Polski kierowca

Włączam bomby i gaz do dechy

Wielu zmotoryzowanym wydaje się, że kierowca karetki, wozu bojowego straży pożarnej czy innego pojazdu uprzywilejowanego to ma dobrze. Włącza sygnały świetlne, syreny no i gaz do dechy. Wszyscy grzecznie usuwają mu się z drogi, może przejeżdżać na czerwonym świetle, zawsze ma pierwszeństwo, niestraszne mu radary i ograniczenia prędkości...

W praktyce jest zupełnie inaczej. Wiem, co piszę, bo sam jeździłem pojazdami uprzywilejowanymi i znam to z autopsji. Każdy alarmowy przejazd to kierowcy dodatkowa dawka stresu. Trzeba myśleć za innych i mieć oczy dookoła głowy. Wtedy też najczęściej można spotkać się z przejawami bezmyślności i głupoty wszystkich uczestników ruchu, kierowców i pieszych. A w dodatku nad głową potężny hałas spowodowany pracą syren. Po paru godzinach huczy w głowie...


Wyjazd w kodzie I

Wyjazd w kodzie I, czyli pilny. Na ulicy zasłabł starszy mężczyzna, prawdopodobnie nie oddycha. Ruszamy! Każda sekunda może być cenna. Włączam światła drogowe i sygnały pojazdu uprzywilejowanego, jak mówią kierowcy z branży, "bomby". Rozlega się wycie syren, w oknach budynków odbijają się niebieskie migające światła mojej karetki.

Reklama

Już na pierwszym skrzyżowaniu napotykamy czerwony sygnał. Podjeżdżam i... czekam. Samochody, które podążają poprzeczną ulicą, przejeżdżają sobie spokojnie przed karetką. Jeden, drugi, trzeci. Mogę jeszcze zrozumieć, że kierowcy boją się gwałtownie hamować, gdyż przy większej prędkości grozi to karambolem, jeśli ktoś z tyłu nie zauważy karetki.

Przed karetką przejeżdża jednak powoli swoim Lanosem jakiś starszy pan, zupełnie się nie spiesząc. Czyżby nie słyszał i nie widział karetki? Używam dodatkowo klaksonu i w końcu ruszam.

Co by było, gdybym korzystając z uprawnień pojazdu uprzywilejowanego wjechał ostro na skrzyżowanie? Masakra! Kilkanaście stłuczek, a może i poważniejszy wypadek.

Przed nami jezdnia o dwóch pasach ruchu. Ciasno. Kierowcy próbują rozsuwać się na boki, aby środkiem jezdni utorować nam przejazd. Są tacy, którzy nie wahają się wjechać na krawężnik. Brawo! Niestety, jakaś pani w wielkim SUV-ie wcale się nie spieszy. Stoimy tuż za nią, wyjemy syrenami i trąbimy. Kobieta próbuje zjechać na bok. SUV wjeżdża przednim kołem na krawężnik, po czym cofa się i spada z powrotem na jezdnię. Cenne sekundy płyną. W końcu niewiasta podjeżdża do innego samochodu, ale staje za nim w odległości prawie 1,5 metra. Mogłaby podjechać bliżej, ale najwyraźniej nie ma wyczucia gabarytów swojego pojazdu. Po co kupować sobie tak wielkie auto, skoro nie umie się nim jeździć...?

Biorę do ręki mikrofon i przez megafon pouczam: niech pani podjedzie jeszcze metr do przodu, śmiało, tam jest jeszcze mnóstwo miejsca!

Kierująca przysuwa głowę do szyby, jakby chciała zobaczyć przedni zderzak swojego samochodu i pomału nieufnie podjeżdża. Straciliśmy przez jej nieudolność co najmniej 40 sekund.

Teraz przejście dla pieszych. Przechodnie zatrzymali się, ale jakaś młoda dziewczyna przebiega przed karetką, zmuszając mnie do ostrego hamowania. No tak, na uszach słuchawki - już wiadomo dlaczego nie słyszała z daleka karetki.

Kolejne skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną. Jako pierwsza, na lewym pasie,  stoi przed sygnalizatorem zielona Honda. Zatrzymuję się za nią. Wystarczy, by kierowca wjechał na przejście dla pieszych i utorował nam drogę. Niestety, podjeżdża metr do przodu i staje. Bardzo mądre...  Znowu muszę posłużyć się megafonem zamontowanym w belce na dachu, "ręcznie" wytłumaczyć bezmyślnemu człowiekowi za kierownicą, co ma zrobić:Na co pan czeka, proszę wjechać na przejście!

Kierowca rozgląda się za siebie, zamiast zjechać na środkowy pas, znowu podjeżdża dwa metry do przodu i staje. Boże, kompletny brak wyobraźni, totalne odmóżdżenie. Na szczęście zapala się sygnał zielony. Ruszamy, szybko omijam Hondę, która jeszcze tam stoi.

Teraz kawałek pustej ulicy. Widzę, że tuż za mną jedzie czerwony Opel Corsa. W środku jacyś młodzi ludzie. Widocznie bawi ich jazda za karetką. Ci durnie nie wiedzą jednak, jak to utrudnia mi jazdę. Mam dodatkowo uważać na kogoś, kto jedzie mi na zderzaku? Wyprzedzam kilka samochodów, które hamują i usuwają się na bok. Opel nadal trzyma się na mną. Najchętniej zatrzymałbym się i wytłumaczył im (też ręcznie), co o nich myślę. Nie mogę jednak zapomnieć, że spieszę komuś na ratunek. Pojawia się policyjny radiowóz i radosna młodzież w Oplu natychmiast rezygnuje z zabawy.

Pędzę teraz ruchliwą trójpasową arterią. Przede mną na lewym pasie Toyota Yaris. Notabene jedzie tym lewym zupełnie niepotrzebnie, z taką samą prędkością, jak auta na sąsiednich pasach. Typowo polskie zjawisko. Zbliżam się do Toyoty licząc, że kierująca tym autem osoba zjedzie na sąsiedni pas. Widocznie dopiero teraz moja karetka została zauważona, bo Toyota... gwałtownie hamuje. Muszę uczynić to samo, by nie wjechać jej w bagażnik.

Bardzo mądre, bardzo mi pomogła ta młoda kobieta, która patrzy teraz, gdy ją wreszcie wyprzedzam, wzrokiem doskonale bezmyślnym.

Widzę w lusterku, że wyprzedza mnie z rykiem silnika jakieś BMW, dymiąc na czarno z rury.  No tak, prostak musiał się dowartościować, pokazać że jest szybszy nawet od karetki. Obok niego siedzi jakaś "piękność" w kolorze blond, a przecież dziewczynie trzeba zaimponować. A czym to zrobić, skoro nie starcza erudycji i intelektu?  Wszystko jasne. Zwłaszcza jeśli dziewczyna jest na podobnie dennym poziomie i to jej imponuje.

Docieramy na miejsce wezwania po 4 minutach. Na chodniku w pobliżu przystanku leży starszy mężczyzna, wokół tłum gapiów. Oczywiście nikt próbuje nawet udzielić pomocy, jacyś gimnazjaliści robią fotografie telefonami. Słychać śmiechy...

- Jak to długo jechali, nie spieszyli się - komentuje jakaś starsza korpulentna damulka.

- Pewnie musieli najpierw śniadanie dokończyć - dodaje starszy mężczyzna o wyglądzie emerytowanego tajniaka wiadomych służb.

Na szczęście człowiek,  który zasłabł, żyje. Zabieramy go do szpitala. Jakieś dwie rozchichotane licealistki zaglądają ciekawie do karetki. Może zrobiły sobie selfie na tle karetki i wrzucą na fejsa? Ale będzie lansik, ale sensacja!

Jak należy się zachować?

Podam wam zestaw kilku "przykazań", które mogą się przydać wtedy, gdy zauważycie pojazd uprzywilejowany.

- słysząc z daleka sygnały pojazdu uprzywilejowanego rozejrzyj się uważnie, popatrz w lusterka, staraj się zlokalizować, z jakiego kierunku ten pojazd nadjeżdża (nie będziesz mógł nic usłyszeć, jeżeli na uszach masz słuchawki albo muzykę nastawioną na cały regulator)

- nie wpadaj w panikę, przeanalizuj szybko, jak możesz ułatwić przejazd karetce

- nigdy nie hamuj gwałtownie, widząc za sobą pojazd uprzywilejowany; czasem trzeba wręcz przyspieszyć by ułatwić mu przejazd

- jeżeli wszyscy usuwają się na prawo, nie bądź indywidualistą, uczyń to samo

- możesz wjechać mimo sygnału czerwonego na przejście, to jest stan wyższej konieczności, ale oczywiście uważaj na pieszych

- nie wahaj się wjechać na krawężnik, na trawnik, na chodnik

- jeżeli masz sygnał zielony, a karetka nadjeżdża drogą poprzeczną, nie hamuj gwałtownie, bo ktoś wjedzie ci z pewnością w tył auta. Zacznij hamowanie wcześniej (dlatego tak ważne jest, by jak najwcześniej usłyszeć sygnały), przyciśnij kilka razy pedał hamulca, aby ostrzec światłami stop, że będziesz hamował.

- sygnalizuj swoje zamiary, jeśli chcesz zjechać na prawy pas, pokaż to kierowcy karetki kierunkowskazem, bo wtedy będzie wiedział, że może wyprzedzić cię z lewej strony

- nie jedź nigdy tuż za karetką, a tym bardziej nie próbuj w prymitywny cwaniacki sposób korzystać z utorowanej przez nią drogi;, to bardzo utrudnia jazdę pojazdowi uprzywilejowanemu i może stworzyć groźną sytuację również dla ciebie

- nie rozkładaj bezradnie rąk, bo przecież masz chyba mózg i potrafisz jednak myśleć; pamiętaj, że karetka spieszy komuś na ratunek, ty też możesz go kiedyś potrzebować, uczyń zatem wszystko, by jej nie przeszkadzać, lecz ułatwić przejazd.

Uderz w stół, a oburzeni się odezwą

Tego co opisuję, doświadczają na co dzień wszyscy kierowcy karetek, wozów straży pożarnej i innych pojazdów uprzywilejowanych. Na każdym kroku spotyka się bezmyślność, kompletny brak wyobraźni, zaskakujące zachowania pieszych i nieobliczalne reakcje kierowców.

Swoją drogą karetki powinny mieć obowiązkowo zamontowane z przodu i z tyłu rejestratory, kamery, które nagrywałyby kierowców nieumiejących prawidłowo reagować lub inteligentnych inaczej.  Po czymś takim dama z SUV-a, dziadek z Lanosa, bezmyślny mężczyzna z Hondy, panienka z Toyoty Yaris i inni im podobni powinni odbyć obowiązkowe dodatkowe płatne szkolenia.

A gminni cwaniacy, którzy jechali za tuż za karetką albo ją wyprzedzali, pożegnać się z prawem jazdy i zapłacić słony mandat, sięgający kilku tysięcy złotych.

Wiem oczywiście, że są tysiące kierowców, którzy potrafią - widząc pojazd uprzywilejowany - wykazać się refleksem i czynią ofiarnie wszystko, aby ułatwić mu przejazd. Chwała im za to.

Z drugiej jednak strony podczas każdego przejazdu alarmowego napotkać można zachowania zgoła odwrotne, w których głupocie wtóruje egoizm, nieudolności brak kwalifikacji, prostactwu chamstwo... Ten, kto potrafi myśleć na drodze, przeczyta ten tekst ze zrozumieniem. Ten, ma coś na sumieniu, zaraz się oburzy. To typowe.

A zatem  komentarzach przeczytam, jaki to jestem brutalny, wredny i złośliwy, jak was wyśmiewam i krytykuję. Kolejny raz zadziała zasada: uderz w stół, a nożyce się odezwą. Ufam, że to przysłowie nie jest zbyt trudne do zrozumienia.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: karetka pogotowia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy