Takie rzeczy robiliśmy w Polsce 60 lat temu!

W zeszłym roku media poświęcały dużo uwagi firmie Autosan, która - stale balansując na krawędzi bankructwa - od przeszło dwóch dekad nie może znaleźć dla siebie miejsca w warunkach gospodarki rynkowej.

Ostatecznie nad losem firmy pochylił się rząd PiS, który wciągnął Autosana pod skrzydła Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Historia Autosanu mogłaby się jednak potoczyć zupełnie inaczej, gdyby w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, komunistyczne władze nie zaprzepaściły potencjału, jaki wniósł do firmy wnuk jednego z jej założycieli, słynny polski malarz, Zdzisław Beksiński.

Dziś mało kto pamięta, że Autosan odegrał ważną rolę w życiu tego światowej sławy artysty - malarza, rzeźbiarza, fotografika i autora opowiadań (jego prace zdobią największe galerie sztuki na świecie). Wnuk Mateusza Beksińskiego, który w 1832 wraz z Walentym Lipińskim założył w Sanoku warsztat kotlarski wyspecjalizowany w produkcji narzędzi żelaznych (to z niego zrodziła się późniejsza fabryka wagonów i marka Autosan) rozpoczął swoją  przygodę z motoryzacją w 1955 roku. Artysta powrócił wówczas do rodzinnego Sanoka i na pół etatu objął stanowisko plastyka (dziś - projektanta) w Dziale Głównego Konstruktora sanockiej fabryki.

Reklama

Dołączenie Zdzisława Beksińskiego do zespołu zbiegło się w czasie z pracami nad stworzeniem średniej wielkości autokaru. Mierzący niespełna 10 m pojazd mieścić miał na pokładzie do 40 pasażerów. Ponieważ Polska wciąż nie dysponowała technologią pozwalającą na masową produkcje jednostek wysokoprężnych, do napędu prototypowego SFW-1 Sanok wykorzystano prototypowy silnik benzynowy (S470). Rzędowa jednostka o pojemności niespełna 4,2 l generowała moc 95 KM i sprzęgnięta była z pięciostopniową, niezsynchronizowaną skrzynią biegów.

Chociaż sama konstrukcja SFW-1 Sanok była niezwykle nowoczesna (pojazd miał m.in. samonośne nadwozie!) prototyp na dobre zapisał się w historii polskiej motoryzacji właśnie dzięki Beksińskiemu. Artysta w nietypowy sposób podszedł do projektu nadwozia. Autobus otrzymał mocno przeszkloną karoserię z zachodzącymi na dach oknami i - niezwykle wówczas modne - tylne "skrzydła" przywodzące na myśl amerykańskie krążowniki szos. W umieszczonym między nimi przedziale znajdowała się jednostka napędowa i skrzynia biegów. Nawet dziś kształty karoserii uznać można za śmiałe i ekstrawaganckie, a trzeba pamiętać, że od stworzenia projektu mija właśnie równe 60 lat!

Prototypowy SFW-1, w ramach fabrycznych testów, trafił na ulice Sanoka w 1958 roku. Stworzone przez Beksińskiego nadwozie szokowało nie tylko formą, ale i kolorystyką. W dobie panującej powszechnie szarości autobus otrzymał dwukolorowe malowanie (delikatna zieleń i biel). Starsi mieszkańcy Sanoka doskonale pamiętają poruszający się po miejskich ulicach "Skrzydlaty autobus", wywołujący powszechną sensację.

Niestety entuzjazmu obywatelki nie podzielały władze centralne. Chociaż projekt zyskał akceptację szefostwa Autosanu, już 5 marca 1958 roku spotkał się z dezaprobatą ze strony Państwowej Komisji Oceny Transportu Samochodowego, która nakazała sanockiej fabryce wstrzymanie dalszych prac... W ten sposób zaprzepaszczono szansę na spektakularny debiut polskiej marki na rynkach międzynarodowych.

Mimo sprzeciwu ze strony władz centralnych, Beksiński nie stracił zapału. Jego kolejne projekty stały się nieco mniej ekstrawaganckie, ale śmiało uznać można, że pod względem stylistycznym prezentowały najwyższy światowy poziom. Artysta walnie przyczynił się do powstania kolejnych prototypów: SFA-2, SFA-3 czy - mikrobusu SFA-4 Alfa. Na szczególną uwagę zasługują zwłaszcza dwa ostatnie.

Zbudowany w 1962 roku SFA-3 był średniej wielkości autobusem turystycznym, który cechował się szeregiem rozwiązań stosowanych w tej klasie po dzień dzisiejszy. Dotyczyło to chociażby układu drzwi (0-1-1), zastosowania bagażników podłogowych czy, zaskakująco wysokiego (3,1 m) nadwozia. Jego charakterystyczną cechą były też niezwykle "czyste" kształty karoserii, zwłaszcza ściany przedniej. W tej kwestii pojazd śmiało stawać mógł w szranki z ówczesnymi konstrukcjami Mercedesa (O321) czy Setry (S9). Beksiński był również projektantem niektórych elementów wyposażenia wnętrza, jak chociażby ergonomicznych foteli z cienkimi oparciami i grubymi siedziskami. Niestety, również ten projekt nie doczekał się wersji produkcyjnej.

Beksiński walnie przyczynił się również do powstania prototypowego następcy osobowej Nysy N61 M - modelu SFA-4 Alfa. Zbudowany w 1964 roku pojazd mierzył 4960 mm długości i pomieścić mógł do 12 osób (11 + kierowca). Co ciekawe, w tym przypadku władze w Warszawie wyraziły zgodę na produkcję, ale model - podobnie jak wiele innych ciekawych prototypów - padł ofiarą zawarcia umowy z Fiatem.

Początkowo planowano, że SFA-4 bazować będzie na rozwiązaniach konstrukcyjnych prototypowej Warszawy 210. Prace nad nią wstrzymano po osiągnięciu porozumienia z Fiatem (licencja na model 125), co rykoszetem odbiło się na planach sanockiej fabryki. Powstały wprawdzie jeżdżące egzemplarze zbudowane w oparciu o rozwiązania przestarzałej Warszawy 203, ale prace nad projektem wkrótce wstrzymano.

Warto dodać, że sam Beksiński 25 grudnia 1965 roku przeniesiony został z biura projektowego do... zakładowej malarni transparentów propagandowych. Jednym z powodów tej zawodowej degradacji był - uwaga - "brak sukcesów w poprzednim dziale"!

Na szczęście zanim sławny artysta ostatecznie zakończył swoją przygodę z Autosanem, udało mu się trwale zapisać na kartach polskiej motoryzacji. To właśnie Zdzisław Beksiński był autorem przedstawiającego lecącego bociana loga firmy z Sanoka. W czasach, gdy własne cztery kółka były dla większości rodaków jedynie odległym marzeniem, słynny znak firmowy Autosanu znała cała Polska.

W 1976 roku Zdzisław Beksińskim z rodziną przeniósł się do Warszawy. Został zamordowany we własnym mieszkaniu w 2005 roku przez 19-latka, który pomagał mu w drobnych pracach domowych.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama