Charakterystyczne chrup-chrup

Do redakcji serwisu Motoryzacja dotarł kolejny list. Czy to co przydarzyło się naszemu Czytelnikowi dowodzi, że nie ma sensu kupować samochodu nowego? Że cokolwiek się kupi można mieć później problemy? Warto zaznaczyć, że ów Czytelnik wcześniej jeździł mercedesem 220 CDI, z którego też nie był zadowolony.

Ale oddajmy mu głos...

Po zwrocie Mercedesa C 220 CDI chciałem zakupić nowego Passata 2,0TDI, ale szybko zrezygnowałem po obejrzeniu go i jeździe próbnej.

Oferowana na Polskę wersja comfortline za 103 000zł posiada w wyposażeniu duże plastykowe logo VW, brak jest natomiast radia, głośników w tylnych drzwiach, klimatyzacji automatycznej i komputera. Chcąc dodatkowo wyposażyć samochód należy złożyć indywidualne zamówienie z terminem dostawy 3-miesiace i tu o zgrozo, dodatkowe wyposażenie przeliczane jest po kursie 1 Euro ca 5 zł, a oficjalnie wszyscy podają, że samochody w Polsce są tanie.

Reklama

Znajomi namówili mnie na Octavię II 2,0TDI Elegance za 88 700 zł, zachwalali, że jest to samochód wart ceny i bezproblemowy. Tu dodać należy, że Passat w takiej wersji kosztuje około 125 000 zł.

Pod koniec maja odbyłem podróż służbową do Rotterdamu. W drodze do Rotterdamu Octavia spisywała się naprawdę wspaniale, byłem mile zaskoczony, jej osiągami, komfortem i zużyciem paliwa. Aż...

Aby zaparkować przed hotelem na wybranym miejscu parkingowym, należało kołami jednej osi wjechać do bardzo płytkiego rowu drenażowego (wyłożonego profilowaną kostką o głębokości nie większej niż 5 cm i szerokości około 30 cm, a więc bardzo łagodnego).

Będąc jednymi kołami w tym rowie nagle coś trzasnęło w karoserii, czy w plastykach i od tamtej pory najechanie na jakąkolwiek nierówność powoduje trzaski w całej karoserii.

W chwili zdarzenia samochód miał przebieg 2000 km. Po powrocie do kraju złożyłem reklamacje. Samochód trafił czterokrotnie do serwisu, regulowali zamki, układali uszczelki a trzasków karoserii nie byli w stanie usunąć. Zdenerwowany takim obrotem sprawy w dniu 16 sierpnia o godz. 10.00 oddałem ponownie samochód do serwisu, informując, że najwyższy czas, aby coś z tym fantem zrobili. Dodatkowo zgłosiłem dwie inne usterki, marny odbiór radia i nie domykanie się szyb po uruchomieniu centralnego zamka.

W ciągu dnia dwukrotnie dzwoniłem do serwisu, zadając pytanie, co z samochodem, czy usterka jest zlokalizowana i będzie, usunięta. Odpowiadali, że wszystko jest na dobrej drodze i jak tylko usuną usterkę zadzwonią po odbiór samochodu. Zadzwonili około godziny 18.00.

Oglądając samochód, własnym oczom nie wierzyłem, z każdego elementu w rejonie wszystkich drzwi wyciekał silikon. Na naprawę samochodu zużyto ponad 1/8 zbiornika paliwa i wykonano jazdy próbne o łącznym czasie 3 godziny i 20-minut (trzy godziny i dwadzieścia minut).

Wykonałem jazdę próbną, na terenie serwisu, najeżdżając kołami jednej osi na krawężnik i charakterystyczne chrup-chrup karoserii dało natychmiast znać. Sprawdziłem radio, trzeszczało dalej, szyby nie domykały się, podsufitka brudna, wewnątrz samochodu resztki połamanego plastyku. Na protokole odbioru wpisałem uwagę, „żadna ze zgłaszanych po raz trzeci usterek nie została usunięta”.

Po powrocie do domu o godzinie 20.00 wykonałem zdjęcia z efektów pracy serwisu i przesłałem do dealera z kopią do Auto-Skoda, Poznań. Dealer po dobie, zaproponował dostarczenie samochodu z propozycją niezwłocznej naprawy. Na moje pisemne pytanie jak zamierza usunąć silikon z tapicerki, szyb, uszczelek, zamków nie odpowiedział. Zaproponował nawet samochód zastępczy, wcześniej takiego nie posiadał.

Auto-Skoda Poznań milczy, choć zwróciłem się do nich o odpowiedź, czy bez właściwej naprawy, a po zaaplikowaniu takiej dawki silikonu, samochód będzie bezpieczny, sprawny. (mam na myśli widoczność przez silikonowe szyby w czasie opadów deszczu i nocnych jazdach, no i to chrup-chrup).

Mając na uwadze stan samochodu, można odtworzyć przebieg naprawy wykonanej przez serwis (...).

„Do dostarczonego do serwisu samochodu, załadowano serwisanta-ów zaopatrzonych w kilka pojemników silikonu w sprayu. Jeździli, nasłuchiwali, lokalizowali trzaski, które to miejsca obficie aplikowali silikonem i tak dalej. Kolejne kilometry i kolejne pojemniki wylanego silikonu i tak zabawa trwała 3 godziny i 20 minut, zabrakło czasu na zajęcie się radiem i szybami i usunięcie trzasków karoserii.

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: naprawy | motoryzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy