"Pedałowy" problem i psychoza strachu

Jak wiadomo, za oceanem wrogiem publicznym numer 1 jest obecnie Toyota. Psychoza strachu dotycząca pojazdów tej marki osiągnęła pułap, który nie może się już równać nawet z obawą, wywoływaną niegdyś w naszym kraju przez "porywającą dzieci" czarną wołgę.

Podtrzymywanie tych nastrojów jest rzecz jasna na rękę amerykańskim producentom, których (dzięki związkom zawodowym zafascynowanych polityką Związku Radzieckiego) kryzys w branży motoryzacyjnej dotknął szczególnie mocno.

Odkąd media nie mówią o niczym innym, poza wstydliwym, "pedałowatym" problemem Japończyków, sprzedaż Toyoty spadła w USA o niemal 11% (w lutym o 10 tys. pojazdów). Na japońskim potknięciu najwięcej zyskał Ford, który tylko w zeszłym miesiącu, sprzedał aż o 39 tysięcy pojazdów więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.

By podtrzymać dobrą passę amerykańskie media co dwa lub trzy tygodnie publikują kolejne sensacyjne wiadomości dotyczące morderczych zapędów samochodów z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Całkiem niedawno pod fanami Toyoty po raz kolejny zatrzęsła się ziemia, gdy telewizja ABC News wyemitowała materiał filmowy, w którym pewien elektronik, przed kamerami połączył kilka przewodów wychodzących z elektronicznego pedału przyspieszenia i za pomocą odpowiedniego rezystora wywołał efekt niekontrolowanego przyspieszania. Po obejrzeniu zamieszczonego w sieci materiału w redakcji Pobocza pokładaliśmy się ze śmiechu przez pół dnia, a nasze przemyślenia znalazły upust w tekście pt. "Zgnoić Japończyków".

Ponieważ jednak procesy myślowe sporej części Amerykanów ograniczają się często do trudnego wyboru "cztery cheeseburgery i zwykłą, czy może dwa big macki i dietetyczną colę", w Stanach po raz kolejny wybuchła panika. W tym przypadku Amerykanów oburzyło nie tylko niekontrolowane przyspieszanie, ale również fakt, że komputer sterujący nie zarejestrował żadnych błędów (bo niby jak miał zarejestrować, skoro w obwód wpięto imitujący pedał gazu rezystor?), co teoretycznie pozwala wymigiwać się Toyocie od odszkodowań.

W Europie od początku potraktowano te doniesienia jak bzdurę, ale władze Toyoty musiały uporać się z problemem. Po dokładnym przeanalizowaniu filmu okazało się, że na etapie montażu pozwolono sobie na pewne manipulacje (np. ujęcie pokazujące niekontrolowany wzrost obrotów kręcono na... postoju o czym świadczą świecące się kontrolki Brake i otwartych drzwi), ponadto szanse na to, że wychodzące z pedału przyspieszenia przewody zewrą się w przedstawiony przez elektryka sposób (i przez przypadek znajdzie się między nimi 200-ohmowy opornik) są niewielkie.

Wygląda więc na to, że pomimo upływu lat, niewiele się zmienia. Jak mawiał niegdyś Bohdan Smoleń - "Ci Amerykanie to nie są wcale tacy źli. Oni napadną, a potem przeproszą"...

Cóż, mamy graniczące z pewnością przeczucie, że na kolejne sensacyjne i mrożące krew w żyłach wiadomości na temat Toyoty nie będziemy musieli długo czekać. Mimo wszystko apelujemy jednak do przedstawicieli amerykańskich mediów, by - jeśli nie chcą robić z siebie pośmiewiska - wzięli sobie do serca inny z kultowych tekstów Bohdana Smolenia. Kolejne newsy na temat zabójczej Toyoty? "A tam, cicho być!".

Zobacz mistrzowski monolog Bohdana Smolenia:

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy