Subaru ma spory problem. Oszukiwało na zużyciu paliwa?

Wizerunek japońskich producentów został ostatnio mocno nadszarpnięty. Do głośnych jakościowych wpadek (Takata) doszły jeszcze skandale związane z fałszowaniem pomiarów zużycia paliwa i kontrolą jakości.

Poważne problemy mają przedstawiciele Subaru. W październiku zarząd firmy przyznał, że proces kontroli jakości w firmie nie zmienił się znacząco od blisko 30 lat, a szefostwo "nie zdawało sobie sprawy", że nie spełnia on wymogów japońskich władz. W efekcie tej wpadki w Japonii do ogłoszono akcję serwisową obejmującą przeszło ćwierć miliona samochodów.

Na tym jednak problemy marki spod znaku plejad się nie kończą. Jak informuje agencja Reuters przedstawiciele Subaru sprawdzają właśnie, czy firma dopuściła się też manipulacji wynikami pomiarów zużycia paliwa...

Reklama

"W tej chwili próbujemy potwierdzić, czy dane rzeczywiście zostały sfabrykowane, a jeśli tak, to w jaki sposób do tego doszło, i które modele mogły zostać tym dotknięte" - stwierdziła, cytowana przez agencję, rzeczniczka Subaru Miyuki Yasuda. Jej wczorajsze oświadczenie momentalnie odbiło się na giełdowych notowaniach marki. Wartość akcji Subaru spadła aż o 8,5 proc. Wcześniej, w ostatnich dwóch miesiącach, akcje straciły już 10 proc. w związku ze "skandalem inspekcyjnym". W efekcie notowania japońskiego producenta są dziś najniższe od lipca 2016 roku.

Źródłem problemów jest tzw. "efektywność paliwowa", czyli podawana przez producenta liczba kilometrów, jakie dany model przejechać może na jednym litrze paliwa. Czy firmę czekają kolejne akcje serwisowe? Teoretycznie Subaru nie ma takiego obowiązku, bowiem nie chodzi o usterkę mającą wpływ na poziom bezpieczeństwa. Jeśli fałszerstwa dotyczyły również procesu homologacji, producent może jednak zostać zmuszony do wprowadzenia niezbędnych i kosztownych poprawek analogicznie, jak miało to miejsce np. w przypadku Volkswagena.

To kolejny cios dla producentów z Japonii. Ich wizerunek skutecznie nadszarpnęła już sprawa wadliwych poduszek powietrznych firmy Takata, okrzyknięta mianem "największej w historii motoryzacji akcji serwisowej". W zeszłym roku potężną wizerunkową wpadkę zaliczyło też Mitsubishi, które przyznało się do fałszowania rzeczywistych wyników zużycia paliwa części swoich modeli.

W ostatnim czasie na jaw wyszła również afera z udziałem światowego potentata w produkcji stali - Kobe Steel. W początku października lokalne media informowały o fałszowaniu wyników badań jakościowych oferowanych przez Kobe Steel produktów. Fałszerstwa dotyczyć miały 193 tys. ton różnej maści produktów z aluminium i 2 200 ton miedzi. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że oferta Kobe Steel obejmuje m.in. odkuwki czy odlewy stosowane powszechnie w lotnictwie, kolejnictwie, a nawet przemyśle kosmicznym.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy