Nowe obowiązkowe wyposażenie samochodów

Marchewka jest owocem, ślimak rybą a banan... musi mieć przynajmniej 14 cm długości i 27 mm krzywizny. Unijni urzędnicy coraz chętniej urządzają świat po swojemu. Dobijają motoryzację normami ekologicznymi, a jakiś czas temu wpadli na pomysł, by seryjnie montować do aut czujnik ciśnienia powietrza w oponach. Po co? Nikt nie wie.

Ostatnie regulacje dotyczące obowiązkowego wyposażenia samochodów Unia Europejska wprowadziła w 2009 roku. Skutki odczujemy jednak dopiero w przyszłym roku, kiedy przepisy zaczną obowiązywać. Od tego czasu upłynęło sporo wody w Wiśle i urzędnicy uznali, że czas na kolejne zmiany. Do końca tego roku powstanie dokument, w którym Bruksela znów wykaże się pomysłowością.

Tym razem pod hasłem troski o nasze bezpieczeństwo urzędnicy będą wymuszać na producentach aut montaż dodatkowego wyposażenia już jako seryjnego. Co znajdzie się na liście?

Wykrywanie pieszych

Unijni biurokraci chcą, by we wszystkich samochodach, także ciężarowych, montowany był seryjnie system wykrywający na naszej drodze pieszych, rowerzystów i motocyklistów.

System popularny nie tylko w autach klasy premium nie jest jednak stosowany na szeroką skalę w tańszych modelach. Wymaga bowiem montażu kamery i radaru, co znacząco podnosi koszt auta. Kto by się jednak tym przejmował. Zapłaci przecież klient.

Kamera cofania

Reklama

Dużą pokusą jest wprowadzenie jako obowiązkowego wyposażenia kamery cofania. Na taki krok zdecydowały się Stany Zjednoczone, w których z powodu potrącenia przez cofające auto ginie ok. 200 osób rocznie.

Hamowanie

Być może na listę wyposażenia seryjnego trafi także system awaryjnego hamowania. W razie wykrycia niebezpieczeństwa ciśnienie w układzie hamulcowym automatycznie rośnie, przez co w razie hamowania awaryjnego, droga potrzebna do zatrzymania auta znacząco się skraca.

Martwe pole

W niektórych nowszych samochodach montowany jest dzisiaj tzw. blind spot detection. To system monitorujący martwe pole. Kolejne dwie kamery, kolejne czujniki i kolejne koszty. Unijni urzędnicy chcą jednak poprawy naszego bezpieczeństwa i właśnie ten system uznali za potencjalnie obowiązkowy.

OBD

Kolejny pomysł to tym razem likwidacja pewnego znaczącego, choć drobnego elementu. Chodzi o złącze OBD. Zgodnie z pomysłem urzędników, producent nie będzie zobligowany, by je w samochodzie montować. A to przecież przez złącze OBD serwis autoryzowany, ale także ten niezależny, mechanik lub warsztat ma dostęp do komputera samochodu. Może skasować błędy, zapisać dane serwisowe albo sprawdzić faktyczny przebieg auta.

Jeśli OBD nie będzie obowiązkowy, producenci z pewnością z niego zrezygnują. W trosce o swoją sieć obsługi, bez oglądania się na nasze, klientów portfele. No bo kontakt z samochodem będzie wtedy znacznie trudniejszy, np. poprzez sieć bezprzewodową.

To są dopiero pomysły, wszystko się może zmienić. Co innego, jeśli chodzi o przepisy wprowadzone w latach ubiegłych. Zgodnie z nimi od przyszłego roku, każde nowe auto będzie musiało być wyposażone w kilka elektronicznych gadżetów. Jakich?

System eCall

To system montowany już w niektórych samochodach. W razie wypadku sam wysyła do służb ratowniczych sygnał alarmowy. Komunikat w formie cyfrowej zawiera najważniejsze dane dotyczące pojazdu i podróżnych. Ich liczbę w czasie wypadku, dokładne położenie samochodu, markę i model auta oraz numer VIN, a także informację, czy komunikat został wysłany automatycznie, czy ręcznie.

Komisja Europejska szacuje, że w pełni wdrożony system skróci czas reakcji ratowników o 40 proc. w obszarze miejskim i o 50 proc. w terenie niezabudowanym. Obliczono, że system eCall ocali w ten sposób 2,5 tys. osób. Ile będzie kosztował unijnego podatnika? Tego nie policzyli.

Prędkość

W ubiegłym roku na europejskich drogach zginęło 25 500 osób (ponad 3 tys. w Polsce), a ponad 135 tys. doznaje poważnych obrażeń. Jedną z istotniejszych przyczyn wypadków jest nadmierna prędkość. Jak z tym walczyć? Zdaniem unijnych komisarzy, montując obowiązkowe ograniczniki prędkości.

Od 2018 roku każdy nowy samochód będzie musiał być wyposażony w system ISA (Inteligent Speed Assistance), który nie dość, że rozpoznaje znaki ograniczenia prędkości, to na dodatek automatycznie nie pozwoli kierowcy jechać szybciej. Auto będzie mogło przyspieszyć dopiero na wyraźne jego polecenie np. powtórne wciśnięcie pedału gazu.

Na własnym pasie

Od przyszłego roku samochody będą także musiały być wyposażane w asystenta pasa ruchu. Jeśli bez użycia kierunkowskazu lub bezwiednie zaczniemy zjeżdżać z naszego pasa, na kierownicy poczujemy opór, a z głośników rozlegnie się sygnał ostrzegający. I nie chodzi wcale o jazdę autonomiczną, ale o wyraźną informację, że auto zjeżdża na sąsiedni pas. Ucieszą się wszyscy, którzy podczas jazdy zerkają w smartfony. My jednak takiego zachowania nie pochwalamy.

Czy z nowym wyposażeniem seryjnym samochody będą droższe? Z pewnością tak. Szczególnie te popularne i tańsze modele. Szkoda, że unijni urzędnicy nie biorą tego pod uwagę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy