Defender, czyli strojenie posłanki

Tuningowanie samochodów o czysto użytkowym charakterze przypomina nieco strojenie posłanek Samoobrony, tak by dobrze prezentowały się w sejmie.

Wprawdzie kosmetyczki potrafią czynić cuda, ale już na pierwszy rzut oka widać, że panie zdecydowanie lepiej radzą sobie w terenie niż na Wiejskiej. Mimo tego nie brakuje szaleńców, którzy starają się zamienić władców wsi w miejskich arystokratów. Należą do nich m.in. firmy Aznom oraz Romeo Ferraris, które wspólnie postanowiły zabrać się za ikonę terenowej jazdy - land rovera defendera.

Z zewnątrz samochód niezbyt mocno różni się od zwykłego defendera. Auto otrzymało wykonane z włókien węglowych nakładki na nadkola i maskę, malowany na czarno dach oraz nowe koła z oponami "road venture" marki Kumho. Wzdłuż nadbudówki biegnie również niewielki czerwony pas, który komponuje się z czerwonym napisem Land Rover na masce. W tym samym kolorze polakierowano również zaciski hamulcowe.

Reklama

We wnętrzu, zamiast łatwo zmywalnych plastików pojawiły się skóra i alcantara. Zamontowano również fotele od Sparco oraz wykonaną z włókien węglowych kierownicę.

Samochód napędzany jest przez 2,4-litrowego turbodiesla, który po kuracji wzmacniającej rozwija moc 152 KM, czyli o 30 KM więcej niż w standardowej wersji. Jednostce przybyło też 75 Nm momentu obrotowego.

Cena tej "ucywilizowanej" wersji defendera nie została podana. Mamy jednak uzasadnione wątpliwości, co do tego, czy samochód przypadnie do gustu fanom offroadu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stroić
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama