Toyota uratuje silniki spalinowe? Wiele na to wskazuje!

Toyota to pionier w dziedzinie hybrydyzacji jednostek spalinowych. Tym większym zaskoczeniem może być fakt, że ta właśnie firma może uratować klasyczne silniki!

Toyota ogłosiła właśnie, że opracowała silnik o spalaniu wewnętrznym, zasilany wodorem. Japończycy od lat pracują nad wykorzystaniem tego pierwiastka jako paliwa, ale do tej pory mówiło się jedynie o używaniu go w ogniwach paliwowych, które wytwarzają prąd, zasilający elektryczny motor. Tym razem jednak nie mówimy o napędzie jak w Toyocie Mirai, ale o silniku spalinowym!

A właściwie "bezspalinowym". 3-cylindrowa, doładowana jednostka (o nieokreślonej jeszcze mocy) ma pojemność 1618 ccm i wygląda dokładnie tak, jak silnik benzynowy. Różnica jest tylko taka, że spala ona wodór, dzięki czemu emisja CO2 wynosi okrągłe zero gramów. Mimo tego zachowuje się jak klasyczna jednostka spalinowa i podobnie brzmi. Nie przesadzimy więc, mówiąc, że to prawdziwa rewolucja, która może odmienić przyszłość motoryzacji.

Co prawda producenci samochodów już obrali drogę rozwoju, podobnie jak rządy wielu krajów oraz cała Unia Europejska - napędem przyszłości ogłoszono silnik elektryczny zasilany energią gromadzoną w baterii. Ale zrobili to wbrew temu, że produkcja tych baterii jest bardzo szkodliwa dla środowiska, więc przez pierwsze lata użytkowania elektryk truje bardziej od auta spalinowego. Wbrew temu, że prąd używany do ładowania baterii często pozyskiwany jest mało ekologicznie, a recykling tychże baterii jest kolejnym poważnym problemem. Zwolennicy elektromobilności zawsze mieli na to jeden argument - może nie jest to jeszcze ekologiczne, ale w ogólnym rozrachunku i tak lepsze, niż pojazd spalinowy.

Reklama

Nowy silnik Toyoty odbiera podobne argumenty i wydaje się być idealnym rozwiązaniem. Auta spalinowe są najmniej szkodliwe dla środowiska podczas produkcji, a dzięki spalaniu wodoru mogą być zeroemisyjne także podczas eksploatacji. Miłośnicy samochodów bateryjnych krytykowali nie raz pojazdy wodorowe za to, że przechowywanie wodoru jest obecnie problematyczne, a samo pozyskiwanie tego pierwiastka w formie czystej wymaga zużycia sporej ilości energii, a więc samo w sobie również jest źródłem emisji. Można jednak ich w takim razie zapytać o to, czy tworzenie szerokiej sieci szybkich ładowarek jest tanie i bezproblemowe (oraz czy nie przynosi strat operatorom), a prąd powstaje wyłącznie w sposób ekologiczny.

Na koniec pozostaje jeszcze kwestia ceny - auta bateryjne są bardzo drogie, a te z wodorowymi ogniwami paliwowymi jeszcze droższe. Z kolei w przypadku samochodu spalającego wodór, drogim elementem będą zbiorniki - są dość duże i muszą wytrzymać ciśnienie nawet 700 atmosfer. Ponadto gaz ten ma dużą skłonność do spalania stukowego, a w wysokich temperaturach silnie oddziałuje na metale oraz rozkłada oleje smarujące, tworząc związki niekorzystne dla silnika. Zasilana wodorem jednostka musi do tego być odpowiednio dostosowana, a co za tym idzie zapewne droższa (przynajmniej początkowo). Mimo tego spalinowy samochód wodorowy powinien pozostać najtańszą zeroemisyjną alternatywą. Koszt tankowania wodoru jest podobny jak benzyny, a sieć stacji, na których można postawić dodatkowy dystrybutor, już przecież mamy.

No dobrze - jakie są więc szanse, że auto spalające wodór kupimy w salonie? Na to pytanie trudno obecnie odpowiedzieć. Nowy silnik Toyoty już istnieje, działa i będzie wykorzystany w wyścigowym aucie zbudowanym na bazie Corolli Sport, które wystartuje w 24-godzinnym wyścigu na torze Fuji w dniach 21-23 maja. Będzie to dobry sprawdzian dla nowej jednostki napędowej, która, miejmy nadzieję, przetrze sobie szlak do seryjnie produkowanych modeli.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy