Czujniki biometryczne w samochodach

Współczesny samochód nie mógłby funkcjonować bez dziesiątków elektronicznych "aniołów stróży" nadzorujących prace jednostki napędowej i systemów bezpieczeństwa. Kolejnym krokiem na ścieżce rozwoju motoryzacji ma być wyposażenie pojazdów w nowe czujniki biometryczne.

Nad zastosowaniem nowych rozwiązań z tej dziedziny pracuje m.in. Ford. Amerykańskie media donoszą, że koncern podpisał porozumienie z wyspecjalizowaną w produkcji tego rodzaju sprzętu firmą Flex. Wspólny zespół ekspertów bada możliwość zastosowania technologii ze świata medycyny w konstrukcji współczesnych pojazdów.

Już dziś czujniki biometryczne stosowane są np. w instalowanych w pojazdach alkomatach. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by samochód otwierać czy uruchamiać przy pomocy czytnika linii papilarnych lub skanera siatkówki oka. Powołana grupa skupić się ma jednak nie na efektownych gadżetach, ale efektywnych rozwiązaniach mających poprawiać bezpieczeństwo podróżnych.

Reklama

Przedstawiciele Forda chcą, by czujniki biometryczne nadzorowały stan zdrowia i samopoczucie kierowcy i pasażerów. W połączeniu z rozwijaną do dłuższego czasu technologią autonomicznej jazdy daje to bardzo szerokie możliwości. W przyszłości elektronika będzie np. w stanie wykryć moment zasłabnięcia kierowcy i automatycznie aktywować funkcję autonomicznej jazdy. Samochód będzie też zdolny nie tylko wezwać pomoc, ale też samodzielnie dowieźć nieprzytomnego kierowcę do szpitala.

Obecnie Ford skupia się jednak na prostszych, lecz nie mniej ważnych funkcjach, jak np. automatyczne wyłączenie jednostki napędowej po wykryciu zbyt wysokiego stężenia toksycznych gazów w kabinie lub otoczeniu pojazdu.

Wbrew pozorom, w USA to bardzo poważny problem. Każdego roku w Stanach Zjednoczonych notuje się nawet kilkanaście przypadków śmiertelnego zatrucia tlenkiem węgla. Amerykańscy kierowcy po zaparkowaniu auta w przydomowym garażu często zapominają wyłączyć zapłon. Dotyczy to zwłaszcza osób starszych (większość przypadków dotyczy kierowców po 70-roku życia), które mogą nie usłyszeć, że silnik wciąż pracuje i - z tego samego powodu - zignorować ostrzeżenia dźwiękowe wydawane przez pojazd. Sytuacje komplikuje również popularność systemów stop&start. Silnik automatycznie się wyłącza, kierowca wysiada, a po jakimś czasie silnik znów się włącza i zaczyna truć mieszkańców domu.

W sierpniu 2015 roku do sądu rejonowego w Los Angeles wpłynął wniosek o wszczęcie postępowania w sprawie 13 (wówczas) zgonów , za które - zdaniem prawników - odpowiada technologia bezkluczykowego dostępu do pojazdu. Wg amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób w wyniku nieumyślnego zatrucia tlenkiem węgla każdego roku ginie w Stanach około 430 osób.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy