Mazda MX-5 na śniegu i (czasami) bez dachu

Każdego, kto ma choć trochę benzyny we krwi, od czasu do czasu nachodzi chęć nabycia samochodu, który służyłby tylko dostarczaniu przyjemności z jego prowadzenia. Wciśnięci na co dzień w swoje SUV-y czy rodzinne kombi my, faceci, marzymy, aby mieć pod domem zabawkę dla dorosłych. Wtedy niestety włączają się nam wyrzuty, że takie zabawki są mało praktyczne a żona na pewno wygoni nas z domu i tylko czekać na awanturę o nierozsądne gospodarowanie rodzinnym budżetem. Dlatego panowie mam dla was radę: takie auto kupcie swojej żonie.

O jakim aucie mowa? Oczywiście o najnowszym wcieleniu kultowego roadstera, czyli mazdy MX-5. Czemu ten "maluch" miałby się spodobać naszym żonom? Przede wszystkim dlatego, że jest piękny. Ma linię nawiązującą do klasycznych tego typu włoskich pojazdów, a jednocześnie, dzięki masywnym przednim nadkolom i mocno wypuszczonej do przodu masce, przypomina nieco miniaturkę Corvetty z lat 70. Po drugie, jest kabrioletem, a która kobieta nie lubi poczuć wiatru we włosach? Po trzecie, ma bardzo zgrabnie wykończone wnętrze i jest bardzo prosty i intuicyjny w obsłudze.

Czytaj więcej na http://motoryzacja.interia.pl/samochody-nowe/testy/news-mazda-mx-5-kup-zonie-ale-nie-mow-jej-wszystkiego,nId,2142271