Toyotą na picnic

Ktoś bystry wymyślił kiedyś vana. Auto nie małe, ale i nie duże. Ot, takie w sam raz. Sześć osób na pokładzie, w miarę duży bagażnik, reling dachowy. Do tego sprawny, oszczędny i nie stroniący od długich dystansów silnik. Dla rodziny praktykującej wyjazdy poza miasto, dla osób preferujących wycieczki w wąskim gronie znajomych czy dla tych, którym ciasno w limuzynie, pojazd jak znalazł. Trudno się zatem dziwić, że vany w tak szybkim tempie zyskały szerokie grono zwolenników i że tak olbrzymia różnorodność ich modeli porusza się dzisiaj po drogach całego świata.

Ktoś bystry wymyślił kiedyś vana. Auto nie małe, ale i nie duże. Ot, takie w sam raz. Sześć osób na pokładzie, w miarę duży bagażnik, reling dachowy. Do tego sprawny, oszczędny i nie stroniący od długich dystansów silnik. Dla rodziny praktykującej wyjazdy poza miasto, dla osób preferujących wycieczki w wąskim gronie znajomych czy dla tych, którym ciasno w limuzynie, pojazd jak znalazł. Trudno się zatem dziwić, że vany w tak szybkim tempie zyskały szerokie grono zwolenników i że tak olbrzymia różnorodność ich modeli porusza się dzisiaj po drogach całego świata.

Powyższa zależność doprowadziła do tego, że w klasie vanów ciasno jak diabli. Popyt zawsze określał wielkość podaży i był jej podstawowym wyznacznikiem. Dlatego żadna z szanujących się firm samochodowych nie ignoruje dzisiaj tematu pt. van.

Picnic to van Toyoty. Przyznacie, że wcale adekwatna nazwa. Wyjazd z bagażnikiem pełnym wałówki na łono natury to przecież jedna z podstawowych funkcji tego typu aut. Na dodatek piknik to rodzaj wesołego nie koniecznie rodzinnego festynu. Oprócz fantastycznego żarcia sporo tu dobrej zabawy i wyśmienitej, luźnej atmosfery.

Reklama

Czy zatem samochód powinien utożsamiać się charakterem do wyznaczonych przez producenta zadań? Z całą pewnością tak! Zawsze i wszędzie. Tak jak czyni to właśnie picnic.

4530 x 1695 x 1620 mm to wymiary nadwozia, które po części wystarczają do tego, aby pojazd zaklasyfikować do kategorii vanów. Po części, bowiem ważny jest także kształt karoserii oraz jej wnętrze. W przypadku picnica wygląd auta nie budzi najmniejszych wątpliwości co do faktu, że jest to rasowy van. Wysoko przebiegająca linia dachu, pięcioro dużych drzwi, masywny tył z przestrzenią bagażową, sześć wygodnych foteli, duży prześwit oraz nader wyraźnie widoczne listwy relingu to cechy dalekie wyglądowi limuzyny. Przy tym wszystkim toyota picnic to samochód nie pozbawiony swoistej urody. Wysunięta do przodu, skośnie opadająca maska z podwójnymi reflektorami do złudzenia przypomina nową avensis, zaś tył auta z pomysłowo wkomponowanymi szybkami oraz zestawem dużych, zblokowanych lamp ma w sobie trochę z mercedesa klasy A. Nie daje to jednak podstaw ku stwierdzeniu, że picnic to plagiat.

Jakkolwiek zewnętrzny wizerunek pojazdu dość wyraźnie odpowiada normom stawianym przed vanem, tak jego wnętrze krytykowane jest za zupełnie nie licującą z tego typu samochodami ciasnotą. Na co jak na co, ale na tę ostatnią van nie powinien sobie pozwalać. Tymczasem picnic zmusza pasażerów z trzeciego rzędu siedzeń do unoszenia kolan pod brodę oraz do nadprogramowych zajęć z gimnastyki podczas zajmowania miejsc. Również powierzchnia bagażnika nie wzbudza, chociaż powinna, nadmiernego entuzjazmu. 182 litry to wynik, za jaki nie musi rumienić się auto małolitrażowe. Wprawdzie po demontażu dwóch ostatnich foteli objętość bagażu przewożonego na pokładzie picnica ulega znacznemu powiększeniu (do 1841 litrów), to jednak fakt konieczności dokonania operacji usunięcia siedzeń działa zniechęcająco.

W samym kokpicie toyoty picnic ład i wzorowy porządek. Tutaj niewiele da się wytknąć projektantom. Wszystko funkcjonalne, wszystko na swoim miejscu, praktyczne i oszczędne. Takie małe nic dodać, nic ująć. Kierowca zasiadający za sterami auta nie powinien więc narzekać. Chyba że wcześniej pracował jako osobisty szofer szejka arabskiego "powożąc" na co dzień najnowszym modelem rolls-royce'a.

Silnik i podwozie picnica to także mocne strony auta. Komfort jazdy zapewnia niezależne zawieszenie, do konstrukcji którego posłużyły m.in.: oś zespolona, sprężyny śrubowe oraz amortyzatory teleskopowe. Świadomość obecności dwóch poduszek powietrznych oraz ABS-u znacznie podnosi poczucie bezpieczeństwa, chociaż droga hamowania wynosząca równo 43 metry nie jest parametrem, który można by uznać za zadowalający.

Najmniej krytycznych uwag jakie dotknęły picnica, padło pod adresem silnika. Ta rzędowa, wysokoprężna, czterocylindrowa jednostka OHC naprawdę zasługuje na pochwałę. Wyposażona w turbodoładowanie oraz oksydacyjny katalizator stanowi wzór solidności i oszczędności. Z danych silnika wymieniamy te co zwykle: moc maksymalna 90 KM przy 4000 obr./min, średnica i skok tłoka 86,0 x 94,0 mm, pojemność skokowa 2184 cm sześc., maksymalny moment obrotowy 205 Nm przy 2200 obr./min, przyspieszenie od 0 do setki w 15,4 sekundy, prędkość maksymalna 165 km/godz., średnie zużycie oleju napędowego 8,7 litra. Ci, którzy odbyli próbne jazdy samochodem, lub użytkują go na co dzień, twierdzą, że jedyną wadą silnika jest zbyt późno włączająca się do "akcji" turbina ( dopiero w okolicach 3000 obr./min).

Gdyby nie skąpa ilość miejsca wewnątrz toyoty picnic, mielibyśmy zapewne do czynienia z ideałem vana. Ciekawa linia stylizacyjna, solidność wykonania, bardzo dobry silnik i zawieszenie. Szkoda zatem, że samochód dostępny jest w Polsce tylko na drodze indywidualnych zamówień, tym bardziej, że jego cena w stosunku do klasy auta jak i jego wyposażenia nie jest zbyt wygórowana.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pojazd | auto | silnik | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy