Przyszłość Bentleya jest zagrożona przez brexit?

Nikt tego nie mówi jeszcze głośno, ale z ostatnich informacji można wnioskować, że brytyjska marka może niedługo wpaść w poważne kłopoty.

Główni akcjonariusze Grupy Volkswagena, czyli właściciela Bentleya, nie są zadowoleni z ostatnich wyników firmy. Przez pierwsze dziewięć miesięcy 2018 roku zanotowała ona straty w wysokości 137 mln euro, podczas gdy w roku wcześniejszym udało się wypracować niewielki zysk. Akcjonariusze domagają się, aby Bentley zaczął zarabiać na siebie w przeciągu dwóch najbliższych lat.

Sytuację starał się załagodzić dyrektor generalny marki, Adrian Hallmark, który zapewniał, że 2019 rok będzie rokiem wyraźnego wzrostu sprzedaży oraz przychodów. Okazuje się jednak, że może się to okazać planem nie do zrealizowania.

Reklama

Powodem jest zbliżający się brexit i rosnące ryzyko, że dojdzie do jego "twardej" wersji, a więc bez jakiegokolwiek porozumienia. Taki scenariusz poważnie odbiłby się nie tylko na sprzedaży Bentleya w krajach Unii Europejskiej, ale także znacząco wpłynął na produkcję, która odbywa się w Wielkiej Brytanii. Producent już teraz podjął kroki, aby zabezpieczyć się przed skutkami takiego scenariusza. Przykładowo składuje części potrzebne do montażu samochodów nie na najbliższe dwa, ale na dziesięć dni. Zwiększono także proporcje produkcji aut na rynki pozaeuropejskie, głównie na Chiny oraz USA.

Ostateczne warunki brexitu (a nawet jego faktyczny termin) pozostają niewiadomą, podobnie jak to, co zrobi Grupa Volkswagena, jeśli Bentley nie zacznie przynosić zysków w tym oraz w przyszłym roku. Z pewnością jednak kierownictwo marki nie może teraz spać spokojnie.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy