Na początku był "zwykły" silnik...

Na początku był "zwykły" silnik benzynowy, przeciętny - niczym nie wyróżniający się pośród dziesiątków tysięcy innych "zwykłych" i przeciętnych silników benzynowych. Powstał szybko i planowo, stworzony przez automaty, by spokojnie służyć "zwykłym" ludziom. Szare żeliwo kolektorów było chropowate, w kanałach pozostały pamiątki po procesie odlewania, a wielkość wszystkich "zwykłych" elementów mieściła się w "zwykłych" granicach tolerancji. Tam, skąd przybył, nikt nigdy nie miał zamiaru uczynić go pięknym - niezwykłym. Właściciel auta był zadowolony ze swego silnika do chwili, gdy inny samochód z tajemniczym silnikiem pierwszy raz wyprzedził go, startując wspólnie ze świateł - czyli przez piętnaście minut.


Na początku był "zwykły" silnik benzynowy, przeciętny - niczym nie wyróżniający się pośród dziesiątków tysięcy innych "zwykłych" i przeciętnych silników benzynowych. Powstał szybko i planowo, stworzony przez automaty, by spokojnie służyć "zwykłym" ludziom. Szare żeliwo kolektorów było chropowate, w kanałach pozostały pamiątki po procesie odlewania, a wielkość wszystkich "zwykłych" elementów mieściła się w "zwykłych" granicach tolerancji. Tam, skąd przybył, nikt nigdy nie miał zamiaru uczynić go pięknym - niezwykłym. Właściciel auta był zadowolony ze swego silnika do chwili, gdy inny samochód z tajemniczym silnikiem pierwszy raz wyprzedził go, startując wspólnie ze świateł - czyli przez piętnaście minut.

Tak "zwyczajnie" upokorzony, po krótkim czasie oddał samochód do Dobrego Tunera, by ten podjął się usunięcia ograniczeń silnika wynikających z seryjnej produkcji. Dobry Tuner wiedział, że praca ta zajmie dziesięć razy więcej czasu niż wyprodukowanie "zwykłego" silnika - ale czymże jest czas dla prawdziwych artystów rzeźbiarzy. A prawdziwy Dobry Tuner musi być artystą, by móc wzbić się ponad przeciętność. Świadom tego był także właściciel, który porzuciwszy auto w warsztacie, obiecał nie nękać osobiście Dobrego Tunera co najmniej przez 10 dni i nie zadawać mu telefonicznie nadmiaru pytań o postępy w pracy.

Reklama

Dobry Tuner zaczął pracować systematycznie. Ponieważ fabryka najpierw stworzyła silnik, potem zaopatrzyła go w osprzęt - system wtryskowy i na końcu w elektronikę, postanowił, że program sterownika również poprawi jako ostatni. Najpierw postarał się odnaleźć te ograniczenia mocy wynikające z seryjnej produkcji, które nie były ukryte w samym silniku - zmienił żeliwny kolektor wydechowy na stalowy o długich, równej długości, rurach. Dokonał usprawnień układu podawania powietrza, papierowy filtr zastąpił bawełnianym. Nie wycinał z auta katalizatora, bo wiedział, że znacznie pogorszy to skład spalin i równocześnie może zakłócić pracę sondy Lambda i wolne obroty silnika.

Jednak właściciel pragnął więcej. Dobry Tuner zdemontował więc kolektor ssący i poprawił gładź, kształt kanałów dolotowych i ich średnice. Następnie sprawił, by zawory były dobre. Ich średnice i kształt zostały zmienione tak, aby poprawić napełnianie i opróżnianie komór spalania. Przesada była jednak niewskazana i Dobry Tuner o tym pamiętał. Następnie zaczął zwiększać ciśnienie mieszanki w momencie zapłonu. Dokonał tego przez obniżenie głowicy (planowanie), uwzględniając jednak fakt, by nadmierne ciśnienie nie powodowało spalania stukowego.

Kolejnym krokiem, który uczynił, była rozważna zmiana wałków rozrządu tak, aby jeszcze zwiększyć czasy i głębokość otwarcia zaworów, co pozwoliłoby na lepsze usuwanie spalin i napełnianie nową mieszanką. Uważał jednak przy tym na przeciągi w komorach spalania, bacząc, by silnik nie kichał. Wiedział, że "przeziębiony" jest słaby i źle działa.

Właściciel był świadomy, że zabiegi te pogorszą pracę silnika na wolnych obrotach i przesuną maksimum momentu oraz mocy ku jego wyższym wartościom.

Przyszła więc pora na nowy program do sterownika wtrysku. Poprawił on pracę silnika i dopasował dawki paliwa, fazy zapłonu i rozmaite inne parametry do całkiem nowej już jednostki napędowej - powstałej na bazie silnika fabrycznego. Efekt końcowy był widoczny gołym okiem na wykresie z hamowni, na której badano moc i moment obrotowy.

Właściciel wiedział, że nic nie ma za darmo i dobre rozwiązania muszą kosztować. Z pokorą przyjął więc od Dobrego Tunera końcowy rachunek, krople na serce zażywając ukradkiem.

Ale za to potem jeździł dynamicznie, długo, i szczęśliwie. TOMASZ PIROWSKI V-TECH TUNING

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: silnik benzynowy | Auta | właściciel | silnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy