Pagani rezygnuje z elektrycznych samochodów. Włosi stawiają na V12

Horacio Pagani ogłosił, że w najbliższej przyszłości nie planuje stworzyć pojazdu napędzanego silnikiem elektrycznym. Jego zdaniem takie samochody nie wywołują emocji i nie zapewniają wystarczających wrażeń z jazdy. Włoska firma pozostanie przy legendarnych jednostkach V12.

 

Włoska marka słynąca ze swych niewyobrażalnie mocnych i pięknych supersamochodów, jasno określiła swoje plany na nadchodzącą przyszłość. W przeciwieństwie do takich firm jak Ferrari, czy Lamborghini - Pagani nie zamierza podążyć drogą napędów elektrycznych. To bardzo odważne posunięcie w czasach wciąż postępującej elektryfikacji. To także znak, że prace nad zapowiedzianym w 2018 roku elektrycznym modelem Pagani, zostały tymczasowo porzucone.

Jak przekonuje sam słynny konstruktor - Horacio Pagani - krok w stronę elektromobilności mógłby zaszkodzić renomie włoskiego przedsiębiorstwa. Elektryczny supersamochód o osiągach, do jakich przyzwyczaiła marka Pagani, musiałby zostać wyposażony w szalenie ciężkie akumulatory. To z kolei byłoby niezgodne z etosem producenta, który od lat stawia na jak najlżejsze konstrukcje.

Reklama

Pagani przekonuje ponadto, że chociaż samochody elektryczne potrafią zaskoczyć swoim przyspieszeniem, to wciąż trudno w nich o emocje i wrażenia z jazdy, jakie towarzyszą spalinowym odpowiednikom. Z tego względu Pagani pozostanie przy kultowych jednostkach V12 - przynajmniej w najbliższym czasie.    

Pagani C10 - następca Huayry na ukończeniu

Warto przypomnieć, że Pagani C10 - następca modelu Huayra - jest już niemal gotowy. Niedawno internet obiegły zdjęcia ukazujące jego zamaskowany prototyp. Jeśli wszystko pójdzie po myśli producenta, supersamochód zadebiutuje już we wrześniu tego roku.

Pagani C10 będzie napędzany dobrze znanym silnikiem V12 Twin Turbo produkcji AMG. Samochód będzie można opcjonalnie wyposażyć w sportową, manualną skrzynię biegów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że powstanie zaledwie 99 egzemplarzy tego wspaniałego modelu. Cena egzemplarza ma przekraczać 3 000 000 euro. 

Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy