​Nauczyciel ma dylemat. Kupić "nówkę" czy "złom"? Ma 15 tys. zł

Marek, nauczyciel języka obcego w jednym z krakowskich liceów, z konieczności dorabiający także w kilku innych szkołach, stoi przed koniecznością wymiany samochodu. Ma bowiem podejrzenie graniczące z pewnością, że jego dwudziestoletnie renault megane nie przejdzie kolejnego badania technicznego.

"Pan profesor" dysponuje na razie kwotą w wysokości 10 000 zł, lecz spodziewa się, że w chwili, gdy przeżarta rdzą  renówka ostatecznie zakończy żywot, budżet ten wzrośnie o kolejne 5 000 zł. Przymierza się do zakupu kompaktowego hatchbacka z silnikiem benzynowym. Teoretycznie nie powinien mieć z tym najmniejszych problemów. Bądź co bądź od 2004 r., czyli od wejścia Polski do Unii Europejskiej, rokrocznie sprowadzamy do kraju 700 tys. - 1 mln używanych samochodów osobowych.

Gorzej może być ze spełnieniem innych warunków, określonych przez naszego nauczyciela: marzy o aucie, pochodzącym z pewnego źródła, autentycznie bezwypadkowym, z realnym i akceptowalnym przebiegiem na liczniku.

Reklama

Marek ma dwoje małych dzieci i zajmującą się ich wychowaniem, obecnie niepracującą zawodowo żonę.

Po kilkunastu latach pracy w oświacie nie stać go na kupno nawet najtańszego nowego samochodu, który spełniałby podstawowe oczekiwania czteroosobowej rodziny.

Taka na przykład Dacia Sandero w podstawowej wersji (Access), bez klimatyzacji, radia, centralnego zamka, z ręcznie obsługiwanymi szybami, z czarnymi klamkami i czarnymi obudowami lusterek, z kierownicą, której położenia nie można regulować choćby na wysokość, jednym słowem absolutny "golas", kosztuje, według oficjalnego cennika, 29,9 tys. zł.

Za podobne pieniądze, jak sprawdziliśmy w popularnym serwisie ogłoszeniowym, można kupić przyzwoicie wyposażonego siedmioletniego opla astrę napędzanego benzynowym silnikiem 1.4T 140 KM, z  przebiegiem około 150 tys. km. 15 000 zł pozwala na zakup importowanego z Niemiec seata leona, rocznik 2006, z dwulitrowym dieslem pod maską.

Nie zachwalamy wyżej wymienionych aut, pokazujemy jedynie cenowy rozziew między rynkiem pojazdów nowych i używanych, który powoduje, że Marek i ogromna rzesza rodaków, znajdujących się w podobnej jak on sytuacji finansowej lub mających takie, a nie inne priorytety życiowe, szerokim łukiem omija salony dealerów.

Dożyliśmy czasów, gdy już nie tylko nowa limuzyna klasy średniej czy kompakt, ale nawet samochód miejski popularnej marki może kosztować ponad 100 tys. zł. Udowodnimy to na przykładzie powszechnie chwalonej przez motoryzacyjnych recenzentów pewnej nowości na polskim rynku. Ciekawe, czy zgadniecie  co to za samochód.

W topowej wersji  tego auta, z silnikiem wysokoprężnym 1.5 TDCi 120 KM i nadwoziem polakierowanym metalizowanym lakierem Milano Grigio (2400 zł) trzeba zapłacić co najmniej 89 600 zł. Sięgnijmy teraz po kilka opcji z listy wyposażenia dodatkowego, dostępnego w przypadku tego samochodu. Skórzana tapicerka Windsor Ruby - 2600 zł; otwierany elektrycznie dach panoramiczny - 3350 zł; Blind Spot Information z Cross Traffic Alert, czyli "system monitorowania martwego pola widzenia w lusterkach z funkcją ostrzegania o pojazdach nadjeżdżających z prawej lub lewej strony, podczas manewru wyjazdu tyłem z miejsca parkingowego (opcja zawiera lusterka boczne składane elektrycznie z lampkami oświetlającymi podłoże)" - 1250 zł; przednia szyba podgrzewana - 350 zł; podgrzewana kierownica - 1000 zł; kamera cofania z tylnymi czujnikami parkowania - 700 zł; system nawigacji satelitarnej z radiem cyfrowym  DAB i systemem Ford SYNC ("kolorowy wyświetlacz dotykowy 8", AppLInk, TMC (informacja o ruchu drogowym), zestaw głośnomówiący z Bluetooth i rozbudowaną funkcją sterowania głosem w języku polskim oraz funkcją wzywania pomocy, system nagłośnienia B&O Play (wzmacniacz 675 W, 9 głośników + subwoofer), gniazda: 2xUSB, zdalne sterowanie na kierownicy, mapy Europy z widokiem 3D, menu tekstowe i komunikaty głosowe nawigacji w języku polskim") - 2870 zł; odtwarzacz CD w schowku przed pasażerem - 400 zł; podsufitka materiałowa w ciemnej tonacji - 100 zł; dodatkowo przyciemniane szyby w tylnej części nadwozia - 500 zł; pakiet Driver Assistance 5 (inteligentny tempomat, systemy: wspomagający kierowcę w unikaniu lub zmniejszaniu skutków kolizji z poprzedzającymi pojazdami lub pieszymi, rozpoznawania znaków drogowych, monitorowania koncentracji kierowcy, 4.2" wyświetlacz na tablicy zegarów) - 1000 zł; Door Edge Protector (automatycznie wysuwające się osłony, zabezpieczające krawędzie przednich i tylnych drzwi) - 650 zł; autoalarm - 1000 zł.

Razem daje to imponującą kwotę 105 370 zł.

Ktoś zapyta: po co takie cuda w samochodzie segmentu B? I pewnie będzie to pytanie zasadne. Nie zmienia to jednak istoty rzeczy - nowe miejskie auto może dziś kosztować tyle, co trzyletnie poleasingowe Audi A4, model, będący największym hitem na polskim rynku pojazdów używanych.

Zejdźmy jednak na ziemię i do Marka... Jakie kompaktowe auto polecilibyście mu, mając do wydania 15 tys. zł?  

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama