Ile jest warte niemieckie auto?

Stare, popularne w Polsce powiedzenie mówiło, że samochody dzielą się na dobre, bardzo dobre i niemieckie. Czy ta ludowa prawda nic nie straciła na aktualności?

Przez wiele lat socjalizmu marzeniem przeciętnego Polaka był maluch lub poczciwa syrenka. Jeśli ktoś poruszał się dużym fiatem czy polonezem to już uznawany był za króla szos. Auta z zachodu jawiły się jako niedostępne, a jeśli ktoś koniecznie pragnął mieć samochód zagraniczny to mógł wybierać pomiędzy wartburgiem, ładą, skodą 120 lub dacią.

W końcu jednak nastąpił kres tego smutnego okresu. Mury upadły, wojska radzieckie wyjechały, a granice zostały otwarte. Nic więc dziwnego, że Polacy zachłysnęli się wolnością, której najłatwiej było doświadczyć poprzez "nowy", przywieziony prosto "z reichu" samochód.

Reklama

Polskie drogi w błyskawicznym tempie zapełniały się kilkunastoletnimi volkswagenami, oplami i fordami, które często były w lepszym stanie niż kilkuletnie wytwory rodzimego przemysłu motoryzacyjnego.

Polak jeżdżący golfem, sierrą czy kadetem, nie wspominając o audi, mercedesie czy bmw natychmiast zyskiwał w oczach rodaków wciąż skazanych na proste, głośne i usterkowe rodzime pojazdy.

Od tamtej pory jednak wiele się zmieniło. W ciągu ostatnich kilkunastu lat mieliśmy bowiem do czynienia ze sporą rewolucją w motoryzacji. Nie była może ona zauważalna na pierwszy rzut oka (na dobrą sprawę pojazdy jako takie - w zakresie napędu, silników czy ekonomii wiele się nie zmieniły), jednak powoli samochody stały się jeżdżącymi komputerami.

Teraz już nie da się ich naprawić młotkiem i kluczem "trzynastką". Bez laptopa z odpowiednim oprogramowaniem i interface'm nie ma co podchodzić...

I nagle okazało się, że ten postęp nie ma swoje złe strony. Przeładowane elektroniką samochody, budowane w warunkach dużej konkurencji i walki o jak najniższą cenę, zaczęły się psuć. Jakby tego było mało nie zawsze serwisy potrafiły je naprawić. I trudno się dziwić, skoro mechanicy musieli przekwalifikować się na informatyków.

Z problemami najszybciej uporali się Japończycy. Nie ma się co dziwić, dla nich produkcja elektroniki to chleb powszedni. I chociaż powstające w Europie Toyoty nie są warte tyle samo, co te japońskie, to jednak image tej firmy ucierpiał niewiele.

Dużo bardziej problemy jakościowe dotknęły producentów niemieckich. Co prawda tamtejsze media nadal są zdania, że to właśnie w Niemczech produkowane są najlepsze na świecie samochody, to jednak sami klienci (niemieccy, jak również polscy) zaczęli dostrzegać prawdę. Głowy w piasek postanowił nie chować Mercedes, który publicznie ogłosił, że najważniejszym punktem kilkuletniego rozwoju firmy jest poprawa jakości produkowanych pojazdów. Inni producenci ograniczają się do ogłaszanych od czasu do czasu akcji serwisowych.

Czy więc nadal samochody dzielą się na dobre, bardzo dobre i niemieckie? Wygląda na to, że nie. Oszczędności sprawiły, że samochody różnych producentów powstają często na tych samych liniach produkcyjnych z wykorzystaniem tych samych komponentów pochodzących od tych samych poddostawców.

Opinii świadczących o słabszej jakości nowych niemieckich samochodów nie brakuje nawet wśród jeszcze niedawno zachwyconych Polaków, którzy coraz częściej uważają, że starszy niemiecki pojazd będzie bardziej niezawodny od tego, który niedawno wyjechał z fabryki. Tylko, że tych starszych w dobrym stanie jest niestety coraz mniej...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | auto | samochody | niemiecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy