Niemcy nie chcą Opla!?

Rząd niemiecki nie podjął jeszcze decyzji w sprawie ewentualnej pomocy publicznej dla firmy motoryzacyjnej Opel.

Minister gospodarki Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU) rozmawiał w poniedziałek z kierownictwem europejskich operacji amerykańskiego koncernu General Motors, do którego należy Opel, a także z kierownictwem samego Opla.

"Nie podjęto żadnej wstępnej decyzji" - powiedział Gutenberg po tym spotkaniu. Dodał, że rząd niemiecki nie będzie działał pod presją. Koncepcja ratowania Opla zostanie przestudiowana i oceniona w najbliższych tygodniach. Dopiero potem zapadną decyzje w sprawie ewentualnej pomocy i form tej pomocy.

Plan ratunkowy sporządzony przez kierownictwo Opla zakłada przynajmniej częściowe uniezależnienie się od General Motors oraz pomoc publiczną wysokości 3,3 miliarda euro. Środki te miałyby zostać zwrócone w 2014 lub 2015 roku.

Guttenberg zapowiedział, że uda się do USA, by o przyszłości Opla rozmawiać z szefami General Motors.

Reklama

Rząd niemiecki stoi na stanowisku, że środki z ewentualnej pomocy publicznej dla Opla nie powinny trafić do General Motors. Nieoficjalnie mówi się, że Niemcy boją się "wykołowania" przez Amerykanów. Nasi sąsiedzie nie chcą, żeby jakiekolwiek euro przyznane Oplowi trafiło do USA. Problemem jest również skomplikowana sytuacja prawna. Okazuje się bowiem, że firma Opel nie ma praw do samochodów, które produkuje. Patenty posiada bowiem inna spółka córka koncernu GM. Nie dziwi więc opieszałość niemieckiego rządu, który nie chce dofinansowywać marki, która nie ma praw do produkcji jej "własnych" samochodów... Kolejny problem dotyczy również rozwiązań z zakresu bezpieczeństwa produkowanych przez Opla pojazdów. Do tej pory technologie dostarczał Saab (również należący go GM), który sam stoi na krawędzi bankructwa.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: niemiecki | rząd | Opel | General Motors | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy