbardziej. W celu uzyskania jak najbardziej klinowego, gładkiego kształtu, mającego kojarzyć się z drapieżnością, auto nieco poprawiono z zewnątrz. Wszystkie załamania i przetłoczenia zostały wygładzone, zwłaszcza z boku, gdzie mamy teraz do czynienia z zupełnie jednolitą linią drzwi i progów. Zmniejszono też rowki w zderzakach (dla porównania można spojrzeć na zdjęcie seryjnego nissana 300ZX). Teraz widać, że pomarańczowa "trzysetka" z Barbusa jest tak gładka, jakby pływała pod wodą, a nie jeździła po lądzie.

Dalszą konsekwencją wygładzania było zniknięcie z tylnej klapy niewielkiego, seryjnego spoilera. Poszerzone błotniki dodają jeszcze więcej agresji, ale były też koniecznością przy zaplanowanym rozmiarze felg. Wprawdzie 8,5 x 17 cali z przodu to jeszcze nie tak wiele, ale z tyłu fele liczą sobie już dziesięć cali szerokości, a to dużo więcej niż przewidział producent. Aby imponujący, polerowany rant nie wystawał poza obrys nadwozia, tylne błotniki wymagały trochę prac blacharskich. Założenie felg nie obyło się zresztą bez użycia podkładek dystansowych; przy felgach znacznie szerszych od seryjnych to zazwyczaj jedyny sposób, żeby wewnętrzna krawędź obręczy nie próbowała przeciąć nam elementów zawieszenia... Z naciągniętymi oponami Toyo nissan potrzebował już tylko jednego zabiegu: obniżenia. Zawieszenie Koni opuściło nadwozie do takiego poziomu, że... po raz kolejny posłużyliśmy się porównaniem z telefonem komórkowym. Komórka mieści się pod auto, tyle że nie na stojąco, a na leżąco. Wygląda ono jak poduszkowiec, mimo że nie zastosowano pneumatyki. Jednak do niedzielnych przejażdżek zawias można ustawić nieco mniej radykalnie.

Z lakierem typu kameleon, mieniącym się barwami od dojrzałej pomarańczy do kanarkowej żółci, Nissan robi furorę na ulicy. Po otwarciu Lambo-drzwi szanse kierowcy na poznanie nowych koleżanek wzrastają co najmniej o kilka punktów. W ciepłe dni na pewno będzie możliwość przetestowania 300ZX-a pod jakąś modną imprezownią.

Mobilne disco

Nazwa "Car Audio & Tuning" zobowiązuje. We wnętrzu Nissana znajdziemy prawdziwą instalację do tworzenia dobrego, imprezowego klimatu. W dodatku, bardzo łatwo zdejmowalne panele dachowe wersji targa pozwalają jeszcze lepiej odbierać pozytywne wibracje z wnętrza, nawet gdy stoimy kilka metrów od auta.

Kabinę obito alcantarą w kolorze brzoskwiniowym i zamontowano streetracingowe zegary w słupku kierowcy, podświetlane niebieskimi diodami. To był jednak dopiero początek. Szelkowe pasy Schroth przypinają kierowcę i pasażera do skórzanych siedzeń od mini (!), spoglądamy w lusterko wsteczne... o, nie ma! Istotnie, w miejscu lusterka zamontowano radioodtwarzacz Alpine 7944R, natomiast widok do tyłu zapewnia nam kamera wmontowana centralnie z tyłu pod blendą świateł, przekazująca widok do ekranu na desce rozdzielczej. Rozwiązanie bardzo przydatne - w nissanie widok do tyłu i tak jest fatalny, a przy ciemnych szybach przeradza się w absolutny brak widoczności. Funkcje monitora w desce rozdzielczej nie kończą się na wyświetlaniu tego, co zostaje w tyle - podczas postoju możemy wybrać sobie, czy chcemy pograć na Playstation 2, czy może pooglądać DVD...

Pod pokrywą bagażnika znajdują się dwa urządzenia, odpowiedzialne za bezlitosne pompowanie basu: subwoofery Alpine Type-R o średnicy piętnastu cali każdy - większe niż felga do popularnego samochodu. Każdy zasilany jest przez pojedynczy monoblok V12; łącznie mogą przekazać do 1000 watów mocy, a to znacznie więcej niż potrzeba, by samym ciśnieniem dźwięku podnieść klapę. Do kabiny wtłacza moc wzmacniacz Earthquake ("trzęsienie ziemi") 105, a systemy głośnikowe pochodzą od Intertechnik i Alpine. Zestrojenie procesorem dźwięku Alpine PXA H600 gwarantuje, że zamiast idealnego dźwięku nie usłyszymy wyniszczającej mózg "sieczki".

Na razie pod maską pracuje wolnossąca jednostka sześciocylindrowa o pojemności trzech litrów. Dobrym gadżetem jest możliwość włączania silnika pilotem: podczas rozruchu auto wydaje dość głośny hałas, więc zaskoczenie "oglądaczy" mamy, jak w banku. Oprócz dołożenia przelotowego wydechu i niewielkiego przestrojenia elektroniki, główną modyfikacją jest jak na razie wtrysk podtlenku azotu Nitrous Express. Kilkadziesiąt dodatkowych koni mechanicznych na pewno nie zaszkodzi, ale można cieszyć się nimi zbyt krótko. Dlatego na montaż czeka już silnik serii 30DETT, wyposażony fabrycznie w dwie turbosprężarki. Plan jest prosty i wykonalny: mocy ma być po prostu bardzo dużo. W Polsce są już co najmniej dwa bardzo szybkie 300ZX, więc jest do kogo równać, a może nawet przegonić...

Nie potrzeba wiele, żeby ulepszyć 300ZX-a - wystarczy nieco poprawić fabrykę i wprowadzić kilka przemyślanych zmian, a w zamian otrzymamy obosieczną broń masowego rażenia lansem i bansem. Miejmy nadzieję, że nie zostanie wykryta przez amerykańskie siły specjalne, a Barbus Car Audio & Tuning nie trafi do "osi zła"!

Maxi Tuning
Dowiedz się więcej na temat: tuning | auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy