Według Niemców na 100 punktów zasłużyło tylko BMW

​Producenci samochodów coraz częściej narzekają na ogromne koszty, które muszą ponosić, by sprostać stale zaostrzanym wymogom odnośnie emisji spalin. Pojawiają się głosy, że narzucanie nadmiernie wygórowanych norm nie tylko kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i rachunkiem ekonomicznym, ale także stawia coraz trudniejsze do pokonania bariery techniczne. A na pewno prowadzi do nadmiernego komplikowania budowy silników i, co za tym idzie, wzrostu kosztów ich serwisowania, uderzającego w użytkowników aut.

Niektórzy kombinują, uciekają się do oszukańczych manipulacji, dzięki którym oferowane przez nich pojazdy pozornie spełniają wszelkie ekolimity, choć w rzeczywistości nie mają na to szans. Najgłośniejszym przykładem takich działań jest osławiona afera spalinowa koncernu Volkswagen, chociaż o podobne praktyki oskarżane są również inne firmy. Jest źle, a byłoby jeszcze gorzej, gdyby pomiarów emisji  dokonywano nie w warunkach laboratoryjnych, lecz bardziej zbliżonych do rzeczywistości.

Tak chociażby, jak czyni to niemiecki ADAC. Opublikowane właśnie najnowsze wyniki badań, prowadzonych na zlecenie tego największego w Europie, chlubiącego się ponadstuletnią tradycją automobilklubu, dają naprawdę do myślenia...

Reklama

We wrześniu 2016 r. procedury testów ADAC zostały dodatkowo urealnione. Opierają się na tzw. cyklu WLTP (Worldwide harmonized Light vehicles Test Procedure). Ma on trzy wersje, zależnie od stosunku mocy do masy pojazdu. W przypadku większości współczesnych samochodów osobowych trwa 30 minut (w tym niespełna 4 minuty postoju) i odbywa się na dystansie 23 266 metrów, przy przeciętnej prędkości 46,5 km/godz. W przypadku testów ADAC cykl WLTP został uzupełniony jazdą po autostradzie, z typową dla takich dróg prędkością, a uczestniczące w badaniu auta poruszają się obciążone 200 kilogramowym ładunkiem.

W ocenie ekologiczności pojazdów bierze się pod uwagę dwa kryteria: punktową emisję dwutlenku węgla oraz całkowitą emisję zanieczyszczeń powietrza. W obu kategoriach testowany samochód może uzyskać do 50 punktów. Maksymalna łączna nota wynosi zatem 100 pkt. Na podstawie punktacji przyznaje się eko-gwiazdki - od jednej do pięciu.

Według ADAC na 100 pkt. zasłużył tylko jeden model - elektryczne BMW i3. Pięć gwiazdek zdobyły również cztery inne modele (wszystkie oznaczenia podajemy zgodnie z oryginalną, niemiecką specyfikacją i nomenklaturą): hybrydowa Toyota Prius 1.8 Hybrid Executive (94 pkt.), elektryczny Nissan Leaf Acenta (94 pkt.), czerpiąca energię z ogniw paliwowych Toyota Mirai (93) oraz zasilana gazem ziemnym Skoda Octavia Combi 1.4 TSI G-TEC Style (93).

Dziewięć samochodów wyróżniono czterema gwiazdkami. Jest wśród nich jedna hybryda - Toyota Yaris Hybrid Style; jeden "elektryk" - Tesla Model S P90D, pięć aut z silnikami benzynowymi: Suzuki Ignis 1.2 SHVS Comfort+ (to najczystszy z benzyniaków - 84 punkty na 100 możliwych) , Mitsubishi Space Star 1.2 ClearTec Top, Citroen C3 PureTech 110 Stop&Start Shine, Volkswagen Up! 1.0 TSI BMT beats, Mercedes C 200 Cabriolet; i tylko dwa diesle: Mercedes E 220 d 9G-TRONIC (80 pkt.) i BMW 118d Urban Line Steptronic (75 pkt.).

ADAC zwraca uwagę, że większość samochodów z silnikami wysokoprężnymi wydala  zdecydowanie więcej zanieczyszczeń niż wynikałoby to z badań prowadzonych przez producentów i instytucje państwowe. Na cenzurowanym znalazł się szczególnie Renault Capture dCi 90, w przypadku którego, jak podaje ADAC, emisja tlenków azotu przekracza dopuszczalną wartość o... 900 procent! Co zaskakujące, okazuje się, że wiele aut z silnikami spełniającymi normę Euro-5 zanieczyszcza powietrze mniej niż teoretycznie nowocześniejsze i bardziej przyjazne środowisku naturalnemu pojazdy z jednostkami napędowymi odpowiadającymi ostrzejszym standardom Euro-6.

W niemieckich realiach ma to bardzo konkretne znaczenie, jak bowiem wiadomo, o możliwości wjazdu do centrów niektórych tamtejszych miast decyduje właśnie "ekologiczność" samochodu, określana normą Euro.

ADAC krytykuje hybrydy typu plug-in, z akumulatorami doładowywanymi ze zwykłych gniazdek elektrycznych - zużywają  one znacznie więcej paliwa niż podają to dane fabryczne, zwłaszcza przy jeździe autostradowej. Dostało się jednak również samochodom benzynowym. Z ich rur wydechowych wylatuje zdecydowanie więcej, niż sugerują to oficjalne dane, tlenków azotu i drobnych pyłów. Co ciekawe, dotyczy to nie tylko ultramocnych hot hatchy w rodzaju Forda Focusa RS, ale także pojazdów ze znacznie słabszymi silnikami, takich jak Volkswagen Tiguan 1.4 TSI czy Opel Corsa 1.0.

A oto pięć najgorszych, z punktu widzenia ochrony środowiska, "jednogwiazdkowych" aut  spośród 77 modeli zbadanych w ostatnim czasie przez ADAC:

- Citroen Spacetourer M BlueHDi 150 Start&Stop Shine,

- Ford Edge 2.0 TDCi Bi-Turbo Start/Stop Titanium 4x4 Powershift,

- Ford Focus RS,

- SsangYong Korando 2.2 e-XDi 220 Sapphire 4WD Automatik,

- Nissan NP300 Navara Double Cab 2.3 dCi N-Connecta 4x4.

Warto zauważyć, że przy tym ostatnim samochodzie, jako jedynym w całej stawce, widnieje ocena 0. Zero punktów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy