Kia Stinger GT - potrafi zachwycić

Kia Stinger to mierzący 483 cm liftback, który aspiruje do miana tak zwanych "4-drzwiowych coupe" (choć w tym przypadku auto ma pięcioro drzwi), a więc bardzo wąskiego i dość ekskluzywnego grona.

Takie samochody mają między innymi zwracać uwagę wyglądem, a koreańska nowość to całkiem odważny projekt. Czy spojrzymy na oryginalne reflektory, długą maskę z wlotami powietrza, dynamicznie pociągniętą linię dachu czy też tylny pasek świetlny zachodzący daleko na błotnik, nie sposób określić z autem jakiej marki mamy do czynienia.

We wnętrzu wita nas tapicerka z naturalnej skóry, wstawki z prawdziwego aluminium i skórzane pokrycie deski rozdzielczej. Po naciśnięciu przycisku Start fotel kierowcy podjeżdża do przodu, a kierownica elektrycznie się obniża, wracając do wcześniej zapamiętanego ustawienia. Sam fotel jest oczywiście ogrzewany i wentylowany, a długości siedziska nie reguluje się ręcznym wysuwaniem poduszki - siedzisko wydłuża się elektrycznie.

Stinger wygląda świetnie i świetnie również jeździ. Nasz egzemplarz napędzany był podwójnie doładowanym V6 o pojemności 3,3 l i mocy 370 KM! Jednostka ta może pochwalić się też maksymalnym momentem obrotowym wynoszącym 510 Nm, dostępnym w od 1300 do 4500 obr./min. Takie wartości robią wrażenie, podobnie jak sprint do 100 km/h trwający 4,9 s oraz prędkość maksymalna, wynosząca 270 km/h! Auto seryjnie wyposażone jest w 8-biegową skrzynię automatyczną i napęd 4x4.

Wiele wskazuje na to, że Kia Stinger będzie próbowała podebrać klientów, nie tylko Volkswagenowi Arteonowi, ale także Audi A5 Sportback oraz BMW serii 4 Gran Coupe. Po tygodniu spędzonym z koreańską nowością uważamy, że... ma ona do tego wszelkie predyspozycje! To kawał świetnego samochodu, który sprawia mnóstwo przyjemności, zarówno podczas szybkiej, jak i zrelaksowanej jazdy.

Testowanego Stingera kupicie za 234 900 zł, co jest zaskakującą wręcz okazją, ponieważ testowana wersja GT nie przewiduje opcji - wszystko dostajemy seryjnie.