Chcesz kupić nowy samochód? Lepszego momentu może nie być

Za kilka dni w życie wchodzą unijne regulacje, które sprawią, że nowe samochody podrożeją. Szczególnie te z segmentu premium. Niektóre wersje silnikowe w ogóle znikną z oferty. To oznacza, że tradycyjna "Wyprzedaż rocznika" może być znacznie skromniejsza niż w latach ubiegłych.

Od 1 stycznia 2021 r. wszystkie nowe samochody sprzedawane na unijnym rynku muszą spełniać nową normę emisji spalin EURO 6d. Standardy dotyczące emisji cząstek stałych, tlenków azotu (NOx) etc. zostają zaostrzone. Do tego dochodzi konieczność montowania oprogramowania mierzącego zużycie paliwa i emisje w realnym ruchu. Dane te muszą być zapisywane w sterowniku tak, aby później można było je odczytać np. w serwisie i przekazać unijnym instytucjom. To oznacza, że wiele silników po prostu zniknie z oferty. Szczególnie diesli. BMW już jakiś czas temu ogłosiło, że żegna się ze słynnym motorem M50d. Z kolei diesle, które pozostaną na rynku, będą jeszcze droższe i bardziej skomplikowane.

Reklama

Zmiana regulacji to niejedyny powód podwyżek. Po 1 stycznia nowe samochody mogą podrożeć z jeszcze innego powodu - wyższego kursu euro. Za unijną walutę trzeba zapłacić dziś o 20 groszy więcej niż rok temu. W przypadku samochodu za który importer płaci producentowi 30 tys. euro, oznacza to konieczność podniesienia ceny o około 6000 zł.

Jeżeli zatem rozważamy kupno nowego auta, warto się pospieszyć. Szczególnie, jeżeli ma to być samochód z segmentu premium. Bo to w ich przypadku wypadnie najwięcej silników z oferty, a ceny najbardziej pójdą w górę. Przed podjęciem ostatecznej decyzji, warto zwrócić uwagę na kilka istotnych kwestii.

Uważaj na diesle!

To w ich przypadku często możemy liczyć na największe rabaty. Nie bez powodu. Diesel powoli odjeżdża do lamusa, a w wielu krajach jest na cenzurowanym. Mnożą się przypadki miast, które zabraniają wjazdu do centrów pojazdom z motorami wysokoprężnymi.

Co prawda na razie tylko tym starszym, ale z biegiem czasu zakazy mają być rozszerzane także na nowsze modele. Do tego coraz bardziej restrykcyjne normy emisji wymuszają stosowanie w dieslach coraz bardziej skomplikowanego osprzętu.

Efekty? O ile jeszcze pięć lat temu udział motorów wysokoprężnych w sprzedaży nowych aut w Europie przekraczał 50 proc., to obecnie jest na poziomie 25 proc. I cały czas spada. W miejsce "ropniaków" wjeżdżają samochody z napędami alternatywnymi, najczęściej klasyczne hybrydy - ich udział w ciągu pięciu lat zwiększył się z 3 do 8 proc.

Widać to dobrze po wynikach Lexusa, który już około 70 proc. swoich samochodów sprzedaje z napędem hybrydowym. I są one dzisiaj tańsze, niż porównywalne auta innych marek z dieslem pod maską.

Utrata wartości ważniejsza niż cena

Czasami nawet duży upust nie zrekompensuje nam tego, jak bardzo samochód straci na wartości. I tutaj też można się spodziewać, że najwięcej za 2-3 lata stracimy na dieslu. Widać to już teraz, po rynku aut używanych - właściciele komisów przyznają, że obecnie zainteresowanie modelami wysokoprężnymi jest o połowę mniejsze niż jeszcze przed rokiem! Natomiast używane hybrydy sprzedają się w zasadzie na pniu. I dzięki temu trzymają cenę.

Dane firmy Eurotax wskazują, że diesel premium po trzech latach wart jest mniej niż 50 proc. początkowej wartości. W przypadku hybrydy to ponad 60 proc. Niektórzy eksperci ostrzegają wręcz, że za 3-4 lata sprzedanie diesla będzie graniczyło z cudem.

Nowy samochód może być formą ucieczki przed wysoką inflacją

Jeśli wierzyć ekonomistom, na początku roku może ona pobić wieloletnie rekordy. To oznacza, że kupione teraz i mądrze wybrane auto będzie lepiej trzymało wartość. Szczególnie, jeżeli upolujemy okazję. Dobrym kandydatem na "zamrożenie kapitału" wydaje się hybrydowy Lexus CT 200h, który kosztuje 90 tys. zł czyli mniej więcej tyle, co kompakt dowolnej popularnej marki z benzynowym silnikiem.

Kupuj to, co jest na stocku

 "Wyprzedaż rocznika. Cena już od 99 990 zł". Znacie takie oferty, prawda? Sęk w tym, że to czasami tylko chwyt marketingowy i w salonie dowiadujemy się, że "takich aut to w ogóle nie mamy, proszę pana". Szczęśliwie, część marek od jakiegoś czasu prowadzi znacznie bardziej przejrzystą i uczciwą politykę. Na przykład na stronie Audi znajdują się wszystkie auta dostępne u dealerów od ręki. Z kolei w cennikach Lexusa znajdziemy wyłącznie wersje, które faktycznie można kupić lub zamówić i jest ich pod dostatkiem.

Trzeba jednak mieć świadomość, że im dłużej zwlekamy z decyzją, tym wybór w salonach będzie bardziej ograniczony. A ceny już raczej nie spadną, bo dealerzy twierdzą, że doszli do granicy upustów i rabatów. I chyba tym razem można im wierzyć, biorąc pod uwagę zmiany, jakie wchodzą w życie 1 stycznia.

***

Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii!

Zagłosuj i wygraj. CODZIENNIE CZEKA OD 20 000 zł do 40 000 zł! 

Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy