Fiat będzie chiński?

W zachodnich mediach pojawiły się pogłoski o poufnych rozmowach, które mają doprowadzić do przejęcia koncernu Fiat Chrysler Automobiles przez któregoś z wielkich chińskich producentów samochodów: Great Wall Motors, Guangzhou Automobile Group lub Geely Automobile Holdings. Pochodzą z nieoficjalnych, anonimowych źródeł, jedna ze stron zdążyła już je zdementować, komentatorzy wskazują na poważne, polityczne i prawno-formalne przeszkody, utrudniające taką operację, ale...

Rynek motoryzacyjny uchodzi za bardzo konkurencyjny, lecz rywalizacja nie oznacza przecież braku współpracy, niekiedy bardzo bliskiej. Firmy wymieniają się akcjami, technologiami, udostępniają sobie wzajemnie silniki, platformy, na których budowane są auta, moce produkcyjne w swoich fabrykach (jak pamiętamy, w zakładach Fiata w Tychach przez długi czas montowano także Forda Ka).

 Parę miesięcy temu motobranżę rozpaliła wiadomość o przejęciu Opla przez francuski koncern PSA. A nie dalej niż na początku sierpnia poinformowano o dotyczącym wielu obszarów wspólnych działań porozumieniu Toyoty  i Mazdy. Zresztą sam koncern FCA powstał w wyniku fuzji włoskiego Fiata i amerykańskiego Chryslera. Jego przejście w ręce Chińczyków byłoby zatem wydarzeniem niewątpliwie spektakularnym, ale mieszczącym się w realiach współczesnego, globalnego biznesu. Zwłaszcza, że charyzmatyczny prezes FCA, Sergio Marchionne, znany jest z niekonwencjonalnych pomysłów i odważnych decyzji. Ostatnio nawiązał współpracę z BMW, której celem jest "stworzenie kompletnej platformy, pozwalającej budować pojazdy autonomiczne", czyli jeżdżące bez kierowcy.

Reklama

A Chińczycy? Czemu nie? Już teraz FCA, poprzez spółkę joint venture z Guangzhou Automobile Group, produkuje w ChRL trzy modele marki Jeep (Cherokee, Compass, Renegade).    

Chiny stały się największym rynkiem samochodowym świata, wyprzedzając pod tym względem Stany Zjednoczone. Tamtejsi producenci mają nieograniczone fundusze i nie mniejsze ambicje. Nie do końca spełnione, bowiem próby wejścia na europejskie i północnoamerykańskie rynki kończyły się dotychczas sromotnymi porażkami. Wreszcie ktoś doszedł do wniosku, że skoro nie udaje się podbić świata rodzimymi modelami aut, to trzeba uczynić to, kupując renomowane marki zagraniczne. Tą drogą podążył mający swą siedzibę w Hongkongu koncern Geely, przejmując szwedzkie Volvo (a niedawno malezyjskiego Protona). Dlaczego nie sięgnąć po tę samą metodę w przypadku FCA, otwierając sobie w ten sposób dostęp do rozwiniętej sieci dealerskiej Fiata i Alfa Romeo w Europie, a przede wszystkim Jeepa, Chryslera, Dodge'a i pick-up'ów RAM w USA?

Taka transakcja kosztowałaby zapewne co najmniej kilkanaście miliardów dolarów, ale jako się rzekło pieniądze nie stanowią problemu. Jest nim za to głęboka i otwarcie deklarowana niechęć obecnej amerykańskiej administracji oraz samego prezydenta Donalda Trumpa do obcych, a zwłaszcza chińskich firm działających na terenie Stanów Zjednoczonych. Jak informuje agencja Reuters, Committee on Foreign Investment in the United States (CFIUS), czyli rządowa instytucja zajmująca się zagranicznymi inwestycjami w USA, czyni wiele, by je utrudnić, opóźnić, a najlepiej w ogóle uniemożliwić.

Do medialnych rewelacji na temat przejęcia FCA odniósł się na razie jedynie koncern Geely. "W tej chwili nie mamy takich planów" - oświadczył dziennikarzom jego dyrektor wykonawczy. Warto tu zwrócić uwagę na sformułowanie: "w tej chwili". Tak czy inaczej po informacji o rzekomych, poufnych rozmowach FCA z Chińczykami, akcje Fiat Chrysler Automobiles na giełdach w Mediolanie i Nowym Jorku zdrożały o prawie 3 proc.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy