Samochód z Niemiec to wstyd? Motoryzacja zza Odry w kryzysie!

Niemieccy producenci dotkliwie odczuwają następstwa afery „dieselgate”. Mocno nadszarpnięty wizerunek pojazdów zza Odry przekłada się na wyniki eksportu.

VDA, czyli działające od 1901 roku niemieckie stowarzyszenie przemysłu motoryzacyjnego, podało informacje dotyczące produkcji aut u naszych zachodnich sąsiadów. W lipcu niemieckie fabryki wyprodukowały nieco ponad 371,1 tys. nowych samochodów. 307,7 tys. z nich trafiło na eksport.

Eksperci zauważają, że poziom tego ostatniego jest aż o 9 proc. gorszy niż przed rokiem. Jakby tego było mało, w czerwcu bieżącego roku spadek eksportu wyniósł aż 12 proc!

Nie ulega wątpliwości, że na wizerunku samochodów "made in Germany" cieniem kładą się kolejne doniesienia dotyczące stosowania nielegalnego oprogramowania i zaniżania rzeczywistych wartości emisji spalin. Z następstwami afery mierzą się nie tylko marki należące do Koncernu Volkswagena.

Reklama

Przypominamy, że kolejnym "bohaterem" skandalu stał się Daimler. W zeszłym miesiącu Mercedes zgodził się wezwać do serwisów aż 3 mln wyprodukowanych w latach 2008-2016 aut z wysokoprężnymi silnikami OM 642 oraz OM 651. Warto dodać, że - pod naciskiem KBA (niemiecki Federalny Urząd Motoryzacji) firma "dobrowolnie"  zaproponowała zmianę oprogramowania sterującego pracą silnika, mimo że oficjalnie nie przyznała się do oszustw.

Efekty wizerunkowej wpadki odczuwają nie tylko przemysł motoryzacyjny, ale cała niemiecka gospodarka. Kilka dni temu Alexander Dobrindt - niemiecki minister transportu - na łamach "Bild am Sonntag" w niewybrednych słowach skrytykował postawę producentów pojazdów. "Przemysł motoryzacyjny ma psi obowiązek przywrócić zaufanie nabywców do jego produktów i naprawić popełnione błędy" - skwitował. Dodał, że skandal uderza w cały kraj i szkodzi wizerunkowi wszystkich produktów z metką "Made in Germany".  

W podobnym tonie wypowiadał się też ostatnio szef Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką - Marcel Fratzscher. W wywiadzie dla "Welt am Sonntag" Fratzscher stwierdził, że Niemcy osiągnęły apogeum wydajności gospodarczej, a być może już je przekroczyły". Dodał również, że "kryzys w przemyśle motoryzacyjnym stwarza zagrożenie dla całej gospodarki narodowej".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama