Samochód, który sam zgłosi serwisowi usterkę

Wprowadzenie na rynek autonomicznych pojazdów stawia przed ich producentami wiele wyzwań. Jedno z nich dotyczy np. utrzymania aut w należytym stanie technicznym.

Jak nakłonić użytkowników do serwisowania pojazdu na należytym poziomie, skoro nieuchronnie wiąże się to z ponoszeniem kosztów?

Za przykład posłużyć może Tesla i jej system autodiagnozowania. Potrafi on nie tylko wykryć usterkę, ale też samodzielnie skontaktować się z ASO i zamówić niezbędne części. Przekonał się o tym jeden z właścicieli Tesli model 3, który za pośrednictwem systemu multimedialnego poinformowany został przez samochód o awarii. W ślad za informacją o usterce poszło automatyczne zgłoszenie do serwisu i "wstępne" zamówienie części zamiennych.

Reklama

Tesla nie obsługuje (jeszcze?) samodzielnie płatności, więc, by potwierdzić zamówienie i umówić się na wizytę w ASO, użyć trzeba aplikacji. Nie zmienia to jednak faktu, że producent jest w stanie na bieżąco monitorować stan techniczny sprzedanych pojazdów - aut, które nie są już przecież jego własnością. Wniosek? Jesteśmy zaledwie o krok od możliwości zdalnego "uziemienia" auta, gdy tylko ktoś z serwisu (a raczej komputerowy algorytm) wykryje usterkę mogącą zagrażać bezpieczeństwu.

Z jednej strony możliwości oferowane przez współczesną technikę są doprawdy imponujące. Autonomiczny pojazd nie może być naprawiany metodą prób i błędów, bo awaria grozi prawdziwym nieszczęściem. Z drugiej - atakująca nas zewsząd cyfryzacja staje się powoli chorobą cywilizacyjną, szerzącą "wtórny analfabetyzm". Cyfrowa rewolucja sprawia, że pojedynczy człowiek w starciu z elektroniką ma coraz mniej do gadania.

W tym miejscu warto przypomnieć, że już kilka lat temu prowadzono badania nad nowymi formami udostępniania pojazdów. Jedna z nich dotyczyła opłat abonamentowych związanych z poziomem wyposażenia. Zgodnie tą koncepcją, rozważaną w przeszłości np. przez BMW, użytkownik mógłby zdalnie uruchomić dodatkowo płatne funkcje pojazdu, zablokowane w podstawowych pakietach. Dotyczyć to miało np. klimatyzacji czy nawigacji satelitarnej...

Za prekursora rozwiązań służących zaostrzeniu reżimu serwisowego związanego z bezpieczeństwem uznać można Mercedesa i stosowany przez niego (m.in. w typoszeregu W211) układ hamulcowy SBC. Po przekroczeniu określonej liczby cykli pracy pedału hamulca, elektryczna pompa hamulcowa blokowała układ, domagając się obsługi serwisowej. Chociaż samo rozwiązanie miało szereg niepodważalnych zalet (m.in. rewelacyjną skuteczność hamowania) skargi użytkowników sprawiły, że Mercedes wycofał się z niego przy okazji liftingu modelu (chociaż SBC pozostało na wyposażeniu droższych pojazdów niemieckiej marki).



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy