Zgrzyt na linii Opel - PSA

Przedłuża się proces przejęcia Opla przez koncern PSA. Kością niezgody pozostaje przyszłość centrum badawczo-rozwojowego w niemieckim Russelsheim.

W należącym do Opla ośrodku zatrudnionych jest obecnie około 7 700 osób. Przedstawiciele niemieckiego producenta chcą mieć pewność, że po przejęciu firmy przez Francuzów poziom zatrudnienia nie ulegnie zmianie. Sporną pozostaje też kwestia dalszego funkcjonowania samego centrum w Russelsheim.

Pierwotny plan zakładał, że w początku czerwca europejskie aktywa Opla i Vauxhalla przekazane zostaną nowo-utworzonej spółce o nazwie Opel Automobile GmbH. Wiadomo jednak, że formalności odsuną się w czasie. To jedna z ostatnich kart przetargowych, jaką może posługiwać się zarząd Opla w walce o zachowanie miejsc pracy w Niemczech.

Reklama

Już dwa miesiące temu PSA ogłosiło, że kolejna generacja Corsy, która pojawić ma się na rynku w 2019 roku, zbudowana zostanie w oparciu o francuską platformę. Zdaniem przedstawicieli Opla byłoby lepiej, jeśli samochód powstałby "bez pomocy francuskich inżynierów". Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że w działach projektowych PSA zatrudnionych jest obecnie około 13 tys. inżynierów i różnego rodzaju specjalistów. Zarząd Opla chciałby również utrzymać niezależność przy tworzeniu kolejnej generacji flagowej Insignii.

Mimo różnicy zdań dyrektor ds. komunikacji firmy Opel - Michael Goentgens - stwierdził niedawno, że "Jesteśmy na dobrej drodze do porozumienia, chociaż wciąż istnieją pewne otwarte pytania, które należy wyjaśnić". Dodał również, że proces zmiany właściciela Opla zakończy się w drugiej połowie bieżącego roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy