Wielkie kłamstwo o elektrycznych samochodach

Chociaż przez ostatnich pięćdziesiąt lat w świecie motoryzacji dokonał się ogromny postęp, w konstrukcji samochodów tak naprawdę niewiele się zmieniło.

W fundamentalnej kwestii - rodzaju napędu - zatrzymaliśmy się w miejscu. Niezależnie od tego, czy pod maską pojazdu pracuje silnik benzynowy, wysokoprężny czy zasilany gazem LPG, do "życia" nasz samochód wciąż potrzebuje paliwa powstałego w wyniku przetworzenia ropy naftowej.

Niestety - co wiadomo od dawna - znane obecnie złoża - w zależności od ekspertyz (i tego, kto za nie płaci...) - wystarczą jeszcze na 50 do 100 lat. Później ludzkość stanie przed ogromnym problemem - jeśli tęgie głowy naukowców nie wymyślą nowych sposobów pozyskiwania energii - w mgnieniu oka cofniemy się do XVIII wieku.

Reklama

Co ciekawe, przynajmniej w kwestii motoryzacji (pamiętajmy, że ropa naftowa wykorzystywana jest nie tylko do napędu aut - to również surowiec niezbędny w przemyśle odzieżowym czy np. farmaceutycznym), na pierwszy rzut oka, ten palący problem zdaje się dziś nikogo nie interesować. Tematem spędzającym obecnie sen z powiek milionom ludzi na całym świecie jest teraz kwestia "ekologiczności" ich pojazdów. Kwestia, której nikt - tak naprawdę - nie potrafi zmierzyć ani nawet zdefiniować...

Samochody trują? Tak, ale mniej niż krowy...

Nie tylko można, ale wręcz należy spierać się o to, jaki wpływ współczesne samochody wywierają na środowisko naturalne. Wypada pamiętać, że wszystkie pojazdy - zarówno osobowe, jak i ciężarówki - emitują mniej niż 20 proc. dwutlenku węgla wytwarzanego w krajach Unii Europejskiej.

Za pozostałe cztery piąte odpowiadają m.in. spalające węgiel elektrownie, przemysł oraz - w największym stopniu - zupełnie "naturalna" i "ekologiczna" hodowla trzody chlewnej.

Podsumowując, jeśli naprawdę zależy nam na zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych, należałoby promować wegetarianizm i dążyć do całkowitego unicestwienia hodowli zwierząt na cele konsumpcyjne...

Co więcej, w myśl najnowszych badań przeprowadzonych na zlecenie organizacji o nazwie Low Carbon Vehicle Partnership zrzeszającej producentów samochodów, naukowców i wiele renomowanych instytutów badawczych, auta sprzedawane dziś po szyldem "ekologii" mają gorszy wpływ na środowisko naturalne niż te, których silniki wykorzystują benzynę czy olej napędowy. Jak to możliwe?

Wytwórcy "zielonych" pojazdów wabią ekologicznie uświadomionych klientów danymi o emisji CO2 na kilometr. Przyjmując ten wskaźnik za decydujący, zwłaszcza całkowicie elektryczne auta, faktycznie deklasują najpopularniejsze dziś w Europie diesle i samochody z napędem benzynowym.

Problem w tym, że podawanie przez sprzedawców ilości CO2 emitowanej na kilometr przypomina nieco zachowanie gimnazjalisty, który chwali się rodzicom piątką z wychowania fizycznego. Jego entuzjazm znika, gdy zapytamy o stopnie z matematyki... A właśnie z liczeniem ekolodzy zdają się mieć największe problemy.

Zeroemisyjne tylko z nazwy

W świetle najnowszych badań okazuje się bowiem, że - jeśli uwzględnić całkowitą emisję CO2 dotyczącą wyprodukowania, użytkowania i utylizacji pojazdów spalinowych i elektrycznych, poziomy emisji są niemalże identyczne!

W przypadku średniej wielkości auta z klasycznym napędem, jego wyprodukowanie, eksploatacja i utylizacja emituje do atmosfery ok. 24 tony CO2. W przypadku "zeroemisyjnego" samochodu z silnikiem elektrycznym wartość ta wynosi... 23,1 tony (w badaniu uwzględniono również emisję CO2 z elektrowni produkujących prąd dla "bezemisyjnych" aut).

To jednak nie koniec. Należy pamiętać, że w większości krajów tzw. "starej unii" samochody spalinowe złomowane są po 10-15 latach od wyprodukowania. Żadne współczesne auto elektryczne nie jest w stanie osiągnąć takiego wieku z prostej przyczyny. Po 5-7 latach akumulatory nie będą nadawały się do użytku. By przedłużyć życie pojazdu wypadałoby więc zamontować drugi komplet baterii, których produkcja i utylizacja wyemituje kolejnych 7 ton CO2. Zakładając więc, że oba samochody - spalinowy i elektryczny - eksploatowane będą przez 10 lat - sumarycznie, ten "zielony" wyemituje o przeszło 1/4 więcej CO2!

Gazy cieplarniane to nie wszystko

Co więcej, badania Low Carbon Vehicle Partnership uwzględniają jedynie emisję gazów cieplarnianych. Nikt nie policzył jeszcze, jaki wpływ na środowisko mieć będzie zwiększające się każdego roku wydobycie i przetwarzanie takich pierwiastków, jak lit czy ołów, niezbędnych do budowy akumulatorów.

Pamiętajmy, że światowym liderem w wydobyciu litu jest Chile, a państwem przodującym w produkcji ołowiu - Chiny. W jakich warunkach odbywa się owo wydobycie i jak wpływa na komfort (a może raczej długość...) życia mieszkańców? Tego nie bada nikt. Zdarzają się jednak takie sytuacje, do jakiej niedawno doszło w Chinach. W Szanghaju zostało zamkniętych czternaście z siedemnastu fabryk akumulatorów kwasowo-ołowiowych (w tym amerykańskie), gdy badania wykazały skażenie ołowiem 32 dzieci.

Warto również pamiętać, że organizacje ekologiczne podnoszą larum i domagają się zamykania elektrowni atomowych. Tymczasem alternatywne źródła energii nie są wstanie ich zastąpić, nie mówiąc już o zaspokojeniu zwiększonego przez samochody elektryczne popytu na prąd. Pozostanie wrócić do elektrowni zasilanych paliwem stałym, czyli popularnym węglem...

W świetle takich danych, ekologów zachęcających ogół społeczeństwa do przesiadania się na auta elektryczne śmiało uznać można więc za idiotów, lub - korzystając z języka dyplomacji - zauroczonych ideą lepszego życia idealistów cierpiących na awersję do matematyki.

W gruncie rzeczy, jako fani czterech kółek, powinniśmy im jednak dziękować. To właśnie dzięki staraniom "zielonych", koncerny motoryzacyjne zaczęły w końcu na poważnie interesować się alternatywnymi źródłami pozyskiwania energii. Teraz wszystko w rękach, a raczej portfelach ekologów: wydając na kompaktową hybrydę czy samochód elektryczny niebotyczne kwoty - sfinansują dalsze badania. Paradoksalnie - może się więc okazać, że motoryzacja - wróg publiczny nr 1 ekologów - po wyczerpaniu się ropy naftowej przetrwa właśnie dzięki nim.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy