Aston Martin Brexitu się nie boi

Mimo elektryzującego branżę motoryzacyjną Brexitu nie wszyscy producenci z Wysp Brytyjskich widzą swoją najbliższą przyszłość w ciemnych kolorach. Takim wyjątkiem jest np. Aston Martin, który w kolejnych siedmiu latach zamierza podwoić produkcję.

Ambitne plany zdradził w wywiadzie udzielonym agencji Reuters prezes firmy - Andy Palmer. Szef firmy zakłada, że w 2025 roku marka produkować będzie 14 tys. samochodów. To przeszło dwukrotnie więcej niż obecnie i aż czterokrotnie więcej niż w 2014 roku. W jaki sposób Brytyjczycy planują osiągnąć swój cel?

Palmer upatruje szansy na sukces w... polaryzowaniu się społeczeństwa. "Bogaci stają się coraz bogatsi i szukają coraz większych możliwości personalizacji" - stwierdził. Skupienie się na najbardziej wymagających nabywcach pozwoliło firmie zdystansować się od - zauważalnego na wielu rynkach - spadku popytu na samochody. W bieżącym roku Aston Martin odnotował rekordowe wzrosty sprzedaży na kluczowych rynkach. Dotyczy to np.: Stanów Zjednoczonych (+185 proc.), rejonu Azji i Pacyfiku (+133 proc.) i Chin (+118 proc.).

Reklama

Zdaniem prezesa tegoroczna, globalna, sprzedaż pojazdów spod znaku Astona Martina zamknie się liczbą około 6400 aut . W osiągnięciu ambitnego celu 14 tys. samochodów rocznie pomóc ma m.in. opracowywany właśnie przez producenta suv. Pierwszy Aston Martin o uterenowionym charakterze pojawić ma się na rynku już pod koniec przyszłego roku.

Przypominamy, że ubiegły rok był pierwszym od 2010, w którym brytyjskiej marce udało się wygenerować zysk. Wynik, przed opodatkowaniem, zamknął się wówczas kwotą 87 mln funtów.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy