Toyota 2000GT za 800 tys. dolarów? Prawdziwa okazja!

Pod młotek poszły w ciągu jednego tygodnia aż dwa egzemplarze klasycznego modelu Toyota 2000GT. Owa „okazyjność" zamknęła się w obu przypadkach w kwotach nieco ponad 800 tys. dolarów. Jak na to auto, to naprawdę niewiele.

Dwie niezwykle prestiżowe aukcje w USA: w Monterey (RM Auctions Shoteby’s) oraz Pebble Beach (Gooding and Company) i dwa wspaniale utrzymane, piękne egzemplarze modelu, który okazał się przełomem dla japońskiej motoryzacji - Toyoty 2000GT. Oba z tego samego rocznika, oba w rzadkiej wersji, bo z kierownicą po lewej stronie, oba w tym samym kolorze, ale każdy z zupełnie inną przeszłością.

Zacznijmy jednak od historii modelu - również wyjątkowej. Bo nie dość że 2000GT jest efektem współpracy Toyoty z... Yamahą, to o mały włos auto w ogóle by nie powstało. Yamaha razem ze słynnym niemieckim designerem Albrechtem Goertzem (pracował m.in. dla BMW) najpierw wykonała projekt tego typu samochodu dla Nissana. Po zbudowaniu prototypu Nissan nagle zrezygnował z dalszych prac nad autem i wtedy pałeczkę przejęła właśnie Toyota.

Reklama

Zaprojektowanie karoserii samochodu powierzono styliście ze stajni Toyoty - Satoru Nozaki, który najprawdopodobniej (świadomie lub nie) musiał lekko zainspirować się liniami Jaguara E-Type. I nie tylko, bo w 2000GT można znaleźć także sporo odniesień do innych modeli Toyoty, np. ukrytych za szybami - jak w Toyocie Sports 800 - przednich lamp. Auto wyposażono w bardzo nowoczesne jak na tamte czasy rozwiązania, m.in.: mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu i hamulce tarczowe wszystkich kół. Pod maską znalazł się rzędowy, 6-cylindrowy silnik 2.0 z Toyoty Crown, połączony z 5-biegową skrzynią manualną. Dzięki modyfikacjom przeprowadzonym przez Yamahę silnik rozwijał 152 KM i był w stanie rozpędzić auto do 100 km/h w 8,4 s, a maksymalnie aż do 220 km/h. Wyśrubowane parametry pozwoliły modelowi 2000GT pobić nawet kilka rekordów prędkości.

Po raz pierwszy Toyota 2000GT została pokazana w 1965 roku podczas salonu samochodowego w Tokio. Jeden z egzemplarzy, w nietypowym złotym kolorze, prezentowała słynna w tamtych czasach brytyjska modelka Twiggy. Dostała go potem zresztą od Toyoty w prezencie.

Jeszcze większą sławę sportowej Toyocie przyniosła rola w filmie. I to nie byle jakim. Auto zagrało bowiem w jednej z części serii o przygodach Jamesa Bonda - "Żyje się tylko dwa razy". Na potrzeby filmu przygotowano dwa egzemplarze 2000GT - co ciekawe, w wersji cabrio, czyli takiej, jakiej na rynku nie było. Dlaczego zdecydowano się pozbawić samochód dachu? Odpowiedź jest prosta: bo grający Bonda i mający blisko 1,9 m wzrostu Sean Connery do wersji z zamkniętym nadwoziem po prostu się nie mieścił. Ale to nie koniec ciekawostek związanych z bondowską karierą 2000GT. Kolejna może być zaskakująca nawet dla zagorzałych miłośników japońskiej marki i jej modeli. Kto by się spodziewał, że właśnie tę Toyotę, a nie np. któryś z modeli Astona Martina czy Lotusa, wskaże jako swoje ulubione auto z puli wszystkich samochodów agenta 007 obecny odtwórca roli Bonda, czyli Daniel Craig?

Niestety, promocja nie przełożyła się na sprzedaż. 2000GT trafiło na rynek dopiero w 1967 roku, a produkcję zakończono już trzy lata później. Powstało zaledwie 351 egzemplarzy, w tym 62 z kierownicą po lewej stronie, które pojechały prosto do USA. A tam 2000GT zasłynęło m.in. z... bardzo wysokiej ceny, bo sprzedawano je znacznie drożej niż porównywalne modele Jaguara czy Porsche.

Dzisiaj ten brak popularności ma swoje zalety - 2000GT jest zdecydowanie najdroższym japońskim klasykiem. Ceny obu wystawianych niedawno egzemplarzy domy aukcyjne szacowały na sumę od 800 tys. do nawet grubo ponad miliona dolarów. Auta sprzedały się jednak wyjątkowo "tanio".

Pierwsze z nich (rocznik 1967) licytowane było przez słynną firmę RM Auctions Shoteby’s. To wyjątkowy egzemplarz nawet jak na standardy 2000GT - pierwszy z kierownicą po lewej stronie zaprojektowany i wyprodukowany przez Toyotę, a także i pierwszy, który trafił do Stanów Zjednoczonych. Owszem, istnieją jeszcze dwa z wcześniejszymi numerami podwozia, ale one pierwotnie zostały zbudowane jako auta z kierownicami po prawej, Toyota ostatecznie przerobiła je jednak na wersje kontynentalne i wysłała do Belgii i Danii. Wracając do amerykańskiego rarytasu - samochód ma znane i udokumentowane pochodzenie, licząc od pierwszego właściciela aż do teraz. Do tej pory przejechał 69 tys. km i jest absolutnie bezwypadkowy. Nigdy nie był też restaurowany (został tylko we wczesnej młodości poddany ponownemu lakierowaniu). Nie był, bo nie musiał - od początku trafiał z doskonałych rąk w kolejne doskonałe ręce i dzięki temu jest w rewelacyjnym stanie. To prawdopodobnie najlepiej utrzymany egzemplarz z zachowanych 2000GT. Tym bardziej zaskakuje więc wylicytowana cena: 825 tys. dolarów, czyli raptem 25 tys. więcej od dolnych widełek!

Drugie auto osiągnęło jeszcze niższą cenę, bo tylko 803 tys. dolarów - właśnie taka była ostatnia kwota rzucona na licytacji w Pebble Beach prowadzonej przez firmę Gooding and Company. To również 2000GT z 1967 roku, także z kierownicą po lewej stronie i w tym samym co "amerykanka" kolorze nadwozia. Ten egzemplarz niemal całe swoje dotychczasowe życie spędził jednak w Szwajcarii. Auto zostało sprowadzone do tego kraju w styczniu 1969 roku, ale pierwsza rejestracja  nastąpiła w sierpniu 1971. Do teraz samochód miał czterech właścicieli (trzeba przyznać, że także bardzo troskliwych), przy czym w rękach ostatniego był przez ponad 30 lat. To auto, w odróżnieniu od swojego amerykańskiego odpowiednika, było jednak kilkakrotnie restaurowane - dosyć gruntownie w 2014 roku - dzięki czemu też jest w idealnym stanie, ale... oryginalność egzemplarza z Monterey jest nie do pobicia.

KL

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Toyota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy