Włoska legenda zrobi SUV-a!

Chociaż w Polsce nazwa De Tomaso nie wywołuje powszechnych skojarzeń z motoryzacją, pojazdy tej włoskiej marki chciałby mieć w swoim garażu każdy kolekcjoner.

Alejandro de Tomaso - syn argentyńskich emigrantów, którzy przenieśli się do Włoch - dzięki fortunie swoich rodziców i pasji do motoryzacji, w latach pięćdziesiątych był kierowcą Formuły 1. Za namową żony (którą poznał w czasie jednego z GP) w 1959 roku postanowił samemu zabrać się za budowę samochodów sportowych.

Początkowo przerabiał "wyścigówki" innych marek, ale już w 1964 roku zbudował od podstaw auto o nazwie De Tomaso vallelunga, które jest dzisiaj obiektem westchnień wielu fanów motoryzacji. Napędzany 1,5-litrowym silnikiem Forda (z modelu cortina) pojazd był kwintesencją włoskiego stylu. Centralnie umieszczona jednostka napędowa rozwijała tylko 105 KM, ale cały samochód ważył mniej niż 500 kg!

Reklama

W 1967 roku firma wypuściła też na rynek inny kultowy model - pantera - którego nadwozie zaprojektowała firma Ghia (za jego projekt odpowiedzialny był młody i zupełnie nieznany wówczas Giorgetto Giugiaro). Charakterystyczną cechą auta były "skrzydła" - jak zwykło się nazywać podwójną, otwieraną podobnie jak drzwi w mercedesie gullwingu, pokrywę silnika. A ten ostatni rozwijał moc 305 KM i dysponował momentem obrotowym przekraczającym 530 Nm.

Firma szybko odniosła rynkowy sukces, jej pojazdy eksportowane były głównie do Stanów Zjednoczonych. W posiadaniu De Tomaso znalazły się takie marki, jak - wytwarzające motocykle - Benelli i Moto Guzzi oraz Innocenti i Maserati (które pod koniec lat osiemdziesiątych sprzedano koncernowi Fiat).

Niestety, od połowy lat osiemdziesiątych włoski wytwórca wyraźnie podupadał. Przez ostatnie dwadzieścia lat marka balansowała na krawędzi bankructwa, wszelkie próby powrotu do dawnej chwały kończyły się fiaskiem.

Ostatnio, włoski dziennik "La Repubblica" opublikował wiadomość, która powinna zainteresować wszystkich miłośników włoskiej motoryzacji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w 2011 roku, na salonie samochodowym w Genewie zobaczyć będzie można nowy model sygnowany logiem De Tomaso. Tak przynajmniej wynika z wywiadu z Gianluca Rossignolo - udziałowcem i wiceprezesem firmy ds. marketingu.

Co ciekawe, nie będzie to jednak dwumiejscowy pojazd, który mógłby stawać w szranki z ferrari czy lamborghini, ale samochód klasy SUV! Prace nad autem trwają już podobno od kilkunastu miesięcy, jeśli nie będzie opóźnień, pierwsze testy drogowe rozpoczną się jeszcze w październiku. Prezentacja samochodu ma odbyć się w marcu. Uruchomienie produkcji planowane jest do czerwca przyszłego roku.

Decyzja o zbudowaniu SUV-a wynika z chęci powrotu marki na rynek amerykański, gdzie pojazdy De Tomaso cieszyły się ogromnym prestiżem. Auta dostępne mają być również w Europie i krajach arabskich. Na razie wiadomo jedynie, że pojazdy dostępne będą w dwóch wersjach: benzynowej i wysokoprężnej o mocach od 260 do 300 KM. Ceny wahać się mają w granicach od 85 do 125 tysięcy euro.

Rossignolo nie ukrywa, że liczy na pomoc włoskiego rządu. Pod marką De Tomaso powstawać też mają ekskluzywne perfumy i odzież.

Chociaż w ostatnich dwudziestu latach kilkukrotnie słyszeliśmy o powrocie na salony tej włoskiej legendy, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko trzymać kciuki. O tym, czy ambitne plany nie spalą na panewce przekonamy się już w marcu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: firma | pojazdy | legenda | De Tomaso | SUV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy