To będzie rewolucja. Ale kiedy nastąpi?

Główną przeszkodą w rozwijaniu samochodów o napędzie elektrycznym są baterie.

Dzisiejsza technologia nie pozwala bowiem na skonstruowanie akumulatorów, które zapewniłyby zasięg porównywalny z tym, które dzisiaj oferują pojazdy o napędzie konwencjonalnym.

Istniejące już pojazdy elektryczne potrafią przejechać około 100 km, a i to w zależności od warunków jazdy. Potem konieczne jest wielogodzinne ładowanie.

Obecnie zarówno w urządzeniach elektronicznych, jak i samochodach elektrycznych stosuje się głównie baterie litowo-jonowe. Chociaż są one efektem zaawansowanych prac i mają niezaprzeczalne zalety (np. nie mają efektu "pamięci", czyli można je doładowywać, są także lżejsze i bardziej pojemne niż stosowane wcześniej baterie NiMH), to jednak i wad jest sporo. Przede wszystkim, by ich pojemność była odpowiednio duża muszą być duże gabarytowo i ciężkie. To z tego powodu w ciągu ostatnich lat telefony komórkowe trzeba ładować coraz częściej. Moc procesorów wzrosła, ekrany są coraz większe i mają coraz większe rozdzielczości, co oznacza większy pobór energii. A pojemności baterii się nie zmieniły...

Reklama

Naukowcy są raczej zgodni, że technologia litowo-jonowa nie ma przyszłości. Nie oznacza to jednak, że w biurach konstrukcyjnych światowych koncernów nie trwają prace nad bateriami przyszłości. Wprost przeciwnie, prowadzi je wiele firm, zarówno z branży elektronicznej, jak i motoryzacyjnej. Gra toczy się o poważne pieniądze.

Nad nowymi bateriami, wykonanymi w technologii litowo-powietrznej, pracuje m.in. IBM. Mają one cechować się dziesiątki razy większą gęstością energetyczną, co oznacza, że bateria o takiej samej wielkości będzie przynajmniej 10 razy bardziej pojemna niż bateria litowo-jonowa. Zastosowanie ich w samochodach elektrycznych powinno wydłużyć zasięg nawet do 800 km.

Nowość polega na wyeliminowaniu elektrody wykonanej z węgla, i zastąpienie jej elektrodą tlenowo-węglową (tlen pochodzi z powietrza). To pozwolić ma na znaczne zmniejszenie rozmiaru i masy.

Oczywiście sprawa jest bardzo skomplikowana. Pierwsze informacje o pracach IBM-a nad takim typem akumulatorów pojawiły się już w 2009 roku. Obecnie prace wcale nie są zakończone, a firma walczy ze zbyt szybko pojawiającą się niestabilnością w działaniu baterii.

Inżynierowie zakładają, że problemy powinno się udać wyeliminować i pierwsze działające prototypy powinny pojawić się w przyszłym roku.

Okazuje się jednak, że droga od prototypu do praktycznego zastosowania jest całkiem długa. Plany zakładają bowiem, że pierwsze baterie litowo-powietrzne mogłyby trafić na rynek nie wcześniej niż w 2020 roku.

A więc na rewolucję w motoryzacji przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: baterie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy