Polski kierowca

Zrób sobie sam strefę ruchu - to rozwiązuje wiele problemów

Wielu czytelników opisuje sytuacje, kiedy to doszło do stłuczki na osiedlowej drodze. Jej uczestnicy wzywają policję w celu ustalenia winnego, a tymczasem policja odmawia podjęcia interwencji. Inni z kolei wzywają straż miejską, bo samochody zaparkowane są na trawnikach, na drogach dojazdowych, a czasem przed samymi wejściami do klatek budynków. I co? Straż miejska też nie chce podejmować interwencji.

Dlaczego odmówiono przyjazdu? Drogi osiedlowe są najczęściej drogami wewnętrznymi. Tu trzeba sięgnąć do ustawy Prawo o ruchu drogowym. Art. 1 ust. 1 pkt. 1 tejże ustawy stanowi:

"Ustawa określa (...) zasady ruchu na drogach publicznych, w strefach zamieszkania oraz w strefach ruchu."

Zgodnie z ustawą o drogach publicznych drogi niezaliczające się do żadnej kategorii dróg publicznych są drogami wewnętrznymi. Do nich właśnie zaliczają się drogi dojazdowe do budynków, drogi osiedlowe i inne znajdujące się w gestii lokalnych zakładów gospodarowania nieruchomościami, spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych.

Reklama

Na takich drogach istotnie nie obowiązują przepisy ruchu drogowego. W tej sytuacji policja i straż miejska właściwie nie mają podstaw do podejmowania interwencji np. w sprawie uciążliwego parkowania, a nawet kolizji pojazdów. Wyjątkiem może być tylko sytuacja, w której zaistniał wypadek z ofiarami w ludziach.

Czy mieszkańcy są bezsilni?

Powyższe uwarunkowania prawne powodują, że na osiedlach i drogach dojazdowych bardzo często panuje totalna anarchia. Bezczelni kierowcy parkują pojazdy, gdzie im się tylko podoba, bo doskonale zdają sobie sprawę ze swojej bezkarności. Samochody stoją więc na chodnikach, na trawnikach, blokują drogi pożarowe.

Dla innych, kulturalnych mieszkańców, takie zachowania są prawdziwą zmorą. Straż miejska odmawia interwencji, policja też nie przyjedzie. Administracje osiedli również bezradnie rozkładają ręce: co my możemy zrobić? Na niektórych osiedlach pojawiają się więc ustawiane w geście rozpaczy stalowe bariery, betonowe głazy, ogromne kosze na śmieci, których zadaniem jest zagrodzenie drogi kierowcom - egoistom.

W wyniku takich działań faktycznie powstają zapory nie do przebycia. Niestety, także dla wozów bojowych straży pożarnej czy karetek pogotowia. Były już takie zdarzenia, kiedy to płonęło mieszkanie w bloku, a strażacy nie mogli podjechać pod budynek, gdyż dojazd blokowały albo bezmyślnie zaparkowane samochody, albo kamienne i stalowe bariery przeciwko samochodom...

Wcale nie potrzeba barier i głazów

Okazuje się, że spółdzielnie mieszkaniowe, wspólnoty i administracje osiedli - podobnie jak większość zmotoryzowanych - też nie znają przepisów prawa dotyczących ruchu drogowego. A wystarczy przeczytać uważnie cytowany już na wstępie art. 1 ustawy. Widnieje tam zapis, że przepisy ruchu obowiązują także w tzw. strefach ruchu. Kto może taką strefę ustanowić? Art. 10 ust. 7 ustawy określa:

"Zarządzanie ruchem na drogach wewnętrznych, w tym w strefie ruchu i strefie zamieszkania, należy do podmiotu zarządzającego tymi drogami."

Oznacza to zatem, że na drogach wewnętrznych o organizacji ruchu decyduje organ zarządzający tymi drogami, a więc zakład gospodarowania nieruchomościami, spółdzielnia mieszkaniowa albo wspólnota.

Możecie wystąpić o utworzenie strefy ruchu

Jeżeli przed swoim budynkiem macie taką sytuację, jak na poniższym rysunku, jeśli pozbawieni wyobraźni i kultury kierowcy robią co chcą i parkują gdzie tylko się da, to podpowiem wam, jak można szybko uporać się z tym problemem.

Najpierw należy ustalić do kogo należy droga osiedlowa. Takie informacje nie są tajne i można je uzyskać np. w urzędzie miasta, gminy lub dzielnicy. Jeżeli właścicielem drogi jest miasto, to zazwyczaj reprezentuje je lokalny zakład gospodarowania nieruchomościami. Może się też zdarzyć, że właścicielem terenu (a więc i drogi) jest spółdzielnia lub wspólnota mieszkaniowa.

Wystarczy zatem wystąpić do właściwego organu, a w przypadku wspólnoty mieszkaniowej podjąć uchwałę o wyznaczeniu strefy ruchu. Najlepiej dołączyć do wniosku projekt organizacji ruchu wraz z uzasadnieniem. Wystarczy sporządzić taki szkic:

Uzyskacie zgodę i możecie stawiać znaki

Po uzyskaniu zgody na ustanowienie strefy ruchu należy ustawić odpowiednie znaki drogowe. Pamiętajcie, że strefa ruchu musi mieć zarówno początek, jak i koniec. Wjazd do takiej strefy i wyjazd z niej muszą być oznakowane. Zgodnie z Rozporządzeniem w sprawie szczegółowych warunków technicznych znaków i sygnałów drogowych, znaki oznaczające koniec strefy ruchu mogą być umieszczone po lewej stronie drogi. Co to oznacza? Na tym samym słupku można z przodu umieścić znak "Strefa ruchu" (D-52), a z drugiej strony "Koniec strefy ruchu" (D-53).

Oczywiście samo wyznaczenie strefy ruchu nie rozwiązuje jeszcze problemu. Należy wprowadzić także zakazy postoju lub zatrzymywania się.

Ważne jest, by te znaki zakazu ustawić jednak z głową, tzn. kierując się rozsądkiem i realiami. Może się zdarzyć, że ktoś musi podjechać pod klatkę schodową i na kilka minut zatrzymać tam pojazd, bo np. wyładowuje ciężkie zakupy, meble itp. Może więc warto ustawić w takim miejscu znak "zakaz postoju" z napisem "powyżej 2 minut". W strefie ruchu istnieje możliwość nie tylko ustawienia znaków B-36 (zakaz zatrzymywania się), ale także umieszczenia pod nimi tabliczki T-24 wskazującej, że nieprawidłowo zaparkowany samochód może zostać odholowany na koszt właściciela.

W ten oto sposób zrobicie wspaniały prezent straży miejskiej, która bardzo lubi przyjeżdżać do takich pojazdów. Dlaczego? Pojazd naruszający zakaz wyrażony znakiem B-36 lub B-35 z tabliczką T-24 bezwzględnie kwalifikuje się do odholowania, a to kosztuje kilkaset złotych. Zazwyczaj więc straż miejska przybywa od razu z samochodem holowniczym.

Ważne jest przy tym, aby te znaki były wykonane profesjonalnie i umieszczone zgodnie z zasadami opisanymi w rozporządzeniu o szczegółowych warunkach technicznych znaków i sygnałów drogowych oraz warunkach ich stosowania. Jest to bardzo istotne, gdyż kierowca przyłapany na nieprawidłowym parkowaniu będzie czynił wszystko, aby wymigać się od kary. Mógłby więc zarzucić, że znak został ustawiony nieprawidłowo, był źle widoczny itd.

Jeżeli macie problem z prawidłowym rozmieszczeniem znaków, warto zwrócić się do inżyniera - specjalisty w zakresie drogownictwa o pomoc. Zapewne będzie ona płatna, ale warto w tę usługę zainwestować.

Kierowcy drżyjcie!

Co daje wam strefa ruchu? Otóż jest ona traktowana jak droga publiczna, a więc umieszczone na niej znaki drogowe obowiązują i każdy kierujący ma obowiązek stosować się do nich. Policja i straż miejska mają więc obowiązek przyjechać i podjąć interwencję w strefie ruchu. Oczywiście same znaki też niczego jeszcze nie załatwią, zgodnie z zasadą, że najlepszy nawet przepis nie jest nic wart, jeśli się go nie egzekwuje. Musi więc być ktoś, np. administrator lub gospodarz domu, który będzie regularnie wzywał straż miejską.

Oczywiście, straż miejska nie zawsze przyjeżdża na czas, czasem potrzebuje nawet kilku godzin. Jeśli jednak będziecie ją wzywać regularnie i okażecie cierpliwość, to w końcu przyjedzie i odholuje parę aut.

Przekonacie się wówczas sami, że wystarczy kilka odholowanych pojazdów, a potem już potem będziecie mieć spokój i dyscyplinę na drodze przed budynkiem. Wśród niefrasobliwych kierowców szybko rozejdzie się wieść, że tutaj nie ma żartów i mogą odholować auto. Tak, tak, niestety najlepiej przemawiają do tego typu ludzi kary finansowe. Zapłaci jeden z drugim 500 zł za odholowanie, to zapamięta na długo...

Poczujcie się gospodarzami swojego terenu

Oczywiście mam świadomość, że zaraz pojawią się zarzuty i fala hejtu, bo namawiam do wprowadzania rygorów, składania donosów do straży miejskiej itd. Polacy przecież bardzo tego nie lubią, za to uwielbiają interpretować prawo tak, jak każdemu jest wygodniej. Mało tego, zdarzają się dziennikarze, którzy wręcz propagują nieprzestrzeganie przepisów ruchu na drogach wewnętrznych.

"Na takiej drodze osiedlowej możesz spokojnie zaparkować na chodniku, zajmując nawet całą jego szerokość, a straż miejska nie będzie mogła ci wlepić mandatu" - widziałem takie zachęty w jednym z czołowych tygodników motoryzacyjnych. A wszystkie te wypociny jakiś pismak tworzy po to, by przypodobać się gawiedzi.

Proponuję jednak zupełnie inne spojrzenie na tę sprawę. Czy ktoś, kto ma prywatny dom, pozwoliłby na to, aby obce samochody wjeżdżały na jego podwórko, rozjeżdżały trawniki, blokowały drogi dojazdowe? Właściciel takiej posesji natychmiast dzwoniłby nie tylko do straży miejskiej, ale także wzywał policję. A przecież wielorodzinny dom mieszkalny też jest prywatną własnością, tyle że wspólną. Za czasów tzw. komuny ukształtowano niestety w ludziach pogląd, że to co wspólne tak naprawdę jest niczyje. Można więc śmiecić, brudzić, niszczyć.

Warto próbować wykorzenić z mentalności Polaków ten pogląd i walczyć z osobami, które niszczą wspólną własność albo naruszają ustanowiony porządek. Uzasadnienie jest proste: przecież to wy za to płacicie. Jeśli ktoś rozjeżdża trawniki, to za ich rekultywację zapłacą wszyscy mieszkańcy. Czy macie na to ochotę? Jeżeli ktoś parkuje bezczelnie samochód tuż pod waszym oknem, to czy macie na to bezradnie godzić się?

Trzeba tylko umieć się zorganizować i pozbyć nawyków myślowych w stylu: a co to moje? A co to mnie obchodzi?

Namawiam zatem do wyznaczania stref ruchu z dwóch powodów: po pierwsze zrobicie porządek z bezmyślnymi kierowcami, a po drugie staniecie się prawdziwymi współgospodarzami terenu, na którym mieszkacie. Oczywiście, podejmując takie inicjatywy zapewne narobicie sobie także wrogów, a będą nimi kierowcy - sąsiedzi, którzy uważają, że oni są najważniejsi.  No, ale tak jest zawsze, jeśli ktoś chcę zrobić coś dobrego, szybko zyskuje wielu przeciwników.

Polski kierowca


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy