Diamentowy mercedes!
Amerykańskie podejście do motoryzacji jest znacząco różne od europejskiego.
Nie mamy tu nawet na myśli o połowę tańszej benzyny i równie tanich samochodów, spalających paliwo z zachłannością rakiety wynoszącej promy kosmiczne, ale o zjawisko zwane tuningiem.
O europejskiej odmianie tuningu nie będziemy pisać. O wiejskim tuningu słyszeli wszyscy, a penetracja internetu dostarcza dowodów, że wcale nie jest on polską specjalnością. Niesłychanie trudno o pojazd, który po przeróbkach byłby ładniejszy niż przed...
Jednak zupełnie inaczej do tuningu podchodzi się za Oceanem. Jak? Można się o tym przekonać oglądając różnego rodzaju programy motoryzacyjne produkcji amerykańskiej, którymi od pewnego czasu raczą nas polskie telewizje. W skrócie ma być ostentacyjnie, głośno, błyszcząco. A im więcej blichtru i ostentacji, tym lepiej.
A czy może być lepszy sposób na ostentacyjną prezentację swojej zamożności niż samochód pokryty... diamentami? A jeszcze lepiej - pokryty diamentami mercedes? Cóż, w naszym kraju, samo poruszanie się mercedesem SL jest tak dużą nobilitacją, że nikomu takie pomysły do głowy nie przychodzą. Jednak w Ameryce "zwykły" SL już nikomu nie imponuje...
Dlatego na salonie samochodowym w Los Angeles zaprezentowano mercedesa SL pokrytego diamentami... Tak przynajmniej ma myśleć oszołomiony przechodzień. Tak naprawdę bowiem diamenty nie są prawdziwe. Czy to jednak będzie widać z pobocza ulicy lub zza kierownicy innego samochodu? I tak po prawdzie: czy ma to jakieś znaczenie? Podryw i tak się uda...
Tak, Ameryka to dziwny kraj.