Ford walczy z kryzysem. Fabryk nie zamknie

O europejskich problemach Opla, Fiata czy producentów francuskich (PSA i Renault) pisaliśmy już wielokrotnie. A co z Fordem?

Ford nie jest zieloną wyspą na wzburzonym morzu. Również i ten amerykański producent cierpi z powodu kryzysu. Europejski oddział przynosi straty, jednak koncern nie chce zamykać fabryk.

Amerykanie przyznają, że przy obecnym spadku popytu, jaki dotknął Europę, zatrudnienie w europejskich fabrykach jest za duże, a moce produkcyjne nie są wykorzystywane. A to generuje straty - w pierwszej połowie tego roku, Ford Europe zanotował stratę w wysokości 553 mln dolarów (i to przed opodatkowaniem).

Nic dziwnego, że w amerykańskiej centrali sięgnięto po kalkulatory i zaczęto liczyć. Jednak wiceprezes Forda John Fleming ogłosił, że fabryki nie będą zamykane. - Ford aktywnie poszukuje sposobów obniżenia zdolności produkcyjnych bez zamykania fabryk - powiedział Fleming, który dodał, że program naprawczy zostanie ogłoszony "tak szybko, jak to możliwe".

Reklama

Ford posiada fabryki w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Belgii i Hiszpanii, a także w Rosji, Rumunii i Turcji.

Sytuację Forda ratuje rosnąca sprzedaż w USA. Na rynku amerykańskim koncern dąży do przestawienia fabryk na pracę trzyzmianową, co obniża koszty jednostkowe, a jednocześnie zwiększa moce produkcyjne amerykańskich fabryk o ponad 400 tys. samochodów rocznie.

Ford planuje również ekspansję na rynku zagraniczne. Plany zakładają, że w 2020 roku ponad połowa samochodów (57 procent) będzie sprzedawana poza Ameryką. Tymczasem w 2000 roku na rynki zagraniczne trafiało tylko 28 procent fordów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy