Volvo 480 ma już 30 lat!

Mijają właśnie trzy dekady od czasu, gdy skute lodem serca miłośników szwedzkiej motoryzacji zapłonęły ogniem pożądania. Równe trzydzieści lat temu, na salonie w Genewie zadebiutowało Volvo 480, zwane przez sympatyków "żabą".

W czasach, gdy trzon oferty Volvo stanowiły kanciaste limuzyny pokroju Volvo 740, kształty modelu 480 mogły szokować. Samochód był pierwszym z reprezentantów nowej rodziny 400. Oznacza to również, że było to pierwsze produkowane seryjnie Volvo z przednim napędem i jednostką napędową umieszczoną poprzecznie nad przednią osią.

Pojazd zdecydowanie różnił się od wszystkiego, co do tej pory wyjechało z fabryk szwedzkiej marki. Samochód miał niezwykle opływową sylwetkę (w kształcie klina) z nisko opadającą maską. Był też pierwszym (i jedynym jak do tej pory) modelem Volvo z chowanymi reflektorami przednimi.

Reklama

480 miało być duchowym spadkobiercą kultowego Volvo P1800. Auto otrzymało nadwozie typu shooting brake nawiązujące do słynnego poprzednika w wersji ES, czyli kombi.

Pierwsze szkice powstały pod okiem stylistów ze studia Bertone. Projekt, który trafił do produkcji, był jednak dziełem zatrudnionego w holenderskim Volvo Cars B.V. - John’a De Vries’a. Wnętrze wyszło spod ręki Peter’a Horbury, który został później szefem designu Volvo.

Zupełną nowością był - zastosowany po raz pierwszy - "komputer" pokładowy o nazwie Electronic Information Centre. Korzystając z obrotowego przełącznika (rozwiązanie powielono m.in. w Volvo V40) kierowca mógł otrzymywać - wyświetlane na elektronicznym wyświetlaczu zamontowanym w jednym z zegarów - informacje o średnim zużyciu paliwa, średniej prędkości, zasięgu czy temperaturze zewnętrznej.

Z ekscytującym designem i niecodziennymi rozwiązaniami w kabinie nie szły, niestety, osiągi auta. W przednim zawieszeniu zastosowano kolumny McPhersona. Koła tylnej osi spinała podatna na skręcanie belka z drażkami Watta i drążkiem Panharda. Źródłem napędu były - zaczerpnięte z oferty Renault - czterocylindrowe, ośmiozaworowe benzynowe silniki o pojemności 1,7 i 2,0 l. Wszystkie wyposażono rzecz jasna w sondę Lambda i ceramiczne katalizatory. Najsłabsza jednostka rozwijała moc 102 KM i maksymalny moment obrotowy 142 Nm. Pozwalało to na osiągnięcie 100 km/h w 10,5 s od startu i podróżowanie z prędkością maksymalna 185 km/h.

Rolę topowej jednostki pełnił - zmodernizowany przy współpracy z inżynierami Porsche - doładowany turbosprężarką Garett T2 - silnik 1,7 l. Niesety - oprócz skokowego wzrostu zużycia paliwa (w porywach nawet ponad 20l/100 km) dodanie turbiny i intercoolera na niewiele się zdało. Niskie ciśnienie doładowania sprawiało, że auto legitymowało się mocą zaledwie 122 KM i maksymalnym momentem obrotowym 175 Nm. Sprint do 100 km/h zajmował mu 8,6 s. Prędkość maksymalna wynosiła równe 200 km/h.

Volvo 480 produkowane było w holenderskiej fabryce marki w Born. Pierwsze egzemplarze zjechały z linii montażowej w początku 1986 roku. Model przetrwał w ofercie aż do 1995 roku (produkcję zakończono we wrześniu). W sumie powstało 76 375 egzemplarzy Volvo 480. Największym pojedynczym rynkiem zbytu okazała się Wielka Brytania. Na Wyspy trafiło ponad 22 tys. egzemplarzy.

Dziś Volvo 480 powoli staje się cenionym klasykiem. Wprawdzie jeżdżące auto kupić można jeszcze za mniej niż 5 tys. zł, ale egzemplarze warte uwagi wyceniane są z reguły na około 5 tys. euro.

Samochód doczekał się następcy w postaci modelu C30 produkowanego w latach 2006-2012.

O tym jak jeździ się Volvo 480 przeczytacie TUTAJ.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy