Dealerzy dostawali białej gorączki...

W motoryzacyjnym świecie bardzo trudno odnieść znaczący sukces. Jeszcze parę lat temu wystarczył odpowiedni znaczek na masce i samochód „sprzedawał się sam”. Dzisiaj, aby zainteresować klientów trzeba się dużo bardziej napracować.

Można oczywiście wprowadzać do produkcji kolejne wcielenia znanych od lat modeli (jak np. Golf czy Corolla), ale coraz częściej okazuje się, że tą drogą podążają jedynie żerujące na stereotypach mięczaki. Odważniejsi (lub ci, którzy nie za bardzo mają się czym chwalić) od czasu do czasu decydują się pójść na całość i wprowadzić na rynek cos zupełnie nowego. Ryzyko jest spore i nie każdemu wychodzi to na dobre. Lista „samochodowych niewypałów”, w których pokładano ogromne nadzieje, jest tak obszerna, że można by nią wytapetować mur chiński...

Reklama

Często gra toczy się o najwyższą stawkę, ale każdy szanujący się hazardzista wie jedno - bez ryzyka nie ma przyjemności! Ford doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że uśmiercenie Escorta mogło się okazać samobójstwem. Mimo to, wprowadzony na rynek w 1998 roku kompakt otrzymał zupełnie nową nazwę. Niedługo później na dźwięk słowa Focus dealerzy innych marek dostawali białej gorączki...

Wkrótce w ramach naszego stałego cyklu, który poświęcony jest pojazdom używanym (znajdziesz go TUTAJ Ford Focus!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dealerzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy