Jakiego przebiegu się bać?

Czynnikiem, który w znaczny sposób wpływa na cenę pojazdu używanego jest przebieg. Na jego podstawie - przynajmniej teoretycznie - można określić stan techniczny, w jakim znajduje się dane auto.

Zwłaszcza w Polsce, z tym ostatnim bywa jednak różnie. Cofanie wskazań liczników to powszechna praktyka. Na szczęście, coraz częściej ustalenie oryginalnego przebiegu nie jest trudne.

Dysponując numerem VIN pojazdu w Autoryzowanych Stacjach Obsługi wielu marek, sprawdzić można kiedy i przy jakim przebiegu dokonano ostatniego przeglądu. W przypadku aut sprowadzonych ze Szwecji korzystając ze strony udostępnionej przez tamtejsze Ministerstwo Transportu (https://www21.vv.se/fordonsfraga/FragaPaAnnatFordon.aspx) podając tamtejszy numer rejestracyjny, bez trudu sprawdzimy pełną historię konkretnego auta.

Reklama

Z przebiegiem wiąże się jednak parę mitów, które w znaczny sposób wpływają na to, jak kształtuje się polski rynek pojazdów używanych. Dlatego właśnie, warto wiedzieć, przy jakim przebiegu spodziewać się można konkretnych wydatków.

100 tys. km to jak "nówka"

Wertując ogłoszenia nie sposób przeoczyć, że przebiegi większości oferowanych do sprzedaży aut oscylują w okolicach 120-150 tys. km. Handlarze nieprzypadkowo ukochali sobie właśnie ten przedział.

Wielu polskich kierowców "pierwsze szlify" zdobywało na maluchach, dużych fiatach, wartburgach i innych przestarzałych konstrukcyjnie samochodach z szeroko pojętego Bloku Wschodniego. Wówczas również utarło się przekonanie, że auto z przebiegiem 100 tys. km rzadko kiedy nadaje się jeszcze do jazdy, 150 tys. km traktowano jako początek śmierci technicznej. Pamiętajmy jednak, że tamtejsze samochody miały bardzo archaiczną konstrukcję (np. wał korbowy podparty jedynie na trzech łożyskach), wiele do życzenia pozostawiały również ówczesne oleje.

Zanim zdecydujmy się na konkretny model radzimy poświęcić chwilę na zgłębienie jak największej ilości informacji. Polecamy zwłaszcza internetowe kluby i forma użytkowników konkretnych pojazdów. Za ich pomocą, z dużą dozą prawdopodobieństwa, będziemy mogli określić górną granicę przebiegu, przy którym dany model zaczyna mieć konkretne problemy.

Pojazdy różnych klas, w różny sposób znoszą takie same przebiegi. Auta klasy średniej i wyższej z reguły projektowane są na większy przebieg niż samochody miejskie.

W przypadku współczesnych, zagranicznych konstrukcji przebieg rzędu 100 tys. km to dopiero "wstęp" do eksploatacji. Prawidłowo użytkowany pojazd nie powinien w tym czasie ulec żadnej poważnej awarii, wnętrze nie powinno mieć praktycznie żadnych śladów eksploatacji.

200 tys. km? To dopiero połowa życia!

Dopiero przy przebiegu rzędu 200 tys. km spodziewać się już można pewnych wydatków, ale również ta liczba nie powinna odstraszać kupujących. 200 tys. km traktować można jako "połowę życia" większości współczesnych pojazdów.

Przy takim przebiegu ingerencji mechanika wymagać może chociażby sprzęgło czy układ hamulcowy, mają też prawo pojawić się pewne usterki osprzętu (np. rozrusznik, alternator). W przypadku aut poruszających się po polskich drogach większego przeglądu wymagać też może zawieszenie. Istnieje również stosunkowo duże prawdopodobieństwo pojawienia się niewielkich wycieków z silnika (uszczelka pokrywy zaworów, miski olejowej).

W żadnym wypadku nie powinniśmy jednak skreślać z listy naszych zainteresowań pojazdów z takim przebiegiem. Dokładna inspekcja i usunięcie kilku drobnych usterek nie będzie kosztowało majątku. Po tzw. "dużym przeglądzie", jeszcze długo będziemy mogli cieszyć się naszym autem.

Wzmożoną czujność należy jednak zachować w przypadku nowoczesnych silników diesla, w których jako element eksploatacyjny traktuje się np. dwumasowe koło zamachowe. Jego wymiana (zaleca się to zrobić wraz z wymianą sprzęgła) kosztować może około 3 tys. zł. Pamiętajmy jednak, że to cena, jaką trzeba zapłacić za niskie spalanie i wyższą kulturę pracy nowych diesli.

300 tys., czyli koniec "bezproblemowej eksploatacji"

Wyznacznikiem końca "bezproblemowej eksploatacji" jest przeważnie przebieg rzędu 300 tys. km. Oczywiście wiele zależy od sposobu jazdy i serwisowania, ale większość aut z przebiegiem powyżej 300 tys. km nosi już wyraźnie ślady zużycia. Wytarta kierownica i spękana skóra na siedzeniach to nie jedyne niedogodności. Przy takim dorobku musimy się już liczyć z poważniejszymi usterkami.

O ile w wielu przypadkach np. silnik wciąż znajdować się może w niemal idealnym stanie, o tyle inne podzespoły zużywać się mogą w znacznie szybszym tempie. Problemy sprawiać już może skrzynia biegów (wyrobione synchronizatory i "wodziki"), układ chłodniczy (wycieki, rozszczelnione chłodnice) czy przekładnia kierownicza. Powinniśmy być też przygotowani na drobne acz dokuczliwe usterki elektryki (siłowniki szyb i centralnego zamka, awarie czujników itd.).

Pamiętajmy jednak, że również auto z takim przebiegiem może znajdować się w BARDZO DOBRYM STANIE TECHNICZNYM. Kluczem do jego zachowania jest odpowiednie serwisowanie i sposób eksploatacji. Wiele sprowadzonych z zachodu samochodów klasy średniej z silnikami diesla legitymuje się podobnymi przebiegami. Jeśli auta były "do końca" serwisowane, co potwierdzają wpisy w książce serwisowej i pracownicy ASO (często można to sprawdzić po numerze VIN) jest duże prawdopodobieństwo, że samochód posłuży jeszcze przez dłuższy czas.

Np. w Niemczech, gdzie jest dobrze rozbudowana sieć bezpłatnych autostrad, nawet czteroletnie auta mogą legitymować się takim przebiegiem. Na szczęście zapisana, oryginalna, książka serwisowa pozwala sądzić, że wszystkie usterki usuwano na bieżąco, a w aucie zamontowanych jest wiele nowych podzespołów.

400 tys. km - śmierć techniczna

Auta z przebiegami powyżej 400 tysięcy km, z nielicznymi wyjątkami, jak chociażby stare pojazdy z leciwymi wolnossącymi dieslami, to w większości tzw, "jeżdżące skarbonki". Silniki dochodzą już do kresu swoich możliwości, mniej więcej taki przebieg wyznacza również kres działania większości istotnych elementów, jak np. skrzynia biegów.

Oczywiście i w takim przypadku zapisana książka serwisowa pozwala sprawdzić, czy w tzw. "międzyczasie" w aucie nie zamontowano już drugiej skrzyni czy przekładni kierowniczej, ale decydowanie się na taki samochód bez możliwości sprawdzenia historii serwisowej konkretnego egzemplarza to jawne proszenie się o kłopoty.

Przed zakupem takiego auta bezwzględnie udajmy się na duży przegląd, w ramach którego mechanik powinien zmierzyć również ciśnienie w cylindrach (niestety, by mieć 100% pewności co do kondycji silnika wypadałoby najpierw zmienić olej!)

Pomyśl, ile chcesz pojeździć

Zanim zdecydujemy się na konkretne auto zastanówmy się, jak długo planujemy nim jeździć. W Polsce, przeciętny kierowca przejeżdża rocznie około 20 tys. km. Oznacza to, że decydując się na samochód z potwierdzonym(!) przebiegiem rzędu 250 tys. km, po wykonaniu "dużego" przeglądu mamy przed sobą 2-3 lata spokojnej eksploatacji!

Zjawisko cofania liczników przez handlarzy to jawne oszustwo, ale wynika ono w dużej mierze z chęci zaspokojenia popytu. Jeśli wszyscy chcą kupić dziesięcioletniego diesla z przebiegiem 150 tys. km, nie powinno nikogo dziwić, że właśnie takich aut będzie w ogłoszeniach najwięcej... Często zdecydowanie lepszym wyjściem okazuje się zakup auta z większym, lecz potwierdzonym przebiegiem, niż mniejszym, którego nikt nie będzie w stanie zweryfikować...

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: boja | określić | jacy | usterki | auto | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy