Rotacje w gliwickiej fabryce Opla

Grupa około stu pracowników agencji pracy czasowej, zatrudnionych w gliwickiej fabryce Opla, musi odejść z zakładu, bo minął termin zawartych z nimi umów o pracę. Zastąpią ich inni pracownicy, także czasowi.

Związkowcy uważają taką praktykę za niesprawiedliwą i chcą jej zmiany. Przedstawiciele firmy tłumaczą, że zakład chciałby zatrudniać tych pracowników nadal, ale zgodnie z zasadami zatrudniania pracowników czasowych nie ma już takiej możliwości. Wszystkim odchodzącym zaproponowano inną pracę w spółkach kooperujących z fabryką.

"Solidarność" fabryki GM Manufacturing Poland chce, aby sprawą zatrudniania pracowników czasowych zajęły się Państwowa Inspekcja Pracy, Rada Ochrony Pracy przy Sejmie oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. Związkowcy wysłali list otwarty do tych instytucji oraz władz koncernu.

Reklama

"Domagamy się zrównania uprawnień pracowników tymczasowych z uprawnieniami pracowników zatrudnionych w oparciu o kodeks pracy. Sytuacja, jaka ma miejsce, może być przykładem, jak w legalny sposób można naruszyć godność pracowników" - ocenia szef "S" w zakładzie, Sławomir Ciebiera.

Związkowcy postulują zmianę ustawy o zatrudnianiu pracowników czasowych. Zgodnie z obecnymi regulacjami, firmy nie mogą stale korzystać z usług tych samych pracowników czasowych; po roku powinni im zaproponować umowę o pracę na czas określony lub nieokreślony. Firmom zwykle to nie odpowiada, bo chcą zachować elastyczność zatrudnienia. Tym samym odchodzących pracowników czasowych zastępują inni.

Wojciech Osoś z biura prasowego GM Poland podkreśla, że w skali ponad 3 tys. zatrudnionych w gliwickiej fabryce Opla, problem dotyczy około stu osób. Jak powiedział, firma nie może zatrudnić ich na umowę o pracę, ponieważ musi zachować możliwość elastycznego reagowania na sytuację rynkową. Stąd taka a nie inna forma zatrudniania.

Przedstawiciele fabryki podkreślają, że odchodzące osoby, to dobrzy, wyszkoleni pracownicy, do których pracy nie ma żadnych zastrzeżeń. Nieprzedłużenie umów z nimi wynika ze znanych od początku reguł, jakimi rządzi się zatrudnianie pracowników czasowych. Wszystkim firma zaproponowała pracę w zakładach kooperujących z pominięciem procedur rekrutacyjnych. Odchodzący mają też brać udział w szkoleniu swoich następców.

"Nasz zakład mimo tego, że chciałby zatrudnić tych pracowników na kolejny okres czasu, przekraczający ustawowy jeden rok, na tych samych zasadach, zgodnie z obowiązującymi przepisami zatrudniania pracowników czasowych, nie może podpisać nowych umów z tymi samymi osobami" - tłumaczył Osoś.

"Jednocześnie, jako odpowiedzialny pracodawca, nie możemy tym osobom zagwarantować obecnie stałego zatrudnienia. Dzięki staraniom zakładu wszystkim pracownikom dotkniętym tą sytuacją przedstawiono oferty pracy w innych firmach bez konieczności uczestnictwa w procesie naboru oraz dodatkowo przekazano listy rekomendacyjne" - dodał.

Związkowcy uważają, że winne tej sytuacji jest złe prawo. Jak napisali w liście, po wejściu w życie w 2004 roku ustawy o zatrudnianiu pracowników tymczasowych, w wielu firmach agencje pracy czasowej zaczęły obsadzać całe linie produkcyjne, a dotychczasowi pracownicy zastępowali sami siebie jako pracownicy czasowi. Według związkowców, na tej praktyce zarabiają agencje pracy czasowej, a tracą pracownicy.

Gliwicka fabryka Opla wytwarza modele astra II, agila i zafira. Za ponad rok w zakładzie ruszyć ma także produkcja astry III sedan, przeznaczonej na rynki Europy środkowo-wschodniej. Zakład zatrudnia ok. 3,2 tys. pracowników, a jego zdolności produkcyjne szacowane są na ok. 180 tys. samochodów rocznie. W ubiegłym roku z zakładu wyjechało blisko 128 tys. aut (w 2004 roku 116,5 tys.), z czego ponad 63 tys. astry II, 37 tys. agili i 27 tys. zafiry, której produkcję uruchomiono we wrześniu 2005.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pracownicy | związkowcy | fabryka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy