"Skala zwolnień w zakładzie Fiata zbyt duża"

Skala planowanych zwolnień w tyskim zakładzie Fiata jest stanowczo zbyt duża - przekonywała na poniedziałkowej konferencji prasowej szefowa Solidarności w tyskiej fabryce włoskiego koncernu Wanda Stróżyk.

W piątek spółka Fiat Auto Poland ogłosiła zamiar grupowego zwolnienia 1,5 tys. pracowników, czyli jednej trzeciej załogi.

W poniedziałek wieczorem Beata Kempa (Solidarna Polska) wystąpiła na wspólnej konferencji prasowej z szefową zakładowej Solidarności Wandą Stróżyk. Oceniła, że przedstawiciele rządu od wielu miesięcy wiedzieli, że sytuacja w tyskiej fabryce zmierza do zwolnień.

Szefowa Solidarności w tyskiej fabryce Fiata oceniła, że skala planowanych zwolnień w zakładzie jest stanowczo zbyt duża. Jej zdaniem zaprzestanie produkcji modelu Panda powoduje nadmiar zatrudnienia rzędu 400-500 osób, a nie trzykrotnie więcej. Jak mówiła, produkcja pandy zajmowała ok. 4-5 dni w miesiącu; pozostałe dni robocze to produkcja trzech innych modeli.

Reklama

Relacjonując toczące się negocjacje dotyczące warunków zwolnień grupowych Stróżyk powiedziała, że dyrekcja nie przedstawiła dotąd finansowych warunków odejść pracowników (nieoficjalnie mówi się o odprawach sięgających półtorarocznej pensji, jednak Fiat tego nie potwierdza), koncentrując się na ustaleniu kryteriów zwolnień.

"Wolelibyśmy najpierw poznać propozycje finansowe; wówczas łatwiej byłoby rozmawiać o kryteriach" - powiedziała szefowa "S" w zakładzie, przypominając, że związkowcy domagają się programu dobrowolnych odejść. Dodała, że dyrekcja fabryki przedstawiła też związkom program reorganizacji, przewidujący m.in. koncentrację logistyki, by maksymalnie zmniejszyć koszty.

Stróżyk oceniła, że w ciągu minionych dwóch lat, w drodze nieprzedłużania umów z pracownikami czasowymi oraz zwolnień w niewielkich grupach (poniżej 30 osób, by formalnie nie były to zwolnienia grupowe) tyska fabryka zmniejszyła zatrudnienie o ponad 1,5 tys. osób. Wraz z pracownikami, którzy mają być zwolnieni w ramach odejść grupowych, oznacza to redukcję o ok. 3 tys. osób.

Szefowa "S" w fabryce oceniła, że utrata jednego miejsca pracy w zakładzie przekłada się na zwolnienia czterech innych pracowników w firmach kooperujących z producentem aut.

Według Kempy zwolnienia w tyskiej fabryce mogą uruchomić lawinę zwolnień w innych firmach - nie tylko przemysłu motoryzacyjnego, ale także w innych gałęziach gospodarki. Jak mówiła, winny jest nie tylko kryzys gospodarczy, ale także przyjęty przez Polskę unijny pakiet klimatyczno-energetyczny, skutkujący podwyżką cen energii oraz wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat, co sprawia - jak mówiła - że firmy pozbywają się części pracowników.

"Zapowiedź zwolnień w fabryce Fiata oznacza poważne tąpnięcie na Śląsku i poważne tąpnięcie w całej branży motoryzacyjnej. Rząd był tego w pełni świadomy; na dodatek podejmował decyzje, które przyspieszyły ten proces, jak w przypadku pakietu klimatyczno-energetycznego" - powiedziała Kempa.

Posłanka uznała za spóźnione zapewnienia wicepremiera Janusza Piechocińskiego, że rząd zajmie się sytuacją fabryki Fiata. Wskazała, że działania takie należało podjąć już wiele miesięcy temu; wspomniała m.in. rządy Niemiec i Czech, które pomogły branży motoryzacyjnej w swoich krajach. Oceniła, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powinien dyplomatycznie wspomagać rozmowy z włoskim właścicielem koncernu Fiat.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: skały | skala | Fiata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy