Generator wodoru zamiast LPG?. "To tak, jakby do jeziora wlać szklankę gorącej wody"

Była turbinka Kowalskiego, magnetyzery, a dzisiaj kierowców kusi się generatorami wodorowymi. Zwolennicy tego patentu twierdzą, że jego zastosowanie w samochodzie może dać nawet 30-procentowe zmniejszenie spalania. Sprawdziliśmy...

Najtańszym i najpopularniejszym sposobem na oszczędną jazdę jest ecodriving. Przewidywanie sytuacji na drodze, umiejętne, niekoniecznie delikatne obchodzenie się z pedałem gazu, potrafią przynieść oszczędności w zużyciu paliwa sięgające nawet 20 proc. I to bez żadnych dodatkowych wydatków. Jeśli ktoś chce się wspomóc technologią, montuje instalację LPG. Taka inwestycja może zwrócić się już po 20 tys., choć częściej po 50-60 tys. km. Dlatego jest to rozwiązanie dobre dla wszystkich, którzy robią duże przebiegi.

Istnieje jednak alternatywa dla LPG, w postaci generatora wodorowego HHO. Jest to urządzenie wielkości termosu. W jego komorze, po doprowadzeniu prądu wytwarzanego przez alternator, następuje proces elektrolizy wody, której produktem jest mieszanina wodoru i tlenu, czyli tzw. gaz HHO (gaz Browna). Jest on doprowadzany przewodem do kolektora ssącego, a stamtąd zasysany do komory spalania. Wybuchowy wodór nie służy jednak jako paliwo, wzbogaca jedynie tradycyjną mieszankę (powietrze/paliwo).

Reklama

I tu uwaga - jak twierdzą zwolennicy generatora HHO, może on współpracować z silnikami zarówno benzynowymi, jak i tymi na gaz. W zależności od sprawności silnika, wzrasta moc i spada zużycie paliwa. Im starszy silnik, tym większe oszczędności. Największe w przypadku jednostek napędowych sprzed 2002 r. W młodszych producenci wspomnianych urządzeń  gwarantują już tylko zwiększenie mocy. Andrzej Szałek z Akademii Toyoty, który na wylot prześwietlił zasadę działania wodorowej Toyoty Mirai, generatory HHO traktuje z dużym przymrużeniem oka.

- Jedna z uczelni technicznych wykazała, że zastosowanie takiego urządzenia przyniosło poprawę efektywności silnika liczoną na szóstym miejscu po przecinku. To tak, jakby do jeziora wlać szklankę gorącej wody i mierzyć, o ile podniosła się w nim temperatura - komentuje. Zwraca jednak uwagę na coś innego.

- Sama ingerencja w konstrukcję czegoś, co jest dobre, nie ma sensu. A może jeszcze narobić szkody. Generator wodoru ma duże zapotrzebowanie na prąd z alternatora, a alternator jest precyzyjnie dobierany do pojemności i mocy silnika. Może się więc okazać, że silnik, zamiast oszczędzać paliwo, zacznie zużywać go więcej, bo będzie potrzebował więcej energii dla samego siebie.

Nie zważając na opinie ekspertów, zadzwoniliśmy do jednego z producentów generatorów HHO i usłyszeliśmy, że w przypadku VW Passata 2.0 TDI z obiecanych 30 proc. oszczędności możemy liczyć maksymalnie na litr zysku. I to w trasie, bo podczas jazdy w mieście korzyści będą jeszcze mniejsze. Zestaw możemy zamontować sobie sami, a jego koszt to 300 zł. Generatory HHO najczęściej nie mają żadnych certyfikatów jakości ani homologacji. Podczas badania technicznego auta uzyskanie pozytywnej opinii diagnosty może więc być, delikatnie mówiąc, utrudnione.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama