Czeka nas zalew samochodów z Chin?

Ekonomiści nie mają wątpliwości. Jeśli dzisiejsi potentaci w produkcji pojazdów chcą utrzymać swoją rynkową pozycję, prędzej czy później będą musieli importować samochody z Chin.

Już w połowie ubiegłego roku, w ramach tzw. "nowego bursztynowego szlaku", do centrum dystrybucji Volvo w belgijskim Zeebrugge dotarł pierwszy pociąg z nowymi, zbudowanymi w Kraju Środka, Volvo S90 zamówionymi przez europejskich nabywców.

W kilka tygodni po tym wydarzeniu komplet chińskiej dokumentacji, pozwalający eksportować zagranicę pojazdy produkowane w Kraju Środka, zdobyło BMW. Przedstawiciele niemieckiego producenta zarzekali się przy tym, że nie planują importu do USA i Europy aut budowanych w Kraju Środka. Deklaracje trudno jednak traktować na poważnie. Uzyskanie niezbędnych pozwoleń wymagało do marki przeszło 12-miesięcznego kompletowania dokumentów, a rozbudowa fabryki w Dadong (spółka BMW Brilliance) zwiększyła jej moce produkcyjne do 450 tys. pojazdów rocznie. Nie jest też tajemnicą, że w przyszłym roku w zakładzie ma zostać uruchomiona produkcja modelu X3, który aktualnie powstaje w Spartanburgu w USA (skąd trafia m.in. na europejskie rynki) oraz w fabryce w Rosslyn w Południowej Afryce.

Reklama

Nie ulega wątpliwości, że ścieżką utartą przez Volvo podążą niebawem inne marki. Taki scenariusz ziszcza się już na rynku amerykańskim.

Jeszcze w ubiegłym roku Ford poinformował, że nowa, uterenowiona odmiana Focusa - model Active - zamiast w Meksyku (jak pierwotnie planowano), produkowana będzie w Chinach. Stąd model ma być importowany m.in. na rodzimy, amerykański rynek. Nie jest to wcale odosobniony przypadek. W amerykańskiej ofercie General Motors już dziś znajdują się budowane w Kraju Środka modele Buicka i Cadillaca.

Chociaż większość światowych potentatów od lat dysponuje zakładami produkcyjnymi w Chinach - w trosce o swój wizerunek - koncerny nie decydowały się do tej pory na import chińskich aut do Europy. Wyjątkiem była Honda, która już w 2002 roku oferowała europejskim nabywcom budowany w Kraju Środka model Jazz.

Według najnowszych badań przeprowadzanych przez duże amerykańskie serwisy o tematyce motoryzacyjnej, zakup samochodu z plakietką "made in China" nie stanowi problemu aż dla 52 proc. respondentów.

A jak wy zapatrujecie się na samochody renomowanych marek importowane do Europy z Chin? Czy ich pochodzenie miałoby dla was wpływ na decyzję o ewentualnym zakupie?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy