Toyota tłumaczy się z popularności swoich aut wśród dżihadystów

Japoński koncern motoryzacyjny Toyota został wezwany przez władze USA do złożenia wyjaśnień w związku z dużą popularnością, jaką cieszą się jego auta, szczególnie terenowe i dostawcze, tzw. pikapy, wśród bojowników Państwa Islamskiego (IS).

Waszyngton chce zwłaszcza uzyskać odpowiedź na pytanie, jak mogło dojść do sytuacji, w której IS weszło w posiadanie setek samochodów Toyoty z napędem na cztery koła - podaje amerykański portal Marketwatch, cytowany przez dziennik "New York Post" na stronie internetowej. Autor tekstu zwraca uwagę, że na większości filmów propagandowych IS widać głównie pikapy Hilux i samochody terenowe Land Cruiser produkowane przez japoński koncern.

"Niestety Toyoty Land Cruiser i Hilux praktycznie stały się prawie częścią marki ISIL (Państwo Islamskie Iraku i Lewantu, dawna nazwa IS). (...) Nie wydaje mi się, żeby producent chciał czerpać z tego zyski, ale zwrócono im na to uwagę i powinni robić więcej (aby ograniczyć dostęp IS do ich produktów)" - mówił w wywiadzie dla telewizji ABC News były ambasador USA przy ONZ Mark Wallace; jest on obecnie szefem Projektu Przeciwko Ekstremizmowi (Counter Extremism Project), który tropi i ujawnia sieci finansowe terrorystów.

Reklama

"NYP" przypomina, że podczas ostatniej publicznej parady IS dwie trzecie samochodów biorących w niej udział to były właśnie Toyoty. Resztę stanowiły m.in. pojazdy wyprodukowane przez Mitshubishi, Hyundaia i Isuzu.

W odpowiedzi na pojawiające się spekulacje Toyota wyjaśniła, że zabrania sprzedaży swych produktów podmiotom, które modyfikują pojazdy do celów wojskowych i terrorystycznych. Jednocześnie Japończycy zwrócili uwagę, że nie są w stanie kontrolować kanałów, którymi ich auta są redystrybuowane i odsprzedawane przez strony trzecie - poinformowała agencja Associated Press.

Oddział ds. terroryzmu i wywiadu gospodarczego amerykańskiego ministerstwa skarbu odmówił AP komentarza ws. przebiegu śledztwa, które prowadzi w tej sprawie. Zadaniem oddziału jest monitorowanie transferów finansowych i przepływu dóbr, które mogłyby prowadzić do wspierania terrorystów.

"NYP" podaje, że na doniesienia o popularności Toyoty w Państwie Islamskim masowo zareagowali amerykańscy internauci. Na portalach społecznościowych zaczęły się pojawiać m.in. przerobione zdjęcia reklamowe samochodów japońskiego producenta, podpisywane np. "Toyota ISIL: Dobra do dżihadu"

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy