Już niedługo wszyscy będziemy nimi jeździć

Crossovery opanowują wszystkie segmenty rynku, mogą łączyć przysłowiowe ogień i wodę, czyli - na przykład - znakomite osiągi i sportowy wygląd z elektrycznym napędem i podwyższonym nadwoziem SUV-a.

Crossovery już dawno przestały być domeną wyłącznie marek popularnych i premium. Coraz więcej jest ich również w elitarnym gronie samochodów luksusowych. Zapowiedzią nieuchronnie zbliżającej się inwazji crossoverów wszelkiej maści był zakończony właśnie salon samochody we Frankfurcie. Oficjalnego debiutu (w końcu!) doczekały się tam luksusowe - Bentley Bentayga i Jaguar F-Pace. Pojazdy w stylu "crossover concept" zajmowały centralne miejsce na stoisku niemal każdej marki. Tak było u m.in. Audi, Citroëna, Mazdy, Mercedesa, Nissana, Peugeota, Toyoty i VW.

Już są producenci, którzy mają w ofercie więcej crossoverów niż samochodów o klasycznym kształcie nadwozia (np. Nissan). Takich marek będzie przybywało. Wielką ofensywę crossoverów planuje Audi (aż 5 nowych modeli), które w niedalekiej przyszłości chce mieć w ofercie aż 8 samochodów spod znaku "Q". Podczas salonu we Frankfurcie zapowiedzią jednego z 5 nowych modeli było Audi e-tron quattro crossover concept. Którego? Prawdopodobnie Q4, które ma być autem wyłącznie elektrycznym o zasięgu na poziomie 500 km. Debiut? Do 2018 roku.

Reklama

Jak powiedział Interii szef konstruktorów w koncernie Volkswagena, "już niedługo duży zasięg samochodów elektrycznych nie będzie kwestią ograniczeń technologicznych, ale wyłącznie ceny. Klienci będą mogli wybrać tańszy akumulator o mniejszej pojemności, który będzie wymagał częstszego ładowania lub droższy, który zapewni autu większy zasięg".

Zasięg nie będzie stanowił problemu dla auta, które (być może?) powstanie na bazie innego modelu koncepcyjnego - hybrydowego Nissana Gripz’a. W jego układzie napędowym zastosowano sprawdzony silnik elektryczny rodem z Leaf’a, wspomagany przez benzynową jednostkę napędową, która pełni rolę wyłącznie generatora i nie służy do napędu kół. Czy Nissan, który w swojej gamie ma już 5 crossoverów, potrzebuje kolejnego?

Spytaliśmy o to specjalistę od europejskiej strategii produktowej w Nissanie. "Gripz nie jest ani następcą Juke’a, ani Qashqai’a, ani - tym bardziej - sportowego 370Z, chociaż docierają do nas i takie głosy. Ma za to sporo detali, które z powodzeniem mogłyby się znaleźć w kolejnej generacji... każdego z tych modeli. Czy tak będzie, przekonamy się niedługo. Następca Juke’a jest w drodze i pokażemy go już w przyszłym roku" - powiedział Interii Ivan Espinosa. Z pewnością, ze względu na koszt, do produkcji seryjnej nie trafią unoszone drzwi z przodu i tylne, otwierane "pod wiatr". Przednie i tylne światła w kształcie bumerangów, wykonane w technice LED oraz osłona chłodnicy, mocno opadający ku tyłowi dach i charakterystyczny trzeci słupek rodem z Gripz’a bez przeszkód mogą znaleźć się w następcy popularnego Juke’a.

Zapowiedź podobnego crossovera po raz kolejny pokazała Toyota. Jej C-HR też jest samochodem hybrydowym i również mógłby służyć za model studyjny auta bardziej sportowego niż SUV-a. Czy tak będzie wyglądała kolejna generacja Toyoty RAV4? Zdecydowanie, nie. W przeciwieństwie do Nissana, Toyota nie ukrywa jednak, że C-HR jest zapowiedzią nowego crossovera w jej gamie.

Zupełnie inny kierunek reprezentują crossovery Citroëna. Jego Cactus M Concept oraz Aircross Concept to samochody zdecydowanie służące bardziej do celów rekreacyjnych niż do sportowej jazdy. Jak zapowiadała wcześniej Linda Jackson, szefowa Citroëna, "Cactus nie jest jednorazowym wybrykiem, samochodem na pokaz. Od teraz, pozytywny ładunek energii jaki niesie ze sobą to auto, będzie towarzyszył wszystkim nowym modelom z szewronem na masce".

Ponieważ trudno mówić o "pozytywnym ładunku energii" w wypadku takich aut, jak vany, "następcy Merivy i Zafiry, które Opel opracowuje wspólnie z przyszłymi modelami koncernu PSA, nie będą tradycyjnymi jednobryłowymi vanami. Auta tego typu są passe. Trendy są crossovery, które mogą mieć identyczne walory użytkowe jak vany, ale nawet większą funkcjonalność" - powiedział Interii dr Karl-Thomas Neumann, szef Opla.

Jak widać, crossoverowe szaleństwo dopiero rozkwita. Bez wątpienia, napędza je stale rosnąca sprzedaż tego typu samochodów. Producenci, którzy trafili z ofertą zacierają ręce, inni próbują nadgonić stracony czas i zatrzymać odpływ klientów. Nabywcom, w pogoni za modą, póki co zdaje się nie przeszkadzać fakt, że niemal za każdego crossovera trzeba zapłacić więcej niż za model porównywalnej wielkości, ale o tradycyjnym nadwoziu. Nie wspominając o precyzji prowadzenia i komforcie jazdy, z reguły gorszych w wykonaniu crossoverów niż zwykłych aut i... wożeniu zbędnego powietrza w kabinie. Moda jest modą i trudno się jej oprzeć.

Maciej Ziemek

Członek jury Car of the Year

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: crossovery
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy